Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kmiecikowie z Trzcinicy: Woda zburzyła nasz spokój, ale te święta nie będą smutne. Dzięki dobrym ludziom

Jakub Hap
Gdy odwiedziliśmy państwa Kmiecików tuż przed świętami, próg ich domu przekroczyliśmy nie tylko my, ale również choinka ;-)
Gdy odwiedziliśmy państwa Kmiecików tuż przed świętami, próg ich domu przekroczyliśmy nie tylko my, ale również choinka ;-) Jakub Hap
Gdy 27 czerwca część Trzcinicy znalazła się pod wodą, wielu mieszkańców straciło niemal wszystko, co mieli. W gronie poszkodowanych byli Ewa i Stanisław Kmiecikowie. Dziś, pół roku po ataku żywiołu bolesne wspomnienia wciąż są w nich żywe, ale cieszą się, że dzięki olbrzymiemu wsparciu, jakie otrzymali, uporali się ze skutkami dramatu. Po trwających wiele tygodni pracach budowlanych zniszczony przez wodę dom ponownie jest miejscem, gdzie toczy się normalne życie. Gdzie znów stanęła choinka.

Gdy przyjechaliśmy do Trzcinicy dwa dni po tym, jak żywioł zaatakował, ujrzeliśmy przerażający obraz. Naszym celem była pomoc tym, którzy ucierpieli najmocniej, nagłośnienie ich dramatu, zbiórek pieniędzy na odbudowę zalanych domostw. Na miejscu okazało się, że wybór najbardziej poszkodowanych nie jest możliwy - w tej części wsi, która znajduje się między miejscowym kościołem a granicą z Jareniówką, domów, które woda zalała niemal po sufit, było tak dużo, że ciężko było je zliczyć. Pierwszym, do którego weszliśmy, był właśnie ten, gdzie mieszkają Kmiecikowie - Ewa, Stanisław i ich dwaj synowie. Pani Ewa już wtedy wiedziała, że wydarzenia czerwcowej soboty na zawsze utkną jej w pamięci.

- Jak to wszystko się zaczęło, byłam w pracy. Rano, a nawet późnym popołudniem, jak mąż wyjeżdżał po mnie, bo mocno już lało, nic nie zwiastowało tragedii. O tym, co się dzieje, gdy byliśmy już w drodze, powrotnej informował nas syn - tylko on był w domu. Najpierw mówił, że Młynówka wyszła z koryta, potem że woda jest w ogrodzie, wreszcie, że wchodzi do środka. Nie wiedział co robić, to działo się tak szybko. A syn jest niepełnosprawny...

- relacjonowała Ewa Kmiecik, co chwila załamując głos.

Woda wyrywała drzwi i okna

Gdy zjechali z drogi krajowej nr 28 w stronę kościoła, okazało się, że muszą zawrócić. Droga prowadząca do ich domu była już nieprzejezdna.

- Na szczęście udało się dojechać z innej strony. Do domu musieliśmy wejść oknem, wody w środku było już mnóstwo. To był przerażający widok. Napór wody był taki, że jak trzymaliśmy okna, drzwi na taras, i chcąc ją zatrzymać, podłożyliśmy pod nie meble, wszystko zostało wyłamane, męża wyrzuciło pod wodę. Mógł utonąć, niewiele brakowało... Uciekliśmy na górę (sąsiedzi naszych rozmówców, mieszkający w domach parterowych, w tym rodzice pani Ewy, którzy omal nie zginęli pod wodą, nie mieli niestety takiej możliwości - red.). Pospiesznie zaczęliśmy wyrzucać najważniejsze rzeczy na strych, obawiając się, że i piętro zostanie zalane. Woda ostatecznie nie przykryła tylko trzech ostatnich stopni schodów, czyli na parterze była niemal pod sam sufit

- opowiadała mieszkanka Trzcinicy.

Zakasali rękawy i pomagali

W końcu szalejące opady ustały i ciemna od brudu woda zaczynała odsłaniać to, co kilka godzin wcześniej przykryła. Obraz doszczętnie zdewastowanych pomieszczeń był nie mniej zatrważający od tego, co Kmiecikowie widzieli kilka chwil wcześniej. Szczęściem w nieszczęściu było dla nich oraz dla ich sąsiadów to, że wbrew pesymistycznym prognozom meteorologów w kolejnych dniach niebo było już dla trzcinican łaskawe. Drugą rzeczą, która w tej całej tragicznej historii dodała im otuchy i pozwoliła wierzyć, że nie są w sytuacji bez wyjścia, była pomoc, jaką otrzymali od innych ludzi. Nie tylko bliskich, znajomych, sąsiadów - nawet tych równie mocno dotkniętych przez żywioł, ale i takich, których nigdy wcześniej nie widzieli na oczy.
Jedni zakasali rękawy, by dzień pod dniu, od świtu do nocy w pocie czoła pomagać w porządkowaniu zniszczonych pomieszczeń i podwórka, inni sami, bez niczyich próśb przynosili prowiant, dostarczali ciepłe posiłki, wodę do picia.

- Pomagali również strażacy, przyjechało wojsko… Wszystkim jesteśmy bardzo, ale to wdzięczni

- mówiła sześć miesięcy temu Ewa Kmiecik.

Ludzie pokazali, że nie są obojętni na krzywdę innych

Teraz, gdy od przykrych, ale jednocześnie przywracających wiarę w człowieka doświadczeń mija pół roku i rodzina znów może korzystać z parteru, jej podziw dla pełnej empatii postawy sporego grona ludzi jest jeszcze większy. Kmiecikowie kolejny raz chcą im podziękować.

- To, że tak szybko udało się przeprowadzić remont, dzięki któremu ponownie mamy do dyspozycji cały dom, w tym kuchnię, nie musimy przygotowywać posiłków w jednym z pokojów na piętrze, gdzie znieśliśmy wszystkie sprzęty, to również w dużej mierze zasługa ludzi, którzy potrafili wczuć się w naszą sytuację. Mam tu na myśli nie tylko osoby wspierające nas w pierwszych dniach po powodzi, także finansowo, dorzucając się do internetowej zbiórki, ale i panów z ekip budowlanych czy stolarza od mebli kuchennych - widząc nasze położenie, mimo braku wolnych terminów potrafili tak poukładać sobie prace, że nie musieliśmy na nich czekać kilka czy kilkanaście miesięcy. Im również jesteśmy niezmiernie wdzięczni. To, co przeżyliśmy, pewnie już zawsze będziemy mieć w głowach, każdy, nawet najmniejszy deszcz będzie wzbudzał strach, a w najbliższych miesiącach, może nawet latach zapewne nie raz trzeba będzie stawiać czoła wychodzącej ze ścian wilgoci. Ale mimo to jesteśmy szczęśliwi, że większość trudów, trosk, które spędzały nam sen z powiek po powodzi, mamy już za sobą. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie ci wszyscy, którzy, mimo że mają swoje sprawy, problemy, wyciągnęli do nas rękę. To całe wsparcie, jakie otrzymaliśmy, czuliśmy na każdym kroku - zresztą nie tylko my, ale i inni poszkodowani mieszkańcy Trzcinicy. Było czymś niesamowitym oraz bardzo budującym. Mówi się, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Okazało się to prawdą

- podkreśla pani Ewa.

W święta chcą odpocząć

Choć nie wszystkie niezbędne po powodzi prace budowlane zostały u Kmiecików wykonane, a zbliżających się świąt rodzina wyjątkowo nie spędzi w komplecie (córka Ewelina i jej mąż z powodu obostrzeń związanych z pandemią zostaną na obczyźnie), nasi rozmówcy liczą, że Boże Narodzenie będzie dla nich dobrym, rodzinnym czasem. Takim, w którym wreszcie będą mogli odetchnąć, posiedzieć wspólnie przy choince. Byliśmy świadkami, jak wnosili świąteczne drzewko do domu, cieszyli się tym. Oby ta radość towarzyszyła im przez całe święta.

...
Seria ulewnych deszczów, które przeszły nad Jasielszczyzną w sobotę, 27 czerwca, doprowadziła do mnóstwa podtopień na terenie całego powiatu. Najmocniej ucierpieli mieszkańcy Jasła i gminy Jasło - zwłaszcza ci z Trzcinicy. W wielu domach woda wyrządziła szkody, które uniemożliwiały dalsze w nich funkcjonowanie. Nie brakowało ludzi zmuszonych szukać schronienia u krewnych. Nie wszyscy, jak Kmiecikowie, mogli już wrócić pod swój dach. Wielu wciąż walczy ze skutkami żywiołu. Życzymy im, żeby nadchodzące święta tchnęły w ich serca nadzieję i by jak najszybciej, tak jak bohaterowie naszego reportażu, wrócili do swych domów i normalności.


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto