Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Patryk Jamuła z Jasła cudem przeżył wypadek w urzędzie miasta. Minęły trzy lata, ale winnych jak nie było, tak nie ma

Jakub Hap
Jakub Hap
Już ponad trzy lata minęły od wypadku, przez który życie Patryka Jamuły rozsypało się jak domek z kart. Wpadając do niezabezpieczonego szybu windy w jasielskim ratuszu, cudem uniknął śmierci. 25-latek z Jasła oczekuje jednego - sprawiedliwości.

Do tragicznego zdarzenia doszło 26 lipca 2017 roku. Patryk Jamuła, kojarzony w Jaśle z gry w piłkę w Czarnych, pracował wówczas dla firmy budowlanej, która jako podwykonawca ocieplała ostatni strop gmachu jasielskiego urzędu miasta. Gdy przenosił materiały budowlane, zapadła się pod nim podłoga. Jak się okazało, stanął na płycie gipsowo-kartonowej osłaniającej wlot szybu windy. Poleciał w dół. Sama winda znajdowała się dziewięć metrów niżej, na parterze. Uderzając o jej dach oraz elementy szybowej konstrukcji, doznał m.in. złamania kręgosłupa, wstrząśnienia mózgu, zmiażdżenia kości lewej ręki oraz złamania prawej łopatki w kilku miejscach.

Bliscy Patryka nie mają wątpliwości - to że przeżył, to cud. Opatrzność czuwała - wiele innych osób, które wskutek podobnych zdarzeń nie straciły życia, wylądowało na wózku. Patryka i to ominęło. Rdzeń kręgowy nie został naruszony. Dwa tygodnie po wypadku wrócił do domu.

Ból przychodzi nocą

Przeszedł operacje nadgarstka i łopatki. Udały się, jednak mimo wielomiesięcznej rehabilitacji, nigdy nie będzie już tak zdrów, jak przed wypadkiem. Wciąż nie jest zdolny do pracy, doskwierają mu bóle w ręce, kręgosłupie. Nierzadko nocą nie dając spać, przypominając o całym dramacie. Chciałby wyrzucić go z pamięci, ale wie, że nie będzie to możliwe - za duże spustoszenie wyrządził, odczuwa jego skutki na każdym kroku. Wystarczy, że przejdzie obok orlika lub włączy mecz w TV. Wprawdzie od niedawna zdarza mu się czasem kopnąć piłkę, jednak marzenia o karierze piłkarza już się nie ziszczą. To czasem boli bardziej niż mocno pokiereszowane ciało.
Ale najbardziej boli go to, że tyle wycierpiał (również psychicznie), a osoba lub osoby winne zaniedbań, których jest to pokłosiem nadal nie zostały ustalone. O ukaraniu ich nie wspominając.

Prokuratorskie śledztwo wszczęte jeszcze w 2017 r. i prowadzone pod kątem narażenia Patryka na „bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu” nadal nie zaowocowało aktem oskarżenia. Mało tego - kilkanaście miesięcy temu prokurator je... umorzył. Nie znalazł podstaw, by kogokolwiek za wypadek Jamuły ścigać.

Patryk oraz jego bliscy nie dali jednak za wygraną. Dzięki zażaleniu na decyzję prokuratury postępowanie zostało wznowione. Ale mijają kolejne miesiące, a przełomu wciąż nie ma.

- Czynności są wykonywane. Był powoływany dodatkowy biegły od budownictwa, jego opinia już jest. Co dalej - myślę, że jakieś decyzje zostaną podjęte niebawem -

mówiła w styczniu Iwona Czerwonka-Rogoś, szefowa Prokuratury Rejonowej w Krośnie. Od tej rozmowy minęło dziesięć miesięcy. Śledczy czekają na kolejną opinię, zapewniając, że finał postępowania jest blisko.

- Czynności zmierzają ku końcowi. Opinia praktycznie jest już gotowa. W tym tygodniu powinna przyjść - zapewniał we wtorek, 13 października, prowadzący sprawę Patryka prok. Grzegorz Kazimierski. Próbowaliśmy dopytać, czy wkrótce będzie gotowy akt oskarżenia. - Proszę zadzwonić w czwartek lub piątek - zaproponował prokurator.

Śledczy: rozumiemy niecierpliwość Jamuły

Końcem tygodnia, jak również w poniedziałek, nie udało nam się porozmawiać. Kiedy dzwoniliśmy do prokuratury, prok. Kazimierski był niedostępny. Zamieniliśmy za to kilka słów z wiceszefem placówki, prokuratorem Sławomirem Merkwą.

- Dalej nie mamy tej opinii. A ona ma mieć kluczowe znaczenie dla sprawy. Te opinie, które dotąd uzyskiwaliśmy, były ze sobą nie do końca spójne

- tłumaczy prok. Merkwa.

Przyznaje, że postępowanie toczy się zdecydowanie za długo. Ale nie widzi w tym winy placówki, w której pracuje.

- Ta sprawa i nam spędza sen z powiek, bo rzadko zdarza się, żeby tak długo sprawę prowadzić. Rozumiemy niecierpliwość pokrzywdzonego, zwłaszcza że chodzi też o kwestie odszkodowawcze. Nie wiem, dlaczego biegli działają tak ślamazarnie, w dodatku pomijają istotne szczegóły. Nie mamy na to wpływu. My musimy ustalić, czy wykonawca prac budowlanych mógł wiedzieć, jak wyglądał strop, czy nie wiedział i nie mógł się dowiedzieć. Dlatego chcieliśmy uzyskać jasną, czytelną opinię biegłych

- tłumaczy wiceszef prokuratury.

Patryk Jamuła śledztwo określa mianem nieporozumienia.

- Ile można czekać na sprawiedliwość... to niepoważne

- kwituje 24-latek. Do tematu wrócimy.


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto