Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ksiądz Andrzej M. wypytywał spowiadających się, w tym dzieci, o seks? Biskup nałożył na niego zakaz sprawowania sakramentów

Lech Klimek
Lech Klimek
W Gorlicach swoisty sposób prowadzenia spowiedzi przez ks.Andrzeja M. był znany od lat, niektórych zniechęcił do Kościoła.
W Gorlicach swoisty sposób prowadzenia spowiedzi przez ks.Andrzeja M. był znany od lat, niektórych zniechęcił do Kościoła. Polska Press
Ksiądz Andrzej M., ponad 80-letni były proboszcz parafii pw. św. Andrzeja Boboli w Gorlicach, dostał od biskupa rzeszowskiego Jana Wątroby zakaz sprawowania sakramentu pokuty oraz zakaz publicznego sprawowania pozostałych sakramentów. Ma to związek z publicznymi oskarżeniami wobec księdza o nadużycia przy spowiadaniu wiernych.

Sprawa nie jest nowa, lecz teraz odżyła ze zdwojoną siłą. Siedem lat temu pierwsze oskarżenia pod adresem gorlickiego kapłana wysunął jezuita, o. Krzysztof Mądel.

- Jako dziecko byłem molestowany przez księdza. Brał mnie na kolana, podniecał się, mówił, żebym się rozbierał. W pewnym momencie się zbuntowałem. Jako dorosły człowiek wyparłem to z pamięci - wyznał o. Krzysztof Mądel w rozmowie z „Gazetą Krakowską”.

Wypytywał dzieci

Wtedy zakonnik nie podał nazwiska kapłana, który dopuścił się zła wobec niego. Jednak sam ks. M. wydał wtedy oświadczenie, w którym wszystkiemu zaprzeczył. Molestowania miał dopuścić się w połowie lat 70., kiedy był proboszczem w rodzinnej miejscowości ojca Mądla, Zalasowej. Jak jezuita stwierdził w „Gazecie Krakowskiej”, proboszcz wśród spowiadających się dzieci zasłynął szczegółowym wypytywaniem o nocne polucje i o to, jak zgrzeszyły przeciwko szóstemu przykazaniu („Nie cudzołóż”).

W Zalasowej ks. M. pozostał do 1983 r., potem przeniesiono go do Gorlic. Początkowo był wikarym w bazylice, a następnie został proboszczem i budowniczym kościoła pw. św. Andrzeja Boboli. Również w Gorlicach swoisty sposób prowadzenia spowiedzi przez księdza M. był znany od lat. Nikt jednak nie sugerował wcześniej, że doznał ze strony księdza molestowania seksualnego. Jednak opowieści, teraz już dorosłych ludzi, są bardzo poruszające.

Rozmowa na tzw. kolanko

- Tak jak sporej części rocznika lat 70., temat księdza nie jest mi obcy - wspomina Mateusz, dzisiaj 47-letni mężczyzna, ojciec dwójki dzieci. - Lekcje religii były wtedy prowadzone na zapleczu kaplicy funkcjonującej w miejscu obecnego kościoła. Teren przyległy wyglądał jak wielki plac budowy. Dla dzieciaków było to miejsce doskonałe do zabawy, zanim zaczęła się lekcja. Trzeba było tylko uważać na księdza. Złapane na bieganiu po budowie dzieci trafiały na rozmowę, na tzw. kolanko, a tam trafić nikt nie chciał - przypomina mężczyzna.

Do spowiedzi pan Mateusz był u księdza M. bodaj raz czy dwa, ale pytania, na które musiał odpowiadać, oscylowały wokół podglądania rodziców, siostry i generalnie seksu, o którym jak mówi teraz, „miał w tym czasie mgliste pojęcie”.

Żal do duchownych

- Nie chcę wdawać się w szczegóły - opowiada. - Z perspektywy czasu nie mam już żalu do księdza, natomiast mam do innych gorlickich duchownych, którzy tyle lat tkwią w hipokryzji bez cienia refleksji. To, co mnie najbardziej uderzało, to wspomnienie przerywanych przez księdza lekcji religii i wybierania sobie dzieciaka do rozmowy „na kolanku”. Wybierał dziecko, tak jak się wybiera pomidory w markecie - opowiada Mateusz.

Dodaje, że tak jak wiele jego koleżanek i kolegów od tamtych czasów nie chodzi ani do spowiedzi, ani do kościoła. - Nie zabraniam dzieciom chodzić na religię, ale tylko z uwagi na nietolerancyjne społeczeństwo - mówi ze smutkiem. - Chronię rodzinę przed Kościołem, tak jak mogę, bo w moich oczach to instytucja skompromitowana. A wiarę szanuję i nie mam do niej nic.

Dorosłych też wypytywał

Relacje dzieci, które miały kontakt z księdzem, czy to w konfesjonale, czy też w czasie religii to jedno. Druga sprawa to bardzo podobne sytuacje, z którymi miały okazję spotkać się już dorosłe osoby. Tak jest choćby w przypadku 38-letniej obecnie Teresy. Piętnaście lat temu, będąc już mężatką, miała być świadkiem na ślubie kościelnym brata. Musiała pójść do spowiedzi. Trafiła na księdza M.

- To, co pamiętam to fakt, że ksiądz zupełnie nie słuchał, co do niego mówiłam - wspomina. - Uklękłam przy konfesjonale z całym, przecież niewielkim, bagażem, jaki miałam. On chciał tylko jednego, wyznań na temat chorych kontaktów z rodzeństwem. Wypytywał, czy mam braci, czy bawimy się nieskromnie i czy sprawia mi to przyjemność. Zamarłam, gdy zapytał, czy tato mnie dotyka w miejscach intymnych - opowiada.

Spowiedź się przeciągała, a ksiądz dążył tylko do jednego: wymusić na niej przyznanie się do grzechów, których nie popełniła. - Dręczona pytaniami w końcu po prostu skłamałam, że popełniłam grzechy, które on mi wmawiał - dopowiada. - W mojej głowie była tylko jedna myśl, wybiec z kościoła. Nie pamiętam nawet, czy dostałam rozgrzeszenie, czy zadał mi jakąś pokutę - mówi przejęta.

Od tamtej spowiedzi minęło już wiele lat, ale dla Teresy była to - jak deklaruje - ostatnia spowiedź w jej życiu.

- Do kościoła chodzę bardzo rzadko, jednak jestem pewna, nigdy już nie uklęknę w konfesjonale - mówi z przekonaniem. - Wiara jest dla mnie nadal bardzo ważna, ale swoje grzechy wyznaję sama, Bogu w czasie codziennej wieczornej modlitwy. Nie potrzebuję pośredników. Nie ufam im - kończy ze smutkiem.

Osoby poszkodowane i posiadające informacje na temat nadużyć mogą zgłaszać się do diecezjalnego delegata ds. wykorzystania seksualnego osób małoletnich przez osoby duchowne (ks. Piotr Steczkowski, tel. 17 852 44 17; email: [email protected]).


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto