Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jasło. Zwiadowca historii. Poznajcie Bartłomieja Stója, poszukiwacza skarbów

Grzegorz Michalski
Grzegorz Michalski
Znaleziony w trakcie badań pod Grunwaldem średniowieczny grot trzpieniowy od bełtu kuszy fot. Bartłomiej Stój
Swoją przygodę z poszukiwaniami zaczął już w latach młodzieńczych. - Chodziliśmy wtedy na przykład na pobliskie skałki w Sobniowie i szukali tam skamieniałości - wspomina Bartłomiej Stój. Jaślanin od lat zajmuje się poszukiwaniem skarbów ukrytych pod ziemią. Jego działalność obserwuje w mediach społecznościowych na profilu „Zwiadowca historii” ponad 70 tysięcy osób.

Jedni nazywają ich poszukiwaczami skarbów, inni detektorystami lub eksploratorami. Tak naprawdę każdy z nich marzy o odkryciu wielkiego skarbu, choć nie wszystkim jest to dane. Bartłomiej Stój z Jasła przygodę poszukiwaniami zaczął już za młodzieńczych lat.

- Chodziliśmy wtedy na pobliskie skałki w Sobniowie i szukali tam skamieniałości, o wykrywaczach jednak dowiedziałem się ok. 16 lat temu i od razu złapałem tego bakcyla

- wspomina.

Swoje pierwsze poszukiwania zorganizował na ogrodzie za domem.

- Nie znalazłem jednak wtedy zbyt wiele – stare kombinerki, młotek czy jakieś gwoździe. Później wybrałem się na pole na pobliskie pole i znalazłem tam trochę ołowianych kulek z szrapnela (pocisku z okresu I wojny światowej), obrączkę gołębia i moją pierwszą monetę – szeląg koronny Jana Kazimierza z okresu Potopu Szwedzkiego tzw. Boratynkę

- doskonale pamięta jaślanin.

Zaczynał - jak większość poszukiwaczy - od popularnego "kanarka" czyli wyszukiwacza metali marki Garretta ACE250. Pierwszą wiedzę o poszukiwaniach czerpał głównie z internetu oraz z forum Odkrywcy.

- To tam wrzucałem moje znaleziska do identyfikacji, później z czasem sam zacząłem tam identyfikować przedmioty, które znajdowali inni. Miałem tam swojego rodzaju mini bloga, którego prowadziłem wspólnie z przyjacielem od łopaty

- opowiada Bartłomiej.

Poszukiwacze nie mają łatwo

Dawniej by wejść na grunt i rozpocząć poszukiwania wystarczała zgoda właściciela terenu.

- Dopiero w momencie, kiedy znaleźliśmy coś zabytkowego, to zgłaszaliśmy do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków lub starosty. Dziś jest trochę trudniej

- nie ukrywa 36-letni jaślanin.

Obecnie, gdy poszukiwacz otrzyma pisemne pozwolenie od właściciela gruntu, to dopiero na jego podstawie występuje do WKZ o pozwolenie na poszukiwanie zabytków. Inaczej ma to się do poszukiwań na plaży – tam nadal wystarcza tylko zgoda właściciela terenu.

- Nie można też prowadzić poszukiwań na terenie stanowisk archeologicznych. Każdy szanujący się poszukiwacz trzyma się również z daleka od cmentarzy i mogił wojennych

- nadmienia Bartłomiej.

„Polmosy” i blaszki

Jeśli poszukiwacz ma odpowiednie zgody, to przygotowuje sprzęt, ubrania i prowiant.

- Gorzej już z wytypowaniem terenu do poszukiwań i uzyskaniem odpowiedniej zgody, tutaj trzeba wpierw przysiąść nad mapą lub jakąś literaturą, czasem można podążyć za rodzinną legendą czy zasłyszaną informacją. Trzeba też oczywiście i załatwić odpowiednie pozwolenie – przynajmniej od właściciela gruntu, w zależności co chcemy poszukiwać – bo nie wszyscy deklarują że szukają zabytków, są tacy co poszukują meteorytów lub np. Zgubionej obrączki

- opowiada w rozmowie z nami Bartłomiej.

Jednak pasja, to nie tylko znajdowanie skarbów. Podczas poszukiwań eksploratorzy często natrafiają na druciki, blaszki czy popularne "polmosy" (nakrętki od butelek z alkoholem).

- Jednak wszędzie można trafić na coś interesującego, tylko nigdy nie wiemy kiedy to nastąpi. Dla jednego może być to stary guzik, dla innego łuska związana z jakimiś walkami, dla kolejnego będzie to moneta albo jakiś oręż. Ja lubię monety, bo kryje się za nimi wiele informacji i nawet jak są zniszczone, to dają mi sporo radości

- podkreśla poszukiwacz z Jasła.

Takich jak on jest coraz więcej. Bartłomiej nie ukrywa, że poszukiwanie skarbów stało się swego rodzajem "sportem narodowym".

- Ostatnio też bardzo modne są poszukiwania magnesami neodymowymi, które przywiązane na linie wrzuca się do wody i ciągnąc po dnie przyczepiając do niego zalegające tam metalowe obiekty

- opowiada.

Poszukuje po całej Europie

Bartłomiej Stój od kilku lat bierze udział w poszukiwaniach na Grunwaldzie.

- W tym roku byłem już m.in. Na Mierzei czy w pobliskim Braniewie oraz na Twierdzy Srebrna Góra. Najdalej jednak poszukiwałem w Wielkiej Brytanii, tam też znalazłem moją pierwszą rzymską monetę. Szukałem jednak też w Holandii i w wielu innych miejscach

- wymienia.

Jego najcenniejsze dotychczasowe odkrycie, to nieznane cmentarzysko słowiańskie, które znalazł kilka lat temu pod Krakowem i zgłosił do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytów. Uniwersytet Jagielloński prowadził tam kilka lat badania archeologiczne, w których również brał udział i odkrył już blisko 70 grobów Słowianek, a w niższych warstwach gleby zaczęła wychodzić osada z okresu neolitu. Stanowisko to nie ma nadal granicy w żadnym kierunku świata.

Łatwiej jest zacząć

Bartłomiej wspomina, że kiedy rozpoczynał przygodę z poszukiwaniem, to dużo trudniej było z dostępnością wykrywaczy metali.

- Dziś mamy kilkadziesiąt różnych modeli. Wszystko jest zależne tak naprawdę od budżetu jakim dysponujemy oraz rodzaju poszukiwań jakie chcemy robić

- zaznacza.

Niektórzy szukają "drobnicy", czyli mniejszych obiektów z metali kolorowych, inni są nastawieni typowo na "dużego zwierza" albo znaleziska militarne, jeszcze innych interesują tylko poszukiwania w wodzie i na kąpieliskach.

Pasja sposobem na życie

Pasja Bartłomieja z czasem przerodziła się w pracę i tak powstał pomysł otwarcia w Krakowie sklepu dla poszukiwaczy.

- Bloga i kanał Zwiadowca Historii prowadzę już około 8 lat, ale firmę która początkowo była tylko portalem internetowym i sklepem w sieci założyłem formalnie ponad 2 lata temu, pomogła mi w tym drobna dotacja z jasielskiego Urzędu Pracy

- nie ukrywa B. Stój.

Poszukiwacz nie kryje, że "nie sprzedając się" trudno było by wyżyć z samego bloga, na który poświęcał masę czasu.

- Dlatego sprzedaż detektorów i akcesoriów był swego rodzaju koniecznością. Zdecydowałem się otworzyć sklep stacjonarny, bo w moim mieszkaniu było już tyle pudeł że trudno się żyło. Do tego często przyjeżdżali ludzie na odbiór osobisty nawet z odległych o 300km miejsc co utrudniało spokojne domowe życie

- opowiada.

I chociaż pochodzi z Jasła i tutaj zarejestrował swoją działalność, to na miejsce stacjonarnego sklepu wybrał Kraków.

- Daje większy potencjał i możliwości. Natomiast podatki, jako lokalny patriota płacę w Jaśle

- podkreśla.

Bartłomiej wylicza, że w jego sklepie dostępnych jest około 30 modeli wykrywaczy, magnesów neodymowych, akcesoriów do poszukiwań jak i terenowych wypraw czy szeroko pojętego bushcraftu i survivalu. Posiada też spory wybór detektorów dla początkujących i dla profesjonalistów, cewek, pinpointerów, pokrowców, saszetek, gadżetów, środków do konserwacji znalezisk jak i ich czyszczenia.

- Znajdziecie tam przedmioty kolekcjonerskie, jak monety, książki, rękodzieło - w tym wyroby od kowala, noże, biżuterię czy ceramikę. Zapraszam serdecznie i do zobaczenia na miejscu

- podsumowuje.

Sklep Bartłomieja można znaleźć pod adresem: www.sklep.zwiadowcahistorii.pl lub w Krakowie na ulicy Kiełkowskiego 21/LU1


**ZOBACZ TAKŻE:

**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto