Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gmina Krempna i Magurski Park Narodowy. Niełatwa symbioza

Bogdan Hućko
Bogdan Hućko
To nie jest małżeństwo idealne. Sporo w nim sporów, a nawet kłótni, bo interesy nie zawsze są zbieżne. Gmina chce rozwijać turystykę, bo to jej jedyna szansa. Park chce chronić przyrodę. Jednak rozwodu nie będzie. Gmina i park są skazane na współpracę, a w niej - na kompromisy i poszukiwanie złotego środka.

Od wielu lat próbują zrzucić ciążące na nich odium „krainy zawracających wron”, „końca świata” czy życia w rezerwacie. Stąd zawsze było, jest i będzie wszędzie daleko. Większość mieszka tutaj z wyboru. Wielu przywiał wiatr PRL-owskiej historii do pracy w państwowych gospodarstwach rolnych. Tylko nieliczni, zauroczeni dzikością przyrody, trochę dla własnego kaprysu lub zmęczeni wielkomiejskim życiem, postanowili osiąść tu na stałe. Jednym się powiodło, inni klepią biedę. Jedni narzekają, inni dziękują Bogu, że nie jest gorzej.

Niechętnie dzielą się swoimi przemyśleniami.

– Tutaj wszyscy się znają. Powiem słowo za dużo i będą mnie palcami pokazywać – tłumaczy kobieta dźwigająca torbę z zakupami.- Gdy nie było parku, to roboty w lasach było więcej i zarobić można było, ale nie narzekam. Żeby tylko zdrowie było – mówi starszy mężczyzna, ale nie ma ochoty zdradzić, z czego obecnie się utrzymuje. – Panie, turystyka to nie dla każdego. Trzeba mieć warunki, zainwestować, bo miastowy szuka wygód – dodaje.

W latach 90. minionego wieku, gdy powstawał Magurski Park Narodowy, ludzie byli przeciwni, protestowali. Po 28 latach nadal nie są zachwyceni jego obecnością.

– Zwierzątka i roślinki ważniejsze niż ludzie. To wolno, tamtego nie wolno, a młodzi jadą za granicę, umierają z wycieńczenia, dorabiają obcemu, Niemiec się bogaci, bo u nas pracy nie ma – nie kryje oburzenia kobieta w średnim wieku.

Chcieli odciąć prąd

Gmina Krempna do krezusów wśród samorządów podkarpackich nie należy. Kazimierz Miśkowicz jest wójtem od 1990 roku. Pamięta lata bardzo trudne: - Nie było pieniędzy na wynagrodzenia w urzędzie. Nie brałem pensji. Energetyka przyjechała demontować licznik, bo nie zapłaciliśmy za energię. Nie było z czego. Szukaliśmy resztek pieniędzy, żeby nie odcięli prądu.

Wkład własny w każdym projekcie unijnym, z RPO czy z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich, zabezpieczali komercyjnym kredytem bankowym. Na prefinansowanie też nie mieli pieniędzy i brali pożyczkę, rozliczali projekt, pieniądze na konto przychodziły i dopiero wtedy zwracali. Trwało to latami. W 2010 roku budowali oczyszczalnię w Krempnej-Kotani i nie stać było gminy na opracowanie dokumentacji według projektu Związku Gmin Dorzecza Wisłoki, tylko w systemie „zaprojektuj i zbuduj”. Wkład własny (15 proc.) zabezpieczali kredytem bankowym.

– ZGDW umorzył nam 100 tysięcy złotych odsetek. Płaciliśmy, ale z dużym opóźnieniem i odsetki narastały – wyjaśnia wójt.

Biednemu zawsze wiatr w oczy. Powódź zniszczyła drogi i wnioskowali o pieniądze powodziowe, ale nie mieli wkładu własnego. Dostali tylko 200 tys. zł.

- Zwróciłem się o pomoc do prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca. Przekazali nam ponad 30 tysięcy zł. Ładny gest – wspomina z wdzięcznością wójt.

Nie odczuwają (na razie) biedy

Kazimierz Miśkowicz odetchnął nieco z ulgą dopiero w ostatnich latach, gdy otrzymał wsparcie rządowe na kilka projektów, do których wkład własny nie był potrzebny, a jeżeli już przy naborze do Polskiego Ładu, to tylko 5-procentowy. W grudniu 2021 roku w ramach wyrównania subwencji ogólnej gmina otrzymała 300 tys. zł. Jesienią ubiegłego roku w ramach wyrównania ubytków w podatku dochodowym od osób fizycznych - 2 mln 880 tys. zł.

– To ogromny zastrzyk i w tej chwili tej biedy nie czujemy. Nie brakuje na wydatki bieżące - ogrzewanie, energię elektryczną, wzrost wynagrodzeń. Jak długo to potrwa - nie wiem. W ostatnich latach - dzięki parlamentowi i rządowi - gminy wiejskie otrzymują potężne pieniądze na inwestycje – podkreśla wójt.

- Pieniądze uzyskane z funduszy przeciwcovidowych bardzo nam pomogły. Nigdy nie bylibyśmy w stanie sami zrobić tych inwestycji – twierdzi przewodniczący Rady Gminy Wiesław Kmiecik.

Budżet w minionych latach wynosił średnio około 10 mln zł. W tym roku jest znacznie większy, bo aż prawie 17,8 mln złotych, ale tylko ze względu na dofinansowanie z Polskiego Ładu. Wydatki zaplanowano na ponad 18,5 mln, stąd deficyt 759 tys. zł. - Między Rzeszowem a Przemyślem wybudowano przejście dla zwierząt, które kosztowało 65 mln złotych. To jest mój komentarz do budżetu – nie kryje sarkazmu przewodniczący rady.

Magurski Park Narodowy – w przeciwieństwie do nadleśnictw – płaci 50 proc. należnego podatku leśnego. Niewiele wpływa do kasy z podatku rolnego, bo grunty klasy V i VI są zwolnione z daniny.

– Z podatku od nieruchomości jest trochę grosza, ale w stosunku do potrzeb jest tego niewiele. Dochody nigdy nie pokrywały wydatków bieżących – zaznacza wójt.

Radni podjęli uchwały o dopłacaniu mieszkańcom do ścieków i wody. Większość pracuje za najniższe pensje, dużo jest emerytów i rencistów.

- Staramy się pomóc najbiedniejszym. Co z tego, że podniesiemy podatki, a ludzie przestaną płacić. Pieniędzy w budżecie i tak nie będzie. To jest kosztem gminy, ale bogatsze od nas samorządy też stosują dopłaty – tłumaczy Wiesław Kmiecik.

Ubywa mieszkańców

Krempna jest największą terytorialnie (204 km kw.), ale najsłabiej zaludnioną (niewiele ponad 1800 osób) gminą w powiecie jasielskim. Najwięcej mieszka w samej Krempnej – około 700. Świątkowa Mała, Świątkowa Wielka, Kotań, Polany, Myscowa, Grab, Ożenna i Wyszowatka to małe wsie. Jest jeszcze osiedle Wrzosowa Polana (między Krempną a Kotanią). W Hucie Polańskiej mieszka jedna rodzina. Natomiast Żydowskie, Ciechań, Świerzowa Ruska, Rozstajne i Nieznajowa są niezamieszkałe. Z tych wsi deportowano ludność łemkowską do Związku Radzieckiego oraz przesiedlono w ramach akcji „Wisła”. Tylko garstka wróciła w rodzinne strony. Przed wojną te tereny tętniły życiem. Na Wisłoce i jej dopływach były liczne koła wodne, które napędzały młyny, tartaki i folusze. Teraz 72 proc. powierzchni zajmują lasy.

Gmina się wyludnia. W 2016 roku liczyła ponad 2 tys. mieszkańców. Jedni umierają, inni wyjeżdżają w poszukiwaniu lepszego życia. Młodzi szukają miejsc do życia bliżej miast, gdzie mają większą szansę na znalezienie pracy. Z Krempnej wszędzie jest daleko, np. do Jasła 35 km. Młodzi nie chcą wracać na ojcowiznę. Po otwarciu granic migracja zarobkowa zrobiła swoje. LKS Wrzos Krempna, jedyny klub sportowy w gminie, z powodu problemów kadrowych wycofał drużynę z rozgrywek. W Krempnej są tylko dwa gospodarstwa rolne. Wcześniej prawie każdy miał przynajmniej po krowie. Czasem ktoś z Polski się osiedla, ale to sporadyczne przypadki.

Z pięciu szkół: w Polanach, Myscowej, Świątkowej Wielkiej i Grabiu i Krempnej, została tylko ta ostatnia. Uczy się w niej 130 dzieci dowożonych z całej gminy.

– Sprzedaliśmy trochę sosny z naszego lasu i kupiliśmy używanego mercedesa sprintera busa na 18 osób. To są kolejne koszty – wymienia wójt.

Były takie lata, że uczniowie nie mieścili się w SP w Krempnej i trzeba było w budynku UG wygospodarować dodatkowe pomieszczenia do nauki.

- W tym roku mamy dużą ósmą klasę – 22 uczniów, a w następnym będzie tylko 9. W niektórych klasach jest 5 dzieci. Emigrują ludzie młodzi, wykształceni, zaradni i przedsiębiorczy. Starsi oraz emeryci i renciści zostają. Mniej ludzi młodych, to mniej urodzeń. Musimy dopłacać do subwencji oświatowej, bo pieniądze idą za uczniem – nie kryje obaw Wiesław Kmiecik.

Do jedynego przedszkola, również w Krempnej, rodzice dowożą 25 swoich pociech. Stary budynek z czasów austriackich, wcześniej użytkowany przez nadleśnictwo, został zmodernizowany i przystosowany na potrzeby przedszkola. Gmina weszła w jego posiadanie na zasadzie zamiany – dała parkowi kawałek lasu, a park narodowy przekazał działkę z budynkiem, który był mu niepotrzebny.

Największy pracodawca

Największym pracodawcą w gminie jest Magurski Park Narodowy (istnieje od 1995 r.), a drugim - urząd gminy. MPN zatrudnia 80 osób nie tylko z gminy Krempna, ale też z Nowego Żmigrodu, Jasła, Lipinek i Dukli.

- Dajemy też bardzo dużo pracy firmom przy przebudowie drzewostanów na gruntach porolnych. Miejscowej ludności udostępniamy nasze łąki do koszenia, a na Rozstajnem i Nieznajowej do wypasu bydła i owiec – mówi Norbert Kieć, dyrektor parku.

Z pracą zarobkową w gminie jest kiepsko. Jeden zakład produkuje drewno do kominków. Jest jeszcze tartak. Są też tacy, co nie mają wyjścia i dojeżdżają do pracy nawet do Krosna.

W Hucie Polańskiej, Myscowej, Krempnej i Świątkowej Wielkiej istnieje ponad 20 gospodarstw agroturystycznych. Właściciele zaczynają się z tego utrzymywać. Jest też kilka dużych gospodarstw hodujących bydło. To najwięksi producenci mleka w powiecie jasielskim (z Myscowej, Ożennej i Wyszowatki).

Drgnęło w branży gastronomicznej. Można wreszcie coś zjeść. Od ubiegłego roku otwarta jest restauracja „Bacówka” w Polanach, przy ośrodku wypoczynkowym w Krempnej funkcjonuje „Ostoja Magurska”, a w centrum Krempnej budowana jest kolejna restauracja. Latem na pstrągi zaprasza smażalnia w Świątkowej Wielkiej.

W tym roku zostaną uruchomione wybudowane baseny nad zalewem.

- Trochę się boję, bo nie mamy doświadczenia. W miastach zamykają baseny. Nie wiem, jak poradzimy sobie z kosztami, przede wszystkim energii – przyznaje wójt. Przez 5 lat nie mogą pobierać żadnych opłat, bo inwestycja była dotowana z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.

Spory z ekologami

Zalew na Wisłoce, atrakcyjne miejsce na wypoczynek i rekreację, miał być motorem napędowym dla gminy. Stało się inaczej. Protesty ekologów zniweczyły plany.

– Prześladują nas, zaskarżają decyzje. Są pieniądze na odmulenie zalewu i nie mogę z nich skorzystać. Zamulenie następuje w wyniku obfitych opadów, rzeka tnie brzegi i znosi do zbiornika. Czekam na decyzje już drugi miesiąc, bo postępowanie zakończone – żali się wójt.

- Społeczeństwo lokalne nigdy nie kwestionowało i nie kwestionuje, że przyroda jest dobrem ogólnonarodowym. Skoro ekolodzy tak troszczą się o nasze tereny, to dobrze by było, żeby społeczność lokalna uzyskała możliwość restrukturyzacji zawodowej, czyli żeby ludzie pracujący w lasach mogli zarabiać na chleb w innych dziedzinach gospodarki. Z ekologów nikt się nie pojawił i nie złożył żadnej propozycji. Oni potrafią tylko eskalować napięcie. Dobro ogólnonarodowe nie powinno generować kosztów dla lokalnej społeczności. Turystyka nie zrekompensowała tego, co ludzie utracili – uważa Wiesław Kmiecik.

Gospodarz gminy w sprawach ochrony środowiska potrafi się porozumieć z MPN.

- Dyrektor parku chce współpracować. Z ekologami nie ma żadnej nici porozumienia. Rozmawiałem z jednym z nich, gdy protestowali przeciw wycince wierzb przy drodze z Krempnej do Ożennej. Tłumaczyłem, że wierzby na poboczu drogi stwarzają niebezpieczeństwo dla ludzi, bo to drzewa łamliwe. Zgodził się ze mną. Byłem pewny, że go przekonałem, ale gdy wydałem decyzję, to pierwszy się odwołał. Uznałem, że rozmowa z ekologami nie ma żadnego sensu – twierdzi wójt Miśkowicz. - Chronimy przyrodę, szanujemy ptactwo, zwierzynę, nie robimy im krzywdy – dodaje.

Na historycznym szlaku

Turystyka jest jedyną szansą rozwoju dla gminy. Przedsiębiorczość sprowadza się do prac zrywkowych w lesie, tartacznictwa, transportu i gospodarstw agroturystycznych oraz rolnictwa.

– Na taki kierunek jesteśmy skazani – zaznacza wójt i w miarę możliwości przebudowuje drogi, które są istotne w turystyce. - Park też wykonuje dobrą robotę, jeżeli chodzi o szlaki i ścieżki turystyczne – chwali sąsiadów Kazimierz Miśkowicz, któremu marzy się trasa rowerowa przez Ciechanię do Huty Polańskiej i z powrotem. - Na razie stworzyli szlak turystyki pieszej dla grup zorganizowanych. Dobre i tyle – dodaje wójt.

Również Norbert Kieć upatruje szans rozwoju gminy tylko w turystyce.

– Powstały baseny, może udałoby się odmulić zalew. Na agroturystyce można zarobić niezłe pieniążki. Innych biznesów tutaj nie będzie. Jesteśmy otwarci – deklaruje dyrektor MPN.

Wiesław Kmiecik o Ciechanii mówi: to nasza perełka.

– Szlak teraz biegnie granicą. Ciechanię można zwiedzać pod opieką przewodnika. Doliny są piękne i warto walczyć, żeby były udostępniane. Leżymy na historycznym szlaku, łączącym trzy narody i kultury – Polaków, Łemków i Słowaków, a nawet trochę Węgrów. Położenie mamy wspaniałe, w samym sercu MPN, lepsze niż Wysowa i Wapienne. O każdej porze roku można uprawiać turystykę – na wodzie, na rowerze lub własnych nogach. Mamy czystą wodę, piękny krajobraz, dostępność infrastruktury turystycznej, zabytki – liczne krzyże i kapliczki, cerkwie i kościoły, cmentarze z I wojny światowej, miejsca bitew. Ponadto cisza, spokój – wymienia atuty szef rady gminy.

Jego zdaniem, nie wszystkie możliwości są w pełni wykorzystane.

- Musimy czerpać z potencjału parku, a park musi udostępniać piękne tereny. Nad produktem turystycznym trzeba pracować. Turyści dodają pewnym miejscom wartości według swojego upodobania – uważa Wiesław Kmiecik. Zauważył, że od pandemii ludzie odkryli Krempną jakby na nowo. - W Bieszczadach i Tatrach zrobiło się ciasno. U nas można przejść cały szlak i nikogo nie spotkać.

Na terenie parku jest 150 km szlaków turystycznych – pieszych i rowerowych. Można z nich korzystać indywidualnie po wykupieniu biletu od 1 maja do końca października. Jedna dolina Ciechanii jest udostępniana tylko za zgodą dyrektora MPN.

- Na Ciechanii nie ma szlaku. W tamtym roku wydałem 30 zgód, nikomu nie odmówiłem, tylko chętni idą tam z naszym przewodnikiem. Na początku nie wszyscy rozumieją, po co im przewodnik, ale jak wracają, to mówią, że nigdy sami by tam nie poszli. Nasz pracownik opowiada o historii i kulturze tych terenów – tłumaczy Norbert Kieć.

Park magnesem turystycznym

Magurski Park Narodowy zajmuje powierzchnię prawie 19,5 tys. ha, w tym ponad 12,7 tys. ha to gmina Krempna. Gmina w całości jest objęta ochroną Natura 2000.

- Ludność jest wrogo ustosunkowana do parku. W lasach było dużo pracy, teraz tylko przy przebudowie drzewostanu wycina się sosnę na gruntach porolnych i trochę buka na potrzeby opałowe. Natomiast park pozwala gminie rozwijać turystykę, mamy wspólne projekty. Pozostałe cele i potrzeby są już niekoniecznie zbieżne z potrzebami mieszkańców. W ustawie o ochronie przyrody park można poszerzyć albo utworzyć za zgodą rady gminy. Gdy tworzyli park, nie było takiego zapisu. Byliśmy przeciwni, ale nacisk na powstanie parku był tak duży, że gmina nie była w stanie się obronić. Gdyby wtedy był ten dzisiejszy zapis w ustawie o ochronie przyrody, to parku by tutaj nie było – jest przekonany Kazimierz Miśkowicz, który zna doskonale nastroje mieszkańców. W większości są rozczarowani, bo gdy powstawał MPN i likwidowano nadleśnictwo, to obiecywano, że turystyka rozwiąże wszystkie ich problemy.

- Ludzie z dużych miast chcieliby, żeby tutaj było dziko, bo przyjechali obcować z przyrodą. Tylko, że oni nie biorą pod uwagę tego, iż byliśmy tutaj, zanim powstał Magurski Park Narodowy. Tutaj żyjemy, mamy swoje rodziny, dzieci chodzą do szkoły. Nie wiem, czy oni w swoim mieście byliby zadowoleni, gdyby przyszło im wozić dziecko do przedszkola 16 kilometrów – mówi Wiesław Kmiecik z Wyszowatki.

Dyrektor MPN zaznacza, że współpracują z gminą Krempna przy budowie infrastruktury turystycznej, m.in. altan z zadaszeniem.

– Pierwszym celem, bo po to powstał park, jest zachowanie wartości przyrodniczych, dziedzictwa kulturowego, przyrody w stanie nienaruszonym. Jednym z następnych celów jest udostępnianie turystyczne parku i edukacja ekologiczna. Musimy tak wszystko układać, że przyroda jest na pierwszym miejscu, ale wszystko da się pogodzić. Park jest bardzo otwarty na turystów – podkreśla Norbert Kieć i podaje przykłady: platforma widokowa z lunetą na górze Wysokie oraz miejsca ogniskowe w dawnej wsi Żydowskie i Foluszu czy trasa na Nieznajowej - połączenie szlaku turystycznego pieszego, rowerowego, konnego i także przystosowanego dla osób na wózkach inwalidzkich.

- Nie mam żadnych uwag, jeżeli chodzi o współpracę z gminą Krempna, dogadujemy się. Raz jedna strona musi iść na jakieś ustępstwa, raz druga, ale zawsze jakiś kompromis znajdziemy – podkreśla dyrektor parku.

Mieszkańcy są skazani na park. Innej drogi nie ma. - Są sytuacje sporne, jak w życiu, i trzeba się dogadywać – uważa Wiesław Kmiecik.

Do gospodarstw agroturystycznych przyjeżdża coraz więcej ludzi na wypoczynek. – Gdyby park nie był udostępniany, to zapewne turystów byłoby mniej – jest przekonany dyrektor MPN.

Niepokoje

Budzą niepokój mieszkańców zapisy w planie ochrony parku. Taki plan tworzy się na 20 lat. Chodzi o zestaw działań, które park zamierza podjąć w takim okresie. Tworzenie takiego planu wynika z ustawy.

W opracowaniu planu powinna brać udział społeczność lokalna, chociaż jej opinia nie jest wiążąca dla ministerstwa.

- Dwa razy plan uzyskał negatywną opinię rady gminy – przyznaje jej przewodniczący. Punktami spornymi były strefy buforowe od granic parku oraz korytarze ekologiczne migracji zwierząt. – Będzie kolejna debata nad planem. Ludzie boją się, że w znaczny sposób będzie on ograniczał tutaj życie – przyznaje Wiesław Kmiecik.

W MPN zaczęli tworzyć nowy plan ochrony w 2015 r. Norbert Kieć przyznaje, że plan był dwa razy na konsultacjach.

- Odbiór nie był do końca pozytywny. Myśmy teraz ten plan zmienili – zaznacza dyrektor. – To nie są żadne zakazy i nakazy, tylko to mogą być propozycje do przyszłych dokumentów planistycznych dla 7 gmin, gdyby takie dokumenty miały być tworzone.. Podkreślam – nie ma tam żadnych obostrzeń związanych z działalnością gminy czy miejscowej ludności. Wskazane jest, co możemy w parku robić, udostępniać turystycznie, w jakich wydzieleniach możemy prowadzić przebudowy, a w jakich nie będziemy, bo są tam drzewostany zgodne z siedliskiem – uspokaja dyrektor parku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Gmina Krempna i Magurski Park Narodowy. Niełatwa symbioza - Nowiny

Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto