Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Klimat przedwojennego Jasła. Tak wspominają je zasłużeni mieszkańcy [ZDJĘCIA]

Jakub Hap
Jakub Hap
Rynek jasielski podczas targu na pocztówce z 1905 r.
Rynek jasielski podczas targu na pocztówce z 1905 r. ze zb. Jerzego Rucińskiego
W latach II wojny światowej Niemcy zniszczyli Jasło w 97 procentach. Odbudowane zostało dzięki determinacji i pracowitości jaślan. Zyskało nowe życie, ale warto przypomnieć klimat i obraz tamtego dawnego, przedwojennego miasta. Przywołajmy zatem wspomnienia profesorów: Stanisława Pigonia i Hugona Steinhausa.

Przez cały czas nauki w gimnazjum mieszkał w Jaśle Stanisław Pigoń (1885-1968). Późniejszy profesor, wybitny historyk literatury polskiej, najwybitniejszy znawca dzieł Adama Mickiewicza i poetów romantyzmu, wykładowca na Uniwersytecie Wileńskim i Uniwersytecie Jagiellońskim, członek Polskiej Akademii Umiejętności oraz Polskiej Akademii Nauk. Był autorem wielu publikacji, m.in. pamiętnika „Z Komborni w świat”, w którego rozdziale „Lata szkolne” barwnie opisał pobyt w mieście nad trzema rzekami. Będąc gimnazjalistą, jeden z najsłynniejszych absolwentów jasielskiego gimnazjum i Honorowy Obywatel Miasta Jasła włączał się w lokalne inicjatywy patriotyczne, naukowe i kulturalne, brał udział w przedstawieniach szkolnych, działał w organizacji narodowej. W okolicznych wioskach wygłaszał odczyty o Tadeuszu Kościuszce.

„Do Jasła za moich szkolnych lat przemysł naftowy sięgał jeszcze niewiele. Linia kolejowa przechodziła przez nie dopiero od kilkunastu lat. Inteligencji miejskiej nie było dużo. Miejscowy sąd okręgowy skupiał trochę palestry: sędziów, auskultantów, adwokatów. Poza tym paru lekarzy, pracowników kolejowych i nauczycielstwo. Zasobność miasta właściwie stała rzemiosłem i targami, które jego dorobki rozpowszechniały po wsiach: żyło ono zatem ze wsi i dla wsi, było jej punktem usługowym. Najwystawniejszy sklep tzw. kolonialny w mieście należał do Dymnickiego: kawa, herbata, wina, korzenie itp. były tam w dużej ilości i w dobrym stosunkowo gatunku. Zachodziłem tam z rzadka po tzw. cukier lodowaty. Na miejscu widocznym rzucał się w oczy napis: Prix fixe, tzn. sklep o cenach stałych. Napis ten był tam pewnego rodzaju zabytkiem. Miał on swoisty sens historyczno-ekonomiczno-obyczajowy. Pozostawał od czasu, kiedy przy braku linii kolejowej sklep obsługiwał głównie okoliczne dwory, szlachtę ziemiańską. Przyzwyczajonym do wojażów trącił on trochę Paryżem, a imponował tym zwłaszcza pośledniejszym dziedzicom, co nie mogąc tamtym dorównać , snobistycznie się do nich dociągali; zadawał im szyku paryskiego”

- pisał Pigoń.

Już w pierwszej klasie gimnazjum jasielskiego młody Stanisław Pigoń zafascynował się literaturą. Z wypiekami na twarzy przeczytał przygodową powieść indiańską Birda, w tłumaczeniu Anczyca „Duch puszczy”, a następnie jakąś prozaiczną przeróbkę „Iliady” Homera. Nic dziwnego, że wraz z kolegami, którzy także poznali te dzieła, wspólnie bawili się w wojowników będących ich bohaterami.

„To była nasza dziewicza puszcza amerykańska, czy w razie potrzeby błonia podilońskie, tam to wprowadzaliśmy w praktykę, cośmy powzięli z lektury”

- wspominał te zabawy na porośniętych wikliną brzegach rzeki Jasiołki Stanisław Pigoń.

Rynek jasielski z okna Steinhausa

Niezapomniany obraz Jasła nakreślił też w „Wspomnieniach i zapiskach” Hugo Steinhaus (1887-1972), urodzony w Jaśle absolwent miejscowego gimnazjum, późniejszy profesor, ceniony matematyk. Był jednym z twórców „lwowskiej szkoły matematycznej”, odkrywcą talentu innego genialnego matematyka - Stefana Banacha, współzałożycielem krakowskiego „Towarzystwa Matematycznego” i „Studia Mathematica”, wykładowcą na Uniwersytecie Lwowskim i Uniwersytecie Wrocławskim oraz szanowanym członkiem Polskiej Akademii Nauk. Zasłynął również jako autor wielu cenionych prac naukowych i publikacji oraz propagator nauk matematycznych. Zyskał miano jednego z największych humanistów wśród uczonych nauk ścisłych oraz twórcy świetnych aforyzmów.
Ten honorowy obywatel Jasła tak opisywał miasto dzieciństwa:

„Patrząc przez okno pierwszego piętra naszego domu zawsze można było zobaczyć coś ciekawego. Rzeźnik prowadził cielę do rzeźni, jedną ręką za kark, drugą za podogonie. Czasem świniarze pędzili kilkadziesiąt sztuk na kolej, biegnąc po bokach i zaganiając wieprze tęgimi kijami, czasem pojawiał się hycel rzucający pętlę z niesłychaną zręcznością, przy krzykach oburzenia publiczności, a skowycie i skomleniu wszystkich psów na Rynku. Rynek był zamieciony porządnie i suchy, z wyjątkiem piątków, kiedy odbywały się targi. Wtedy od samego rana było na co patrzeć. Szewcy z Kołaczyc ustawiali poziome drągi i rozwieszali na nich setki par butów z cholewami z żółtej, grubej skóry. Kataryniarz zjawiał się w największym ścisku i grał „Daisy, Daisy” lub wiedeński walc „Na falach Dunaju”, a białe myszki skakały po katarynce i wyciągały z koszyczka karteczki z przepowiedniami. Czasem przychodził kobziarz, który gniótł pod pachą miech kobzy, drugą ręką bił w bęben, a nogą szarpał sznurek połączony z dzwonkiem na głowie. Był specjalista sprzedający diamentowe osełki do kos i zalewający potokiem wymowy otaczający go tłum gapiów. Ze wszystkich stron nadjeżdżały wozy chłopskie. Konie zjadały siano z cudzych wozów, korzystając z nieobecności woźniców, którzy szukali po sklepach podków, rzemieni, osi, łańcuchów, noży i spirytusu. Kupcy w Rynku kupowali zboże, sprzedawali mąkę, a propinacja, czyli główny wyszynk wódki, była pełna”.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto