Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Andrzej Krupa z Jasła - pasjonat modelarstwa lotniczego

Bogdan Hućko
Mieszkanie Andrzeja Krupy wypełniają liczne trofea z zawodów i pamiątki
Mieszkanie Andrzeja Krupy wypełniają liczne trofea z zawodów i pamiątki Bogdan Hućko
Budowanie replik szybowców i samolotów, startowanie w zawodach, poszukiwanie nowinek technicznych - to hobby, któremu poświęcił ponad 70 lat swojego życia. Zaliczany jest do wąskiego grona luminarzy polskiego modelarstwa z numerem licencji 126.

Mówi o sobie, że jest modelarzem z epoki kamienia łupanego. Współczesnych pasjonatów w tej dziedzinie nazywa puzlowcami. Mistrz modelarstwa Andrzej Krupa, pilot szybowcowy, posiadacz srebrnej odznaki szybowcowej, nawigator w zawodach rajdowo - nawigacyjnych III ligi, zżyma się na obecne trendy. Modę na wszechobecną chińszczyznę toleruje, ale zwolennikiem gotowych modeli, nie zostanie nigdy.

- Jaka to przyjemność wyjąć z opakowania gotowe części, poskładać i posklejać

- pyta retorycznie Andrzej Krupa.

- Niegdyś trzeba było samemu przygotować materiały, wykonać każdy element, detal odwzorowywanego obiektu w odpowiedniej skali. To była satysfakcja, bo trzeba było nie tylko zrobić model, ale też nauczyć latać. Przy okazji można było jeszcze się czegoś nauczyć. To przepiękna zabawa

- podkreśla z satysfakcją.

Andrzej Krupa zaliczany jest do wąskiego grona luminarzy polskiego modelarstwa. Numer jego licencji to SP-126 w skali ogólnopolskiej. Tak oznacza nadal swoje modele, pokazując jeden z nich. Rozmawiamy w jasielskim mieszkaniu mistrza, pełnym pamiątek, trofeów, dyplomów, gadżetów z branży lotniczej, ale także modeli szybowców i samolotów. Jedne ułożone w specjalnych futerałach z pokrowcami, inne poupychane w każdy wolny kąt. Trzy lata temu zbudował replikę szybowca „Jur” z 1947 roku, którego konstruktorem był Jan Bury z Poznania, a także modele znanych przedwojennych szybowców - „Komara” i „Salamandry” w skali 1:4. To jest świat Andrzeja Krupy, jego pasja, która wypełnia mu i pochłania każdą wolną chwilę od dziesiątków lat.

Imitacja samolotu

Gdy wybuchła wojna miał 5 lat. Ojciec pracował na kolei, był kierownikiem ostatniego pociągu jaki odjechał z Jasła w kierunku Lwowa.

- W Gródku Jagiellońskim został zbombardowany przez Niemców, zginęło bardzo dużo ludzi. Ojcu udało się przeżyć. Znalazł się po stronie zajętej przez ZSRR. Hobby ojca to było rybołówstwo. Znał bardzo dobrze rzeki, w tym także San. Wracał do rodziny w Jaśle. Został ostrzeżony, żeby nie szedł na most, bo tam zatrzymywali mężczyzn. Ojciec znał San, który pokonał w bród czy wpław. Udało mu się przedostać przez niemiecko - radziecką granicę i na początku października w 1939 roku wrócił do Jasła

- opowiada Andrzej Krupa.
Pamięta jak na świętego Mikołaja ojciec zrobił mu imitację samolotu. Pracy nie było, ale ojciec, który znał język niemiecki, bo za CK Austrii chodził do szkoły, został zatrudniony na kolei.

- Był pomocnikiem Niemca, prowadził magazyn. Dobrze mu się pracowało. Po wysiedleniu Jasła został przeniesiony na stację do Biecza i tam nadal pracował

- wspomina wojenne lata.

Do rodzinnego domu przy ul. Bednarskiej w Jaśle dotarła także ciotka pana Andrzeja. Była nauczycielką w Grodnie. Przez zieloną granicę przeprowadził ją uczeń.

Niemcy przed zniszczeniem Jasła wysiedlili jego mieszkańców. Rodzina Krupów zdołała pociągiem dojechać tylko do Siepietnicy, gdzie przeżyli nalot samolotowy. Pociąg zatrzymał się, a matka Andrzeja Krupy zdążyła wyrzucić wszystkie bagaże. Zaczęli szukać schronienia.

- W Siepietnicy nie było nigdzie miejsca. Poszliśmy w kierunku Szerzyn. W Święcanach też nie było miejsca. Dotarliśmy z tobołami do Czermnej, gdzie sołtys organizował pomoc i przydzielał ludzi na kwatery. Trafiliśmy do pani, która nazywała się Data. To była jedna izba, może z pięć metrów kwadratowych, bez podłogi, klepisko. W kącie stały jeszcze dwie kozy. Była też ława, nazywana szlabankiem, z wyciąganą jakby szufladą, wyścielona słomą. Wszyscy gnieździliśmy się w tej izbinie. W sumie sześcioro - matka, ciotka, ja i rodzeństwo oraz właścicielka. Potem mieszkaliśmy u pani Pyzikowej w części Czermnej nazywanej Nagórze. I tam byliśmy już do końca okupacji

- odtwarza w detalach wojenną tułaczkę 87-letni Andrzej Krupa, któremu znacznie młodsi mogą tylko pozazdrościć znakomitej pamięci.

Pierwsze fascynacje

Zanim jaślanie zostali wypędzeni przez niemieckiego okupanta ze swojego miasta, musieli jakoś wiązać koniec z końcem, żeby przetrwać. Andrzej Krupa i jego rówieśnicy mieli odrobinę swobody. Kenkarty obowiązywały od 14 roku życia.

- Chodziliśmy bawić się na pola, gdzie obecnie jest osiedle. To były pola, pomiędzy ulicami Szajnochy, Władysława Jagiełły i obecną Mickiewicza. Nie wolno było puszczać latawców, bo mogły służyć do przekazywania różnych sygnałów. Dwaj starsi koledzy umieli robić latawce i puszczali je na krótkim sznurku. Mieszkałem na ulicy Bednarskiej 9. Po przeciwnej stronie ulicy, w domu pani Machowskiej, mieszkał profesor Sękowski, który swojemu synowi, starszemu ode mnie, zrobił model samolotu z bambusa, nakręcany na gumę. Bardzo mi się to podobało

- uśmiecha się Andrzej Krupa.

To była pierwsza fascynacja małego Andrzeja modelem samolotu widzianym u sąsiadów. Na tyle mocna, że została mu na całe życie. Później na wysiedleniu w Czermnej kolega z sąsiedniego gospodarstwa robił śmigła, które napędzało koło zębate, a to uruchamiało figurkę bijącą w bęben. Te proste mechanizmy coraz mocniej zaprzątały głowę kilkuletniego chłopca.

Po przejściu frontu, Jasło z premedytacją zniszczone przez Niemców, było wielkim gruzowiskiem. Do czwartej klasy chodził w Harklowej, gdzie mieszkał u kuzynek. Gdy był uczniem V klasy, w kiosku na placu Żwirki i Wigury w Jaśle, zobaczył czasopismo „Skrzydła i motor”, które go zaintrygowało. Kupił i nie pożałował swojej decyzji. Periodyk zamieścił plan modelu na wędkę. Zamiast silnika, wystarczył dwumetrowy kij.

- Nie bardzo mi się to podobało, ale przez jakiś czas się bawiłem

- śmieje się pasjonat modelarstwa lotniczego.

To samo czasopismo w 1948 r. zamieściło plan modelu szybowca Jana Burego z Poznania. Zrobił go według instrukcji i testował na cegielni w Sobniowie. Tam wykonał pierwsze loty. Pod koniec 1949 r. rodzina przeprowadziła się z Sobniowa do Jasła, gdzie istniała Harcerska Drużyna Lotnicza. Marian Skrzypek, pracujący w Zarządzie Wojewódzkim Ligi Lotniczej w Rzeszowie, założył modelarnię w Powiatowym Domu Kultury w Jaśle, który swoją siedzibę miał w odbudowanym budynku przedwojennej Zgody. Dla Andrzeja Krupy zaczęły spełniać się chłopięce marzenia.

Istniała 40 lat

Modelarnia przy PDK znalazła własny kąt w piwnicy Zgody. Nie na długo.

- Po trzech miesiącach nas wysiudano. Kierownik domu kultury Franciszek Stal w modelarni umieścił garderobę dla artystów. Przez pół roku modelarnia była nieczynna. W marcu 1950 roku dyrektor Szkoły TPD udzielił nam kąta w jednej z klas na prowadzenie zajęć. po pewnym czasie dostaliśmy pomieszczenie w piwnicy, która była zamieniona na mieszkanie woźnego. Tam byliśmy do pierwszych miesięcy 1951roku. Następnie przeniesiono nas do obecnego budynku szkoły Traugutta do pomieszczenia gdzie była „głodna kuchnia”, obecnego „Ekonomika”. Parę okien dalej znajdowała się tam także pierwsza w Jaśle po wojnie kawiarnia „Cichy kącik”. Pierwszym instruktorem był Feliks Małecki, który dojeżdżał dwa razy w tygodniu z Rzeszowa. Zajęcia trwały dwie godziny

- przypomina sobie Andrzej Krupa. Uczestniczył w nich z przyjemnością, chłonął ciekawostki, rozwijał swoje zainteresowania. Miał smykałkę, zdolności manualne i przede wszystkim ciekawość, która rozpalała wyobraźnię. Szybko został instruktorem i uczył innych.

W 1954 roku, gdy wojsko upomniało się o odbycie „zaszczytnego obowiązku wobec ojczyzny”, trafił do Rogowa. Szkołę podoficerską skończył z trzecim wynikiem. Wcześniej, po zdaniu matury w 1952 roku, nie został przyjęty do słynnej „Szkoły Orląt” w Dęblinie.

- Miałem niepewny politycznie kręgosłup. Wujek, który w 1939 roku przez Węgry i Jugosławię dotarł do Francji, dostał się do niewoli niemieckiej na linii Maginota. Po zakończeniu wojny nie wrócił do kraju, pozostał we Francji

- mówi z sarkazmem. Marzenia o lotnictwie wojskowym prysły szybko, niczym bańka mydlana.

Po wyjściu do cywila w 1956 roku wrócił do modelarni, którą rok później objął. Uzyskiwał kolejne stopnie instruktorskie. Zajęcia tak go wciągnęły, że poświęcił na hobby prawie całe swoje życie.

- Kilkakrotnie przeprowadzaliśmy się, między innymi do lokalu nad stolarnią Michała Chwistka na ulicy Marchlewskiego, obecnie Kadyi’ego, byliśmy potem w domu pani Pietraszkowej. Przychodziło na zajęcia po około 60 osób w latach 50. i na początku lat 60., głównie chłopaków. Z dużej grupy zostawało do końca najczęściej tylko kilku

- przypomina sobie Andrzej Krupa.

- Dawniej modele robiło się samemu. Trzeba było wszystko precyzyjnie wyciąć, skleić i tak zbudować, żeby model latał. Potrzebna jest do tego wyobraźnia. Kiedy zrobi się samemu, to dłubanina przynosi największą satysfakcję

- podkreśla, zaznaczając, że do zbudowania modelu samolotu nie trzeba specjalnych narzędzi, a wystarczy ostry nóż, piłka do drewna i metalu, papier ścierny.

- W ciągu kilkudziesięciu lat modelarstwo bardzo się zmieniło. Wówczas modeli nie można było po prostu kupić i złożyć. Trzeba było mieć wiedzę na ten temat, szukać materiałów, a także zdolności manualne. Cały model i aparaturę robiło się własnoręcznie. Rozbierałem stare radia, szukałem odpowiednich oporników. To była wielka radość, jeśli model wystartował, poleciał i dał się sterować

- tłumaczy Andrzej Krupa.

Modelarnia, nad którą pieczę sprawował Aeroklub Podkarpacki w Krośnie, istniała w Jaśle do 1989 r. Równe 40 lat. Wielu uczestników zajęć wybierało potem kierunki na studiach na uczelniach technicznych, dostawało się do szkół oficerskich, zdobywało uprawnienia pilotów szybowcowych i samolotowych. To też duża satysfakcja dla instruktora.

Sport mało medialny

Modelarstwo lotnicze to dziedzina sportu. Odbywają się Światowe Igrzyska Lotnicze, mistrzostwa świata i Europy, zawody Pucharu Świata. Wszystko zgodnie z regulaminem FAI (Międzynarodowej Federacji Lotniczej). Polscy modelarze zaliczani są od lat do światowej czołówki. Zdobywają medale w klasyfikacjach drużynowych oraz indywidualnie. Na próżno jednak szukać informacji o osiągnięciach w gazetach, na portalach, w rozgłośniach radiowych czy w stacjach telewizyjnych. Wyjątek stanowi prasa branżowa. Medialnie modelarze pozostają w cieniu zawodów samolotowych, szybowcowych i balonowych.

- A naprawdę zawody są ciekawe, dużo się na nich dzieje. Jest co oglądać

- zaznacza i na dowód tego odtwarza zarejestrowane kamerą zmagania modelarzy.

Tylko specjaliści są w stanie wychwycić detale w rywalizacji, bo modelarstwo to... ponad 50 kategorii. Do grupy modeli wolnolatających należą: szybowce, modele z napędem gumowym, napędem spalinowym. Dla np. modeli halowych zawody odbywają się w halach sportowych, a nawet w kopalniach soli. Modele szybowców do lotu na zboczu sterowane mechanicznie, czy modele sterowane radiem wykorzystują prądy wznoszące jakie daje ukształtowanie zbocza. Wszystkie modele dzielą się na kategorie i grupy, a jest ich około 50. W jednej z kategorii jest też modelarstwo kosmiczne.

Andrzej Krupa nie tylko uczył młodzież budowania modeli, ale także z powodzeniem startował w zawodach. Jego koronną konkurencją były modele wolnolatające z napędem silnikowym. Ma na swoim koncie m.in. mistrzostwo Polski w lotach na zboczu, Puchar Polski w lotach na zboczu, dwa wicemistrzostwa Polski w klasie modeli z napędem silnikowym, trzy wicemistrzostwa Polski w klasie modeli sterowanych radiem w różnych kategoriach, 4. miejsce w zawodach międzynarodowych „O błękitną wstęgę Adriatyku” w Stobriciu koło Splitu w dawnej Jugosławii. 80 razy stawał na pudle w różnych zawodach w kraju i nie tylko.

Ma mnóstwo osiągnięć, za które został uhonorowany dyplomami przez Aeroklub Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, Aeroklub Polski, Aeroklub Podkarpacki Szkołę Lotniczą w Krośnie. Jest posiadaczem dyplomu „Błękitne Skrzydła” i Dyplomu imienia Czesława Tańskiego. Przez dwie kadencje w latach1998-2005 był członkiem Komisji Modelarskiej przy Aeroklubie Polskim. Posiada uprawnienia menedżera organizacji imprez sportowych ze specjalnością sporty lotnicze. Od roku 1994 do 2008 pełnił społecznie funkcję szefa modelarstwa w Aeroklubie Podkarpackim Szkole Lotniczej w Krośnie. W 2020 roku zostaje odznaczony Medalem Stulecia przez Prezydenta RP.

- W Mistrzostwach Polski Modeli Latających, jakie odbywały się między innymi w Krośnie, w latach 60. minionego wieku brało udział około 300 modelarzy w wielu kategoriach

- rozmarza się na samo wspomnienie pięknych dni Andrzej Krupa, który mimo, iż zawodowo - aż do przejścia na emeryturę - związany był z Rejonem Dróg w Jaśle, to lotnictwu i modelarstwu pozostał wierny do dziś.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto