Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jaślanie w anegdocie. Część szósta: Stefan Jaracz

Wiesław Hap
Kontynuujemy przedstawianie opowieści o bohaterach książki pt. „Sławni i zapomniani jaślanie w ciekawostkach i anegdotach”. Dziś przybliżymy postać wybitnego polskiego aktora, Stefana Jaracza.

Przyszedł na świat w 1883 r., w Żukowicach Starych koło Tarnowa. Był chłopięciem dość niesfornym, upartym i, jak to się dziś mówi, trudnym. Jego biograf Edward Krasiński podaje, że chodził z wiecznie podbitym okiem, w dwa tygodnie zdzierał każdorazowe ubranie i brał za to "rżnięcie w tyłek”.

Debiut sceniczny w Jaśle

Chociaż w nauce osiągał niezłe rezultaty, ze świadectwem klasy siódmej „z postępem niedostatecznym” i wpisem „obyczaje naganne” został relegowany z gimnazjum w Tarnowie za lewicowe poglądy. Nad nieborakiem ulitował się dyrektor Józef Słowiński i rok szkolny 1901/1902 Jaracz rozpoczął w gimnazjum jasielskim. Podczas pobytu w Jaśle współorganizował tzw. Bibliotekę Prywatną, ukrytą przed władzami szkolnymi wypożyczalnię książek dla gimnazjalistów. Najprawdopodobniej też w Jaśle zaczął pisywać poezję. W 1902 r. ogłosił do publikacji wiersz i krytyczne artykuły w czasopiśmie „Promień”. Później zamieścił tam wiersze o biedzie, nędzy i krzywdzie zwyczajnych ludzi.

W maju 1902 r. jasielscy gimnazjaliści z teatru szkolnego wystawili „Wesele” Wyspiańskiego. Sztuka ta była prezentowana na scenie salki gimnastycznej, a nie, jak twierdzą niektórzy, na deskach scenicznych gmachu jasielskiego „Sokoła”, którego budowa dobiegła końca dopiero w 1903 r. Jaracz zagrał trzy role: Nosa, Dziennikarza i Kaspra. Widzem tego spektaklu był późniejszy historyk literatury i profesor Stanisław Pigoń, wtedy uczeń czwartej klasy gimnazjum. Tak opisywał występ Jaracza:

Jakże on grał! Nigdy później nie widziałem lepiej zagranej roli Dziennikarza. Było coś przerażająco szczerego, rozpaczliwie bolesnego w tej „spowiedzi dziecięcia wieku”.

Sukces sceniczny nie szedł jednak w parze z nauką. Na koniec roku szkolnego nasz bohater otrzymał egzamin poprawkowy, który zdał, ale z obniżonym zachowaniem - za „obyczaje naganne” i z adnotacją jak rok wcześniej: „odchodzi bez przeszkód”. To oznaczało wydalenie. Przeniósł się zatem do gimnazjum w Bochni, w którym zdał maturę. W 1904 r. w krakowskim piśmie satyrycznym „Liberum Veto” opublikował pamflet autobiograficzny „O studencie tułaczu”. Opisał w nim ironicznie swoje losy podczas nauki w gimnazjach: tarnowskim i jasielskim, nazwanych tam Marnów i Prasło.

Artysta barwny na scenie i w życiu

Kiedy pojawiał się na scenie, wywoływał owacje publiczności, a większość krytyków rozpływała się w entuzjastycznych recenzjach. Ciekawe anegdoty na temat Jaracza przypominał aktor, Igor Śmiałowski. Oto jedna z nich.

Stefan Jaracz spędzał kiedyś wakacje w towarzystwie swojej córki i Stanisława Daniłowicza w Zakopanem. Pewnego ranka Jaracz „poszedł w Polskę” i zginął. Staś i Jaraczówna udali się na poszukiwanie i… odnaleźli go wreszcie u „Karpowicza”. Siedział nad niedopitym kieliszkiem. Ujrzawszy wchodzących uniósł brew: Stasiu - rzekł schrypniętym głosem - cały dzień ciebie szukałem!

Jaracz, który w dzieciństwie i młodości doświadczył biedy, w późniejszych czasach lubił chować sobie „zaskórniaki” na „czarną godzinę”, banknoty wkładał do książek ze swojej biblioteki. Któregoś dnia był z Daniłowiczem w restauracji i podczas regulowania rachunku za obiad, zabrakło mu pieniędzy. Wówczas powiedział do kolegi: „Stasiu, skocz no do mnie do domu, w „Zawiszy Czarnym” znajdziesz dwieście złotych”.

Z kolei Antoni Słonimski wspominał:

Opowiadał mi raz Stefan Jaracz, jak grał starego Moora w „Zbójcach” Schillera. Scena miała przedstawiać las. Była więc płachta z wymalowanymi drzewami i parę skrzynek drewnianych, które imitować miały pieńki drzew. Były świeżo malowane na brązowo. Gdy Jaracz majestatycznie w białej szacie siadł na jednym z tych pieńków - utytłał się dość brzydko. Gdy padły słowa: „Wyprowadźcie Starca w głąb lasu” i Jaracz wstał, i odwrócił się tyłem do widowni, ktoś krzyknął z galerii: „Już nie trzeba!”.

Grając w „Szkole żon” Moliera, zauważył, że występujący z nim Władysław Lenczewski jest pod wpływem alkoholu. Im dłużej grali, tym coraz bardziej było to widać. Stawało się to coraz bardziej komiczne. Jaracz odwrócił się plecami do publiki i zaczął się głośno śmiać. Nie mogący już sobie poradzić z wypowiadaniem kolejnych kwestii Lenczewski, pomimo wsparcia suflera, w końcu poddał się. Chwiejąc się stanął przed widownią, zrezygnowany machnął ręką i wydukał: "To są słowa, których wypowiedzieć niepodobna!”.

Sam Jaracz też robił kolegom różne psikusy. Niezapomnianą przygodę przeżył sam Józef Węgrzyn, który podczas jednej ze sztuk osłupiał, gdy Jaracz podał mu do ręki czyjeś… sztuczne szczęki.

...
Czytelników, którzy chcieliby poznać bliżej postać tego niepospolitego człowieka i innych bohaterów mojej książki, gorąco zachęcam do zapoznania się z tym wydawnictwem. Można je zakupić w biurze Stowarzyszenia Miłośników Jasła i Regionu Jasielskiego przy ul. Śniadeckich 15 (po uprzednim kontakcie telefonicznym - nr tel. 505 661 224) oraz w „Księgarni u Jacka”.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto