Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czekali na drugi cud... Odeszła Maria Mazur z Lipnicy Górnej

Grzegorz Michalski
Grzegorz Michalski
GM
Od lat, mimo ciężkiej choroby pomagała potrzebującym. Od roku 1993, prowadziła zespół charytatywny Caritas. Nie ograniczała się tylko do swojej parafii. Niosła pomoc każdej potrzebującej osobie czy jest to dziecko czy starszy. Wspierała osoby niepełnosprawne, leżące, wymagające rehabilitacji.

Maria Mazur zmarła 27 czerwca. Miała 73 lata. Doczekała licznej rodziny, miała prawnuki. Wszyscy do końca wierzyli, że pomimo ciężkiej choroby ukochana żona, mama, babcia wróci ze szpitala. Na oddział trafiła jeszcze w maju. Rozpoczęła się walka o życie. Liczne schorzenia coraz mocniej osłabiały organizm, który i tak był już wycieńczony chorobą nowotworową. Lekarze nie dawali szans, a rodzina prosiła o modlitwę. Bóg chciał inaczej. Mieszkanka Lipnicy odeszła do wieczności w minioną sobotę. O śp. Marii pisaliśmy w jednym z pierwszych numerów „Faktów Jasielskich”. Opowiadała nam wtedy o cudzie, jaki zdarzył się w jej życiu. – Lekarze nie dawali mi szans, a jednak żyję – podkreślała. W 2011 r. zdiagnozowano u niej zaawansowanego raka szyjki macicy. Natychmiast trafiła na stół operacyjny. W jej organizmie doszło do sepsy.

Tygodnie modlitwy o cud

Trzy tygodnie spędziła na oddziale intensywnej terapii. Trafiła do szpitala w Kielcach. Ciężki stan nie dawał dobrych rokowań. Jakby tego wszystkiego było mało w kieleckim szpitalu dostała udaru mózgu i ostrej niewydolności nerek. Wszyscy modlili się o cud. – Nie widziano dla mnie ratunku – wspominała w 2015 r. Lekarze rozkładali ręce. Po kilku dializach przyszła poprawa. Osłabiony organizm zaczął się regenerować, kobieta odzyskiwała sprawność. Trzech lekarzy pisemnie potwierdziło, że wyzdrowienie Marii Mazur to coś więcej niż medycyna. W 2011 r. lekarze dawali jej najwyżej kilka miesięcy życia. Bezradnie rozkładali ręce, nie dając choć cienia szansy na wyleczenie. I postawili Marię Mazur przed wyborem: albo oddział paliatywny, albo agonia w domu. A ona się nie poddała. Zawierzyła się Bogu i wygrała nierówną walkę o z nowotworem.

Drugie życie

Chociaż co jakiś czas uskarżała się na zdrowotne dolegliwości, to wszyscy mieli nadzieję, że jej stan będzie coraz lepszy. Walczyła o potrzebujących, przygotowywała paczki na Mikołaja, dbała o organizację parafialnego zespołu Caritas. Dla osób, które wymagały wsparcia gotowa była robić wiele. Mimo nienajlepszego zdrowia dzwoniła, odwiedzała firmy, które mogły wesprzeć potrzebujących. Zawsze pełna humoru, wigoru. Nie sposób było poznać, że otarła się o śmierć. – Od Pana Boga dostałam wielki dar, drugie życie. Muszę się za t odwdzięczyć – powtarzała. Często modliła się do Matki Bożej z La Salette. Wykorzystywała każdy dany dzień.

Walczyli do końca

Niestety przed kilkoma tygodniami ponownie trafiła do szpitala. Stan był coraz gorszy. Rodzina walczyła jak mogła. Poszukiwano dawców krwi, która trafiała do organizmu 73-latki. Po kilku tygodniach przyszło najgorsze. W czerwcu lekarze przekazali rodzinie, że muszą się przygotować na najgorsze. Najbliżsi już raz słyszeli te słowa. I tym razem wierzyli, że wszystko skończy się dobrze, a Maria znów wróci do domu i będzie ich zarażać swoim humorem. Stało się inaczej. Z tygodnia na tydzień stań był coraz gorszy, a lekarze nie widzieli ratunku. Pozostawały modlitwy. Drugiego cudu nie było. Maria Mazur zmarła w nocy, 27 czerwca. Spoczęła na cmentarzu w Bączalu Dolnym. W ostatniej drodze towarzyszyła jej rodzina, przyjaciele, osoby, którym pomogła, liczni parafianie oraz sąsiedzi.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto