Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jasło. Co stało się z torebką pacjentki szpitala, która zmarła na COVID-19?

Jakub Hap
Jakub Hap
GM
Mieszkanka Bączala Dolnego, pani Małgorzata, końcem marca zachorowała na koronawirusa. W ciężkim stanie trafiła do szpitala, gdzie po dziesięciu dniach zmarła. Gdy zabierała ją karetka, miała ze sobą torebkę z pieniędzmi i dokumentami. Przepadła jak kamień w wodę.

Rafał, syn zmarłej, dobrze pamięta ostatnie chwile, kiedy widział mamę żywą. Jest przekonany, że torebkę zabrała ze sobą do szpitala.

- Karetka przyjechała po południu, była godzina 12, może 13. Przed odjazdem dałam mamie walizkę i torebkę. Z tego co pamiętam, mama najpierw trafiła na oddział wewnętrzny, ale jej stan był zły i szybko, po kilku godzinach przenieśli ją na OiOM, gdzie przebywała przez kolejne dziesięć dni, aż do śmierci. Jeszcze tego samego dnia, w którym otrzymałem informację, że zmarła, późnym popołudniem pojechałem po jej rzeczy, wcześniej się zapowiadając. Wydano mi je, ale bez torebki. Gdy się o nią dopomniałem, usłyszałem, że może znajdzie się na drugi dzień. Ale się nie znalazła. Byliśmy z wujkiem w budynku, gdzie urzęduje dyrekcja szpitala, tam też zgłosiliśmy zgubę, ale i to nic nie dało

- żali się syn zmarłej.

Policja umorzyła sprawę

Jako że w torebce był portfel z pieniędzmi (miało w nim być ok. 450 zł), oraz dokumenty (dowód osobisty, legitymacja emeryta-rencisty, dokumentacja leczenia) pan Rafał postanowił zgłosić sprawę na policję. Złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa kradzieży.

- Wszczęliśmy dochodzenie, przesłuchani zostali m.in. ratownicy medyczni i wskazani świadkowie, którzy mogli mieć informacje w tej sprawie, oraz drugi syn zmarłej. Przeprowadzone czynności nie doprowadziły jednak do wykrycia sprawcy zgłoszonego przestępstwa i końcem czerwca postępowanie zostało umorzone

- tłumaczy podkomisarz Piotr Wojtunik, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Jaśle.

O komentarz w sprawie tajemniczego zniknięcia osobistych rzeczy zmarłej poprosiliśmy również szpital. Lek. med. Dariusz Kowalski, zastępca dyrektora placówki ds. lecznictwa potwierdza, że rozpoczynając pobyt w lecznicy pacjentka miała ze sobą torebkę. Co stało się z nią później – nie wiadomo.

- Jak pacjent przychodzi do szpitala, to jego cenne rzeczy składane są do depozytu. Otrzymuje pokwitowanie, i przy wyjściu ze szpitala dostaje z powrotem swoje rzeczy. Gdy ta sytuacja, o której mówimy miała miejsce, nasze oddziały były w większości oddziałami „covidowymi”, wówczas wszystko troszkę inaczej funkcjonowało. Na każdym oddziale jedna sala użytkowana była jako magazyn na rzeczy pacjentów. Oczywiście wszystko było posegregowane, podpisane. Sprawa tej torebki była dogłębnie wyjaśniana, m.in. przez kierowników oddziałów, na których jej właścicielka leżała. Przebywając na pierwszym nie oddała rzeczy do depozytu, torebkę cały czas miała przy sobie. W momencie przeniesienia tej pani na inny oddział, z wyjaśnień kierownika tego oddziału wynika, że już tej torebki nie miała. Jej wszystkie rzeczy były spakowane, jest to udokumentowane, ale torebki nie było

- tłumaczy wicedyrektor.

Syn zmarłej: Jak to możliwe?

Pan Rafał nie kryje rozczarowania umorzeniem policyjnego dochodzenia.

- Jak to możliwe, że rzeczy zmarłego pacjenta tak po prostu znikają?

- oburza się.

Osoby dysponujące informacjami, które mogłyby pomóc w odnalezieniu ciemnej, czarno-brązowej, najprawdopodobniej skórzanej torebki średniej wielkości z portfelem i dokumentami proszone są o kontakt z naszą redakcją.


**ZOBACZ TAKŻE:

**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto