Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pamięć o m/s „Jasło”, chlubie miasta, odchodzi w zapomnienie. Wciąż żyje we wspomnieniach Jana Telmy

Bogdan Hućko
M/S „Jasło” był bardzo nowoczesnym statkiem pod koniec lat 60. minionego wieku
M/S „Jasło” był bardzo nowoczesnym statkiem pod koniec lat 60. minionego wieku archiwum PLO
Jasło z Bałtykiem w minionych latach łączyło więcej niżby się mogło wydawać. Miasto z drugiego krańca, oddalone o blisko 700 kilometrów od wybrzeża, rozsławiał przez 20 lat statek m/s „Jasło”. Dzisiaj symbolem tamtych lat pozostaje jedynie kotwica wkomponowana w pomnik na Placu Inwalidów Wojennych, sporo pamiątek w muzeum i blisko 95-letni Jan Telma, ostatni z świadków nie tylko świetności drobnicowca, ale też bliskich relacji z załogą statku, z jego kapitanami.

Wielu jaślan po zakończeniu II wojny światowej nie wróciło do miasta, zniszczonego z premedytacją przez Niemców. Często nie mieli do czego wracać. Sterty gruzów bardziej przerażały niż zachęcały do odbudowy domów i ponownego zamieszkania po pożodze wojennej. Dawni mieszkańcy rozpierzchli się po całym kraju, a nawet świecie. Sentyment do małej ojczyzny jednak pozostał. Część trafiła na polskie wybrzeże. Kazimierz Hefka założył w Gdyni „Koło Jaślan na Wybrzeżu”, został jego prezesem. Zbliżała się 600. rocznica lokacji miasta. Wpadł na pomysł, żeby jednemu ze statków nadać imię „Jasło”. W jaki sposób przekonał dyrekcję Polskich Linii Oceanicznych, aby 84. statek budowany na zlecenie polskiego armatora w duńskiej stoczni w Aalborgu ochrzcić nazwą rodzinnego miasta, nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że w tych staraniach nie był sam. Miał mocne wsparcie jeszcze kilku osób z jasielskim rodowodem. Decydenci polityczni przyklasnęli pomysłowi. W tamtych czasach każda rocznica najczęściej była czymś czczona. 600 - lecie Jasła było idealną okazją.

Obrońca Jasła w 1939 roku

Kazimierz Hefka to jeden z obrońców Jasła we wrześniu 1939 r. Był uczniem jasielskiego gimnazjum. Maturę zdał w 1938 r. Później wstąpił do Szkoły Podchorążych przy 21. Dywizji Piechoty Górskiej w Cieszynie. Ukończył ją w lipcu 1939 r. po czym został przydzielony do 1. Pułku Strzelców Podhalańskich w Nowym Sączu. W sierpniu 1939 r. wszedł jako dowódca w skład 2. plutonu ppanc. w ramach Batalionu Obrony Narodowej w powiecie gorlickim. Około 25 sierpnia jego pluton zajął stanowiska bojowe na południowym stoku Magury Małastowskiej. W początkach września, pod wpływem silnego natarcia niemieckiej dywizji i po wycofaniu batalionu w góry, Kazimierz Hefka postanowił przebić się wraz z całym oddziałem przez pasmo Beskidu Niskiego. Pluton dotarł do Jasła w chwili pojawienia się tutaj Niemców. Na tzw. Pohulance podporządkowano go dowództwu batalionu 4 pułku KOP. Batalion zorganizował obronę Jasła. Pluton Kazimierza Hefki otrzymał zadanie strzeżenia przedpola między rzeką Wisłoką, rafinerią w Niegłowicach a lasem niegłowickim. 8 września około godz. 7.30 rozpoczęło się natarcie niemieckiej artylerii. Niemcy coraz dokładniej wstrzeliwali się w rejon obrony batalionu. Wkrótce rozpoczęła się walka w bezpośredniej styczności. Zadaniem Kazimierza Hefki była obrona przed atakiem czołgów. Około godziny czwartej po południu batalion został ostrzelany. Dowództwo zdecydowało się wycofać batalion jeszcze przed nocą, by po oderwaniu się od nieprzyjaciela i zajęciu nowych stanowisk kontynuować walkę. Wśród gęstego ognia pluton Kazimierza Hefki przeciągnął armaty w kierunku parowozowni, by następnie wraz z całym batalionem wycofać się ulicami Kościuszki, Rejtana, Floriańską w kierunku Sobniowa i dalej szosą w kierunku Czeluśnicy i Tarnowca.

Zbudowany w Danii

Matką chrzestną m/s „Jasło” została żona sekretarza Ambasady Polskiej w Kopenhadze Wiktoria Wanda Wojtal. Uroczyste wodowanie odbyło się 1 kwietnia 1967 roku.

- „Nadaję ci imię polskiego miasta Jasła. Pływaj szczęśliwie po morzach i oceanach świata, rozsławiaj dobre imię polskiej bandery, polskiego marynarza i duńskiego stoczniowca”

- wypowiedziała sakramentalną formułę matka chrzestna „Jasła”.

- Dla naszego małego miasta, tak okrutnie doświadczonego przez wojnę, był to powód do dumy

- podkreśla Jan Telma, gromadzący wszelkie pamiątki o statku, a którego historia nierozerwalnie przez wiele lat splotła się z jego życiem.

Podniesienie bandery, równie uroczyste jak wodowanie, odbyło się 7 sierpnia 1967 r. przy Nabrzeżu Francuskim w Gdyni z udziałem między innymi 15-osobowej delegacji z Jasła. Władze przekazały w darze wykonany z brązu herb miasta, a firmy jasielskie różnych branż symboliczne gadżety.

- Naftowcy podarowali makietę szybu, rafineria - model wieży destylacyjnej, huta szkła - patery zdobione herbem, a Pektowin - trzy beczułki wina

- uśmiecha się Jan Telma.

-Wszystko dla upiększenia statku i podkreślenia więzi łączącej go z miastem, którego imię nosił

- dodaje.

„Jasło” było bardzo nowoczesnym statkiem o nośności 2700/3350 DWT, długim na ponad 100 i szerokim na prawie 15 metrów. Motorowiec, dla którego silnik został wykonany w Polsce, miał 168 tysięcy stóp sześciennych kubatury załadunkowej. Rozwijał prędkość 14 węzłów na godzinę. Na pokład mógł zabrać ośmiu pasażerów.

- To był piękny statek. Robił na wszystkich wrażenie

- zachwyca się po latach Jan Telma, który miał okazję kilkakrotnie na nim być podczas pobytów w Gdyni. Zawsze podczas pobytu nad morzem, jeżeli tylko „Jasło” cumowało w porcie, był zabierany przez marynarzy na pokład.

- Zwiedziłem wszystkie pomieszczenia, miałem okazję i mogłem wszędzie zajrzeć

- dodaje z satysfakcją. Nigdy jednak, bo obowiązki zawodowe na to nie pozwalały, nie odbył żadnego rejsu.

Po królewsku w Londynie

Statek w pierwszy rejs wyruszył 10 sierpnia 1967 roku do Londynu. Zachował się opis pierwszej trasy. Wiodła ona na południe od wyspy Bornholm, następnie wzdłuż wybrzeży Rugii do Zatoki Kilońskiej. Kapitan Jan Drączkowski był zachwycony parametrami technicznymi, prędkością oraz zwrotnością. Po trzech dniach płynięcia i dotarcia do ujścia Tamizy, m/s „Jasło” wzbudził ogromne zainteresowanie wśród mieszkańców stolicy Wielkiej Brytanii. Po przybyciu do portu, na pokładzie wydano przyjęcie dla gości angielskich, elit żeglarskich. Podejmowano ich tradycyjnym polskim bigosem i kiełbasą z rusztu. W Londynie statek miał iście królewskie powitanie i pożegnanie, gdy po czterech dniach cumowania, wyruszał w drogę powrotną.

- „Wyjście z portu londyńskiego miało oprawę zgoła nieoczekiwaną. Statek oświetlono jupiterami, a w ich jaskrawym świetle filmowano wyjście statku z portu, aż do momentu przejścia między wieżami Tower Bridge”

- relacjonował kapitan „Jasła” Jan Drączkowski.
Na linii angielskiej drobnicowiec najczęściej transportował mięso, całe półtusze. Pływał również na linii śródziemnomorskiej. Zawijał do portów duńskich, niemieckich, greckich, tureckich i syryjskich. Odbył około 250 rejsów pod polską banderą. Jeden z nich zakończył się nieszczęśliwie. 21 grudnia 1969 roku zderzył się w Kanale Kilońskim z innym polskim statkiem „Szczecin”. Statkiem dowodzili, oprócz pierwszego kapitana Jana Drączkowskiego, także Telesfor Bielicz, Władysław Bryndza, Andrzej Stefanowski, Włodzimierz Kwiatkowski, Jerzy Król, Bohdan Kryspin czy Józef Mroczyński.

Jedni nad morze, inni w góry

W czasach gdy m/s „Jasło” zachwycał przygodnych widzów w wielkich portach naszego kontynentu, Jan Telma był kierownikiem działu socjalno-bytowego w Zakładach Tworzyw Sztucznych Gamrat-Erg w Jaśle.

- Firma zatrudniała 3300 osób. Mieliśmy 21 stołówek, ośrodki wypoczynkowe w Rzepedzi, Solinie i Krempnej. Ten w Rzepedzi dysponował 150 miejscami. Nasi ludzie nie chcieli tam jeździć, a marzyli o wyjazdach nad morze. Szukałem więc równego Gamratowi kontrahenta na północy Polski z myślą o wymianie wczasów w ośrodkach wypoczynkowych oraz kolonii. Nasi chcieli jeździć nad morze, a ci z północy do nas, w góry

- opowiada Jan Telma.
Nawiązał kontakty z Polskimi Liniami Oceanicznymi. Przedsiębiorstwa doszły do porozumienia, nawiązały współpracę. Pracownicy Polskich Linii Oceanicznych wypoczywali na Podkarpaciu, w Bieszczadach, ale także w pobliskiej Krempnej, a ich dzieci przyjeżdżały na kolonie do Jasła. Z kolei dzieci pracujących w Gamracie jeździły nad morze. Jan Telma ma mnóstwo pamiątek i dowodów rzeczowych z tamtych lat, dokumentujących współpracę firm. Pokazuje zdjęcia kolonistów z Pomorza w Szkole Podstawowej nr 4 w Jaśle i dzieci pracowników Gamratu podczas wypoczynku w nadmorskich miejscowościach.

- Zawsze naszą bazą były różne szkoły w Gdyni

- zaznacza.

Marynarze pamiętali

Współpraca Jana Telmy z Polskimi Liniami Oceanicznymi przerodziła się w przyjaźń. Przyjacielskie, bardzo bliskie kontakty, utrzymywał z załogą m/s „Jasło” przez wiele lat.

- Bardzo mnie polubili, szanowali i ciągle zapraszali

- wspomina 95-latek, wyjmując z biblioteczki stertę listów, kartek, pocztówek niemal z całego świata. Marynarze z „Jasła” przesyłali mu pozdrowienia i życzenia z portów, do których statek zawijał. Nigdy o nim nie zapominali. Dla Jana Telmy to bardzo osobiste pamiątki, przywołujące miłe wspomnienia sprzed lat.

- Odwiedzali mnie również w Jaśle. Bywali u mnie kapitanowie statku. W tym mieszkaniu, tak jak teraz rozmawiamy, gościłem kapitanów „Jasła” Władysława Bryndzę i Józefa Mroczyńskiego

- podkreśla. W lipcu 1975 roku gościł kapitana Józefa Mroczyńskiego oraz oficerów Leszka Wodniaka i Ewarysta Kuropatnickiego.

Polskie Linie Oceaniczne uhonorowały Jana Telmę wieloma medalami, z których najbardziej ceni sobie jubileuszowy. Z okazji 30. rocznicy powstania PLO, otrzymał także książkę „Polskie Linie Oceaniczne w latach 1951 - 1978” z dedykacją od Stanisława Radziszewskiego. W tej książce zaznaczono białym tuszem na zdjęciu z medalami PLO, te, którymi odznaczano kierownika działu socjalnego Gamratu. Sentymentalną pozycją w bibliotece Jana Telmy jest też inna publikacja - „Królewski statek Batory” autorstwa Jerzego Pertka.

Został pomnik z kotwicą

Patronat nad statkiem sprawował ZTS Gamrat oraz I Liceum Ogólnokształcące w Jaśle. W szkole założone zostało Koło Przyjaciół Morza. Z biegiem lat zainteresowanie statkiem w Jaśle słabło. Wzajemnych odwiedzin i oficjalnych wizyt było coraz mniej. Wspomniane koło w LO przestało istnieć.
Pamiątką po m/s „Jasło” jest pomnik z kotwicą odsłonięty na obecnym Placu Inwalidów Wojennych (nazwa od 2004 r.) podczas Dni Jasła. I to jest pewne. Kłopoty są z datą. W źródłach pisanych naprzemiennie pojawia się 1971 i 1977 r. Niedawno zmarły Henryk Zych, który wspólnie z Tadeuszem Krzyżanowskim przywieźli kotwicę do Jasła, pisał, że odbyło się to w 1977 r. Kotwica nie pochodzi z patronackiego statku, ale z m/s „Oleśnica”. O podarowanie pamiątki morskiej wystąpiło do Polskich Linii Oceanicznych Stowarzyszenie Miłośników Jasła i Regionu Jasielskiego. Pomnik, na którym znajduje się napis „Pamiątka wodowania 10 IV 1967”, wykonał Roman Wojnar. Data nie zgadza się z oficjalnymi dokumentami i zapiskami o wodowaniu „Jasła”, które odbyło się 1 kwietnia 1967 roku. Skąd ta rozbieżność? Tego już chyba nie dowiemy się nigdy. Należy przypuszczać, że to tylko pomyłka.
To miejsce jest także bardzo ważne dla Jana Telmy. W 2014 roku znalazł się w Księdze Honorowej Zasłużonych Związku Inwalidów Wojennych RP. Mając niespełna 18 lat został wywieziony w 1944 roku do obozu pracy przymusowej w Chabówce. Był długoletnim sekretarzem zarządu oddziału ZIW w Jaśle. Ma także inne zasługi jako współtwórca wykonania pamiątkowych tablic w kościele ojców franciszkanów (w hołdzie poległym, pomordowanym i zmarłym inwalidom wojennym w 80. rocznicę powstania ZIW RP) i na dawnym budynku Sokoła (w hołdzie inwalidom wojennym ziemi jasielskiej), odnowienia kopca w Warzycach, poświęconego pomordowanej ludności cywilnej, rekonstrukcji tablicy upamiętniającej wyjście do walki w 1914 r. Jasielskiej Kompanii Strzeleckiej. Pozyskiwał fundusze, sponsorów i materiały. Został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Kiedy w 2004 roku w 85. rocznicę powstania ZIW RP, na wniosek Zarządu Oddziału Związku w Jaśle, Rada Miejska Jasła nazwała skwer między ulicami Asnyka, Czackiego i Sokoła Placem Inwalidów Wojennych, Jan Telma odetchnął z ulgą.

- To, na czym mi bardzo zależało, aby upamiętnić inwalidów wojennych, stało się faktem. Jest i zostanie na zawsze

- mówi z wyraźnym wzruszeniem.

Nie na żyletki

Statek po 20 latach w służbie PLO został wycofany z eksploatacji. 20 maja 1987 roku opuszczono na m/s „Jasło” banderę i wypisano go z rejestru Polskiej Marynarki Handlowej. Jednym z najcenniejszych dokumentów w zbiorach Jana Telmy jest pismo z Polskich Linii Oceanicznych z 14 lipca 1987 roku do naczelnika miasta Jasła oraz do wiadomości Jana Telmy, co świadczy o niezwykle zażyłych kontaktach armatora z pracownikiem Gamratu. Polskie Linie Oceaniczne jako armator statku m/s „Jasło” informują w nim o zakończeniu 20-letniej służby pod biało - czerwoną banderą.

- „Wniósł poważny wkład w realizację planu ekonomicznego przedsiębiorstwa i godnie reprezentował w portach zagranicznych wasze piękne miasto. Obecnie zgodnie z decyzją Urzędu Gospodarki Morskiej i założeniami przedsiębiorstwa o odmłodzeniu floty liniowej, wycofujemy statki, które nie zabezpieczają potrzeb polskiego handlu zagranicznego. Zawiadamiając o powyższym chciałbym w imieniu załogi statku, która brała udział w opuszczeniu bandery oraz własnym podziękować za długoletnią współpracę i opiekę nad statkiem”

- czytamy w piśmie, podpisanym przez Ryszarda Nowaka.

- Przyjąłem do wiadomości. Trochę smutno, ale takie życie, co zrobić

- mówi Jan Telma, składając pismo i pieczołowicie wkładając do oryginalnej koperty z 1987 r.
Drobnicowiec m/s „Jasło” nie został jednak pocięty na żyletki. Zapewne słuch by o nim całkowicie zaginął, gdyby nie Zbigniew Dranka, ówczesny dyrektor Młodzieżowego Domu Kultury w Jaśle, wtedy i dzisiaj dokumentujący wszystko co dotyczy miasta w najmniejszych szczegółach. Korespondował nadal z załogą i armatorem, śledził losy statku.

- Został sprzedany egipskiemu armatorowi Heliopolis Shipping i przemianowany na „Heliopolis Sea”. W tym samym roku zmienił nazwę na „Al Marwa”, a później kolejno nazywał się: „Noor”, „Reefer Star” i „Zubara”. 17 listopada 1998 roku, w pobliżu portu Shuwaikh w Kuwejcie, nagły pożar wybuchł na statku, ten opuszczony przez załogę, spłonął i zatonął

- relacjonuje Zbigniew Dranka.

Pozostała po nim malejąca pamięć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto