Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O Śmierci na plecach, Czarnym Rycerzu... Przypominamy legendy ziemi tarnowieckiej

Wiesław Hap
Legenda z Roztok na rysunku Bożeny Jurkowskiej. Blada kobieta kazała przenieść się gospodarzowi na drugą stronę rzeki. Potem weszła do chałupy. Trzy dni później wyniesiono z niej trumnę.
Legenda z Roztok na rysunku Bożeny Jurkowskiej. Blada kobieta kazała przenieść się gospodarzowi na drugą stronę rzeki. Potem weszła do chałupy. Trzy dni później wyniesiono z niej trumnę. Bożena Jurkowska
Gmina Tarnowiec, jak zresztą wszystkie gminy powiatu jasielskiego, może pochwalić się bogatą historią i legendami. Przypomnijmy kilka z nich.

O figurze Matki Bożej w Tarnowcu

Z Tarnowcem, tamtejszą świątynią - już kolejną w dziejach - i z miejscową parafią, już od wielu lat ściśle związana jest gotycka Cudowna Figura Madonny z Dzieciątkiem. Jak powszechnie wiadomo dotarła ona do tej miejscowości przez Jasło z Węgier. Legenda głosi, że Matka Boża tak oburzyła się zachowaniem pewnego Madziara, który odważył się w świątyni, w której przebywała, zapalić fajkę, że przeniosła się siłą własnej woli na ziemie bardziej pobożnej Polski. Najpierw do Jasła do kościoła karmelitów, a z miasta nad trzema rzekami do Tarnowca, który odtąd wyjątkowo ukochała.
Inna legenda dotycząca figury Matki Bożej Tarnowieckiej związana jest z okresem zaborów. Któregoś dnia przybyli po nią austriaccy żołnierze. Stała w kaplicy zdjęta na rozkaz władz zaborczych. Oficer nakazał dwójce żołnierzy przenieść ją i załadować na wóz. Mimo ich wysiłków figura nawet nie drgnęła. Wsparła ich kolejna dwójka żołnierzy. I znów powtórzył się identyczny scenariusz. Nie wierząc swym oczom, do statuy podszedł sam oficer zdenerwowany nieudolnością podwładnych. I jego wysiłki okazały się zbyteczne. Po chwili zadumy przeżegnał się i dał rozkaz do odjazdu. Wydarzenie uznano za cud. Tym bardziej, że po wyjeździe Austriaków bez problemu podniesiono figurę i postawiono na dotychczasowym miejscu. Był to dowód, że Matka Boża chce pozostać na ziemi tarnowieckiej już na zawsze.

Grodzisko w Brzezówce

W Brzezówce na terenie tamtejszego przysiółka „Buczyna” znajduje się strome wzgórze „Grodzisko” z lasem bukowym, na którym istnieją pozostałości po jakiejś budowli. W dawnych czasach mówiono, że są tam zakopane skarby. Stąd też nie może dziwić, iż nie brakowało śmiałków, którzy pragnęli je wykopać. Lecz ciągle działa się rzecz dziwna. Co w ciągu jednego dnia odkopano, następnego było już zasypane. Uważano, że w tym miejscu muszą działać jakieś siły nadludzkie. Mieszkańcy wsi i okolic starali się je omijać wielkim łukiem. Kilka lat temu przeprowadzono w tamtym rejonie badania archeologiczne, które dowodzą, że ponad trzy i pół tysiąca lat temu istniało tam rzeczywiście grodzisko zamieszkałe przez ludność, która przywędrowała zza Karpat. Archeolodzy natrafili w tym miejscu na sporo zabytków, swoistych skarbów, m.in. z początków epoki brązu. Jak więc widać, w każdej legendzie jest trochę prawdy historycznej.

Czarny Rycerz z Potakówki

Ponoć w Potakówce dawno, dawno temu na wyniosłym wzgórzu stał stary zamek. Mieszkał w nim groźny rycerz wyprawiający się często ze swoją drużyną na łupieskie wyprawy, przywożąc wiele kosztowności i innych skarbów. Zyskał też zasłużone miano mordercy. Zwano go Czarnym Rycerzem. Nie liczył się z nikim i niczym. Nie znał żadnej świętości. Zabijał nawet oddanych kompanów.
Wreszcie przyszła pora i na niego. W trakcie jednej z kolejnych złodziejskich wypraw doszło do jego osobistej tragedii. Zginął z ręki swych ludzi, którzy następnie powrócili do zamku i zabrawszy wszystkie skarby, odjechali w nieznane. Odtąd nikt nie odważył się zbliżyć do zamczyska, które z roku na rok popadało w coraz większą ruinę. W końcu zapadło się pod ziemię, a na jego miejscu wyrosły drzewa i krzewy. Jak mówi legenda, czasami przy pełni księżyca Czarny Rycerz błąka się po okolicy i szuka swojej siedziby.

Ze Śmiercią na plecach w Roztokach

W Roztokach, około sto metrów poniżej kładki nad Jasiołką, przez którą mieszkańcy wioski kontaktowali się z Warzycami i Zimną Wodą, znajduje się do dziś na rzece bród, zwany „przejazdem”. Dawnymi laty przejeżdżały tam wozy konne i przechodziło bydło na pastwisko. W tym miejscu o kamienistym podłożu, gdzie woda sięga do kolan, przechodzili przez rzekę i ludzie. Mało kto dziś wie, że przenoszono tędy także i Śmierć. Doświadczył tego jeden młody gospodarz z Sądkowej, który wracał od brata z Warzyc. Gdy zbliżał się do „przejazdu” na Jasiołce, zobaczył stojącą nad brzegiem postać kobiety w białej chuście okrywającą jej głowę i plecy. Była bardzo chuda i niesamowicie blada. Kazała mu przenieść się przez rzekę na roztocką stronę. Przestraszony mężczyzna wziął ją na plecy i doznał dziwnego chłodu i uczucia, że ta koścista istota prawie nic nie waży. Gdy znaleźli się na drugiej stronie, kobieta weszła do jednej z pobliskich chat.
Trzy dni później, kiedy znów tamtędy przechodził, zobaczył, że z tej chałupy wynoszą trumnę. Teraz już nie miał wątpliwości, że przenosił na plecach Śmierć. Po kilku tygodniach sytuacja się powtórzyła. Ta sama biała istota poznała rolnika i ponownie kazała się przenieść na drugi brzeg Jasiołki. Tym razem zabrała mu kosę, z którą podążał po żniwach, i weszła do innego domu. Rankiem następnego dnia udał się do Roztok i tam dowiedział się, że w chacie do której weszła tajemnicza kobieta, rzeczywiście w nocy zmarł gospodarz. Po jakimś czasie okazało się, że takich którzy przenosili przez Jasiołkę Śmierć, było więcej…


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto