Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Roztokach nosili Śmierć na plecach

Grzegorz
Z dawnych opowieści Tę mroczną opowieść pamiętają już tylko nieliczni spośród najstarszych mieszkańców Roztok. Opowieść o chłopie, który trzykrotnie stanął oko w oko z chudą i bladą kobietą, zbierającą śmiertelne żniwo.

Od wielu, wielu lat nad Jasiołką w Roztokach zawieszona jest tzw. ława. Kładka, przez którą pieszo można przedostać się do wiosek znajdujących się po drugiej stronie rzeki - Hankówki, Warzyc i Zimnej Wody. Ale dawnymi czasy na roztockiej ziemi brakowało takiego komfortu i trzeba było korzystać ze znajdującego się kilkadziesiąt metrów poniżej obecnej „ławy” brodu, do dzisiaj zwanego we wsi przejazdem. Właśnie tamtędy, gdzie woda sięgała poniżej kolan, przez kilka stuleci przejeżdżały wozy konne, przechodziło bydło na wiejskie pastwisko oraz, oczywiście, przemieszczali się ludzie. Jak mówi pewna zapomniana już legenda, wody rzeki przekraczała w tym miejscu również… Śmierć.

Było to ponoć ponad sto lat temu, jeszcze pod koniec XIX w. lub zaraz na początku XX. W ciepły letni wieczór, pod roziskrzonym gwiazdami niebem i przy pełni księżyca z Warzyc w stronę Roztok szedł sobie młody rolnik - mieszkaniec Sądkowej. Wracał od brata, który prowadził gospodarstwo w Warzycach. Gdy zbliżył się do „przejazdu”, przez który w przeszłości przechodził już wielokrotnie, tradycyjnie przysiadł na brzegu rzeki i ściągnął buty. Związał je sznurowadłami i zarzucił na szyję. Po podwinięciu nogawek, jak gdyby nigdy nic, ruszył w stronę brodu.

Wówczas, ku jego wielkiemu przerażeniu, zza wierzby wyszła znienacka dziwna postać. Była to przeraźliwie chuda i blada kobieta, ubrana w białą sukienkę i białą chustę. Podeszła cicho do przestraszonego rolnika, mierząc go przeszywającym spojrzeniem. Dopiero wtedy zlękniony młody mężczyzna zrozumiał, że najprawdopodobniej ma do czynienia z istotą, o której, będąc dzieckiem, nasłuchał się wielu opowieści od swojej babci.

Nagle przemówiła. „Przenieś mnie na drugi brzeg” - usłyszał rolnik. Nic nie mówiąc, wziął ją na plecy i poczuł na sobie przeszywający chłód. Rzekę pokonał prawie biegiem - nie było to trudne, bo kobieta zdawała się... nie ważyć nic. Nie czuł, że ją niesie. Gdy byli już po drugiej stronie, tajemnicza istota zsunęła się z chłopa i nakazała, by nie oglądając się do tyłu poszedł do Sądkowej. Skąd wie, gdzie mieszkam? - pomyślał rolnik, ale nie zwlekając, zdecydował się wykonać polecenie. Ciekawość nie pozwoliła mu się jednak nie odwrócić - kiedy to zrobił, dostrzegł, że kobieta udała się ku jednej z chat.

Przez całą dalszą drogę do domu zachodził w głowę, co mu się przytrafiło, co to wszystko miało znaczyć. Nie mógł dojść do siebie. Wspominając słowa babci, nawet w myślach bał się nazwać zimną panią tym, kim zdawała się być. Na samo słowo śmierć dostawał gęsiej skórki. O historii, która go spotkała, nie powiedział nikomu.

Minęły trzy dni i rolnik ponownie wyprawił się do Warzyc. Przechodząc przez Roztoki znów doszedł do brodu na rzece i... aż go zmroziło. Z tej samej chaty, do której przedwczoraj podeszła dziwna istota, wynoszono trumnę. Gdy to zobaczył, nie miał już wątpliwości - na swoich barkach przenosił samą Śmierć. Uświadamiając sobie ten fakt, przeżegnał się i głęboko westchnął.

Miesiąc później, po całym dniu spędzonym na żniwach u brata, zmęczony kilkoma godzinami koszenia zboża, tą samą co zwykle drogą wracał do domu. Kiedy dochodził do roztockiego brzegu Jasiołki, zza drzewa znów wyszła mrożąca krew w żyłach kobieta. Młodzieniec cofnął się ze strachu i mocniej uchwycił niosącą na ramieniu kosę. „Dziś też weź mnie na plecy i przenieś na drugą stronę” - rozkazała biała istota. Przytaknął i wykonał polecenie. Gdy tylko kobieta zeszła z jego pleców, chciał się jak najszybciej oddalić. Stój! „Dziś pójdziesz ze mną” - powiedziała.

Zatrwożony szedł obok niej w stronę wsi. W centrum Roztok, koło starej kapliczki, zatrzymała się. „Daj mi na chwilę swoją kosę” - rzekła. Nie mógł zaprotestować. Po dłuższej chwili Śmierć wróciła, oddała kosę i powiedziała mu szeptem: „Nie bój się. Pociebie długo jeszcze nie przyjdę. Masz przed sobą wiele lat życia”. Po tych słowach biała postać kobiety zjawy szybko rozpłynęła się. Młody rolnik przez chwilę jakby zastygł. Gdy nieco ochłonął, jak tylko mógł najszybciej ruszył do swojej chaty. Chciał natychmiast zasnąć i na zawsze zapomnieć o tym, co znów go spotkało. Nie zmrużył jednak oka. Wczesnym rankiem poszedł do kolegi do Roztok. Chciał się przekonać, czy Śmierć znów zebrała żniwo. Znajomy gospodarz potwierdził - zupełnie niespodziewanie odszedł jeden z jego sąsiadów. Mieszkał ... w domu obok kapliczki.

Kiedy nasz bohater udał się w drogę powrotną do Sądkowej, w głowie krążyły mu różne myśli. Nie mógł uwierzyć… Jeszcze przed miesiącem wydawało mu się, że Śmierć istnieje tylko w bajkach i legendach. Teraz musiał zmienić zdanie. Mimo ryzyka, że zostanie wyśmiany, postanowił podzielił się swoją tajemnicą z członkami rodziny i z kolegami. I wtedy spotkała go kolejna niespodzianka. Okazało się bowiem, że nie był jedynym, który udostępnił Śmierci swoje plecy.

Ponoć ta przedziwna przygoda przytrafiła się nad roztocką Jasiołką wielu osobom z okolicznych wsi. Prawda to, czy tylko legenda? Tego już nie ustalimy, jednak nie mamy wątpliwości, że ze Śmierci żartować nie wolno. Nie tylko w Roztokach...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto