Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Potwór z Bursy

Grzegorz
Poznajcie zwyrodnialca, który litość uważał za słabość. Zabijał z zimną krwią, kolaborując z hitlerowcami...

Jasielska placówka gestapo, niemieckiej policji politycznej i bezpieczeństwa, przez cały okres okupacji mieściła się w budynku dawnej Bursy gimnazjalnej przy ul. Na Młynek. Na parterze obiektu zwanego Bursą znajdował się pokój i sypialnia tłumacza gestapowskiego Teodora Drzyzgi - postaci będącej postrachem całego Podkarpacia.

Urodził się w 1910 r. w Brzozowicach-Kamieniu na Śląsku.Pracował przez jakiś czas jako górnik. Później, do wybuchu II wojny światowej, był sierżantem Wojska Polskiego i jako podoficer zawodowy służył w Nowym Sączu i 20. Pułku Piechoty w Krakowie. Po wkroczeniu Niemców na ziemie polskie poszedł z nimi na całkowitą współpracę. Jesienią 1939 r. i w 1940 r. działał na korzyść okupanta na terenie rodzinnego Śląska, m.in. biorąc udział w aresztowaniach byłych powstańców śląskich i szczególnie aktywnych patriotów polskich na tamtym obszarze. W styczniu 1941 r., jako wyjątkowo „dobry” volksdeutsch, został skierowany do placówki gestapo w Jaśle. Dla hitlerowców służył tu do kwietnia 1944 r. - jeszcze wierniej aniżeli wcześniej.

Od początku swojej niechlubnej służby był niezwykle okrutnym sadystą, o wiele gorszym niż większość innych gestapowców, starającym się jak najbardziej przypodobać niemieckim przełożonym. Gama działań Drzyzgi w służbie wrogom Polski była bardzo szeroka i bogata. Śledził, donosił, zaczepiał ludzi, legitymował, zastraszał, prześladował fizycznie i psychicznie, niszczył każdy odruch polskości oraz nieposłuszeństwa wobec Niemców. Nienawiść i wrogość do Polski i Polaków najmocniej wyrażał podczas brutalnych przesłuchań, w trakcie których wychodziła z niego prawdziwa bestia. W wyjątkowo nieludzki sposób traktował więźniów. Ich męka, płacz, błaganie o litość, śmierć zupełnie nie robiły na zwyrodnialcu jakiegokolwiek wrażenia.

Na jego widok ludzie drżeli ze strachu. U boku zawsze miał potężnego wilczura, wytresowanego do zagryzania ofiar. Na rozkaz pana niejednokrotnie atakował niewinnych ludzi. Nie wiedział co to litość, uważał, że jest ona oznaką słabości. Swe ofiary bił m.in. bykowcem, pejczem oraz rurką żelazną. Tą ostatnią zakatował na śmierć m.in. więźnia Piotra Garbarza. Za odmowę wyjazdu na roboty do Rzeszy zastrzelił m.in. trzymającą na rękach niemowlę Bronisławę Fundakowską. Ofiarą Drzyzgi był ujęty i doprowadzony przez niego do więzienia Władysław Bachta. - Rurą żelazną bił go po głowie i całym ciele, strasznie go zmasakrował. Następnie zaciągnął go do łaźni, obmył zimną i gorącą wodą, a później wrzucił do ciemnicy. Więzień zmarł” - wspomina męczarnie Bachty strażnik więzienny Władysław Myśliwiec.

Teodor Drzyzga doprowadził do śmierci mnóstwo niewinnych ludzi. Niezliczoną ich część osobiście zastrzelił. Pewnego razu na Rynku w Jaśle zastrzelił trójkę Żydów. W ten sam sposób pozbawił życia Żyda, który czerpał wodę ze studni na Placu Żwirki i Wigury. Pewnego dnia, gdy towarzyszył gestapowcom w działaniach terenowych, w ich samochodzie pękła dętka. Po jej sklejeniu Drzyzga zaczepił przechodzącego obok miejsca zdarzenia młodego Żyda i kazał mu ją napompować. Gdy ten to zrobił, nikczemnik „podziękował” śmiertelnym strzałem.

Z jego ręki ginęli nie tylko Żydzi, ale również sporo Polaków i Romów. „Ten renegat aktywnie uczestniczył w egzekucjach w lesie warzyckim, na kirkucie w Jaśle, w Hałbowie, Krajowicach, Rzepienniku Strzyżewskim, Szerzynach. Nazwisko Drzyzga pojawiało się przy prawie każdej zbrodni na tym terenie. Za wierną służbę III Rzeszy i zwalczanie polskiego ruchu oporu został odznaczony Wojennym Krzyżem Zasługi II Klasy z Mieczami - mówi Wiesław Hap, jasielski historyk i regionalista.

Choć prób zabicia zdrajcy było kilka, żadna się nie powiodła. Drzyzga zawsze zdołał się wymknąć i uniknąć kary. Kiedy tuż przed zburzeniem Jasła gestapowcy wycofali się na zachód, zrobił to i Drzyzga. Po wojnie mieszkańcy Jasła i innych zakątków regionu domagali się, by został odszukany, ujęty oraz ukarany. Gdy jeszcze w 1945 r. na terenie Bytomia rozpoznał go Franciszek Grochowski, jaślanin, żołnierz wojska polskiego, morderca trafił do aresztu - gdzie popełnił samobójstwo. Powiesił się na kracie okiennej...

Jan Sobota, Polak pracujący w latach okupacji jako referent jasielskiego starostwa, wspominał: „Teodor Drzyzga - mężczyzna rosły, atletycznej budowy, o rysach twarzy grubych i prostackich, oczach małych, ponurych i złośliwych, był postrachem miasta i okolicy. (…) Kiedy p. Raschitzowa powiedziała: „Drzyzga mówi dobrze po polsku” - komisarz (jej mąż Wilhelm Raschwitz - szef jasielskiego gestapo - przyp. red. ) skrzywił się pogardliwie i zauważył: „Ordynarny drab i do tego bardzo głupi”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto