Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pożegnanie Gorayskich. Hrabia Tomasz z Szebni zmarł kilka godzin po żonie Annie. Łączyła ich wielka miłość, ale też pasja – narciarstwo

Jakub Hap
Jakub Hap
arch. GBP w Jaśle z/s w Szebniach (1), Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN (1)
To była – dosłownie – miłość aż po grób. 20 stycznia zmarł hrabia Tomasz Gorayski, wywodzący się ze znanej na Jasielszczyźnie, szlacheckiej rodziny Gorayskich, właścicieli dworu w Szebniach. Jego małżonka, Anna, odeszła… kilka godzin wcześniej. Obydwoje byli cenionymi instruktorami narciarskimi. Dożyli pięknego wieku – on miał 95 lat, ona 90.

Tomasz Gorayski urodził się 29 grudnia 1927 roku w Szebniach koło Jasła, i mieszkał w tej miejscowości do trzeciego roku życia. Po śmierci ojca Dymitra (zmarł w sanatorium Chur w Szwajcarii na tyfus), matka – Anna Maria – w 1934 roku ponownie wyszła za mąż. Jej drugim wybrankiem był Ignacy Potocki, wdowiec z Rymanowa, właściciel domu uzdrowiskowego. Jak pisze w książce "Dzieje rodu Gorayskich" Zofia Macek, regionalistka z Szebni, podczas okupacji niemieckiej ojczym Tomasza Gorayskiego czynnie angażował się w działalność patriotyczną, m.in. ukrywając pod swoim dachem polskim oficerom i akowców poszukiwanych przez gestapo. Gdy Niemcy odkryli, co robi, ukrywał się m.in. w podkrośnieńskich lasach. Jego żona wraz z trójką dzieci, w tym z Tomaszem, uczącym się w ramach tajnych kompletów w Krośnie, gdzie zdał tzw. małą maturę, mieszkała wówczas w swoim rodzinnym dworze w Izdebkach koło Brzozowa (co ciekawe, według niektórych źródeł T. Gorayski przyszedł na świat nie w Szebniach, ale właśnie tam - JH).

Od września 1944 roku Gorayscy pomieszkiwali u brata Anny, profesora Andrzeja Mycielskiego, w podkrakowskich Myczanowicach. Już w styczniu 1945 roku zmuszeni byli uciekać z linii frontu i znaleźli schronienie w Krakowie.

- Po wyzwoleniu Krakowa, rodzice dostali mieszkanie, w którym w czasie okupacji miało siedzibę gestapo (…). Nastały ciężkie, powojenne czasy, trudno wyżyć, brak pieniędzy i pracy. Ojczym z wujek „założyli” plażę nad Wisłą, ale zbankrutowali

- wspominał po latach Tomasz Gorayski, cytowany na łamach książki Zofii Macek.

Gdy Ignacy Potocki został organizatorem i inspektorem dolnośląskich uzdrowisk, wraz z żoną i dziećmi związał się ze Szczawnem-Zdrojem. W drugiej połowie lat pięćdziesiątych ub. stulecia rodzina przeniosła się do Warszawy. Tomasz Gorayski studiował wychowanie fizyczne we Wrocławiu, jednocześnie pracując na stacji paliw, a później jako rachmistrz w Wałbrzychu. Po godzinach, hobbystycznie oddawał się turystyce pieszej i narciarskiej, oraz – w Górach Sokolich koło Kowal – zgłębiał tajniki alpinizmu. Z czasem turystyka i narciarstwo z pasji przekształciły się w główne zajęcie i źródło utrzymania hrabiego z Szebni.

- Brał udział w pracach przy budowie wyciągów w Karpaczu i Szklarskiej Porębie – był tam kierownikiem administracyjnym budowy II odcinka na Szrenicę. Pracował też przy wytyczaniu nartostrad, którym właśnie on zaproponował nazwy: Puchatek i Lolobrygida. W roku 1956 został zastępcą kierownika Grupy Sudeckiej GOPR i na tym etacie pracował do 1959 roku. Również w 1956 został instruktorem wykładowcą Polskiego Związku Narciarskiego. Następne dziesięciolecia to wytężona praca w strukturach GOPR, PTTK i środowiska instruktorskiego w PZN

- przybliża życiorys Gorayskiego na stronie Stowarzyszenia Instruktorów i Trenerów Narciarstwa Polskiego Związku Narciarskiego jego prezes Jacek Żaba (opierając się na wspomnieniach Andrzeja Mateusiaka, który przed kilkoma dniami, już po śmierci Tomasza Gorayskiego podzielił się na Facebooku archiwalnymi fotografiami związanymi z hrabią).

Tomasz Gorayski uznawany jest za jednego z pionierów karkonoskiego narciarskiego alpinizmu, zwanego dziś ski-touringiem. Był twórcą klubu wysokogórskiego, który skupiał amatorów wspinaczki skałkowej.

- Szkoliłem się w tej dziedzinie na kursach w Tatrach

- przywołuje jego słowa Zofia Macek.

Po przeprowadzce do Szklarskiej Poręby został ratownikiem górskim, następnie kierownikiem GOPR i kolejki liniowej na Szrenicę. Przez krótki czas pracował też jako kierownik schroniska na Śnieżce, zmagając się z uciążliwymi wówczas na terenie granicznym kontrolami funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Później oddał się w zupełności narciarstwu oraz przewodnictwu na terenie polskich i czeskich Sudet. Wytyczał szlaki turystyczne, wyznaczał miejsca odpowiednie do budowy wyciągów narciarskich, pilotował wycieczki do Pragi. Działał w Polskim Związku Narciarskim i Polskim Towarzystwie Turystyczno-Krajoznawczym, udzielał się jako wykładowca. Będąc zapalonym narciarzem, uczestniczył w licznych zawodach narciarskich. Był też instruktorem narciarskim oraz – jak podkreśla Zofia Macek – „powszechnie znanym, szanowanym i prawym człowiekiem, który pozbawiony rodzinnego gniazda zdobył ciężką pracą swoje miejsce na Ziemi”.

Ponad pół wieku upłynęło mu na realizowaniu rozmaitych aktywności związanych z hobby i pracą jednocześnie – nie tylko w ojczyźnie, ale też w Austrii czy we Francji. Nieustannie podnosił własne kwalifikacje.

- W Chamonix-Mont-Blanc (…) szkolił się na kursie dla instruktorów narciarstwa i górskiej wspinaczki

- wymienia Zofia Macek.

Swoją wybrankę, Annę Marię Katarzynę hr. Mycielską herbu Dołęga, która była córką Ludwika Mycielskiego z Borynicz nieopodal Lwowa oraz Heleny hr. Broel Plater z Białaczewa wziął za żonę w 1960 roku. Podzielała jego pasje narciarskie, również była absolwentką AWF-u – w Krakowie. I ona zapisała się w pamięci wielu ludzi jako ceniona nauczycielka jazdy na nartach, od 1980 roku instruktor-wykładowca Polskiego Związku Narciarskiego. Wspólnie z mężem prowadziła szkółkę narciarską oraz wyciąg narciarski w Szklarskiej Porębie. Wydali na świat czworo dzieci – dwie córki (Elżbieta i Maria) oraz dwóch synów (Piotr i Marcin).

W mieście na Dolnym Śląsku Gorayscy mieszkali do śmierci. W 2019 roku, będąc już w sędziwym wieku, odwiedzili miejsca związane z historią ich rodów – m.in. Rymanów, Izdebki oraz Szebnie.

- Obecnie 92-letni hrabia to niezwykle ciepły, sympatyczny, aktywny i żywotny starszy pan

- można było wówczas przeczytać na łamach Brzozowskiej Gazety Powiatowej.

Jako szczęśliwe małżeństwo Anna i Tomasz Gorayscy przeżyli razem ponad sześćdziesiąt lat. Odeszli… tego samego dnia – 20 stycznia tego roku.

- Rano (…) zmarła 90-letnia Anna. 95-letni Tomasz, przykuty od pewnego czasu do łóżka miał tego ranka dużą gorączkę i spał do popołudnia. Wieczorem odszedł i dołączył do swej ukochanej żony. Tym wspólnym odejściem zakończyli swój udział w zapisywaniu kolejnych kart historii polskiego środowiska instruktorów narciarstwa

- podsumował Jacek Żaba, prezes Stowarzyszenia Instruktorów i Trenerów Narciarstwa Polskiego Związku Narciarskiego.

Pogrzeb Gorayskich odbył się w środę, 25 stycznia. Po mszy świętej żałobnej w kościele parafii pw. Bożego Ciała w Szklarskiej Porębie obydwoje zmarli spoczęli na miejscowym cmentarzu. W niedzielę, 29 stycznia, odprawiona zostanie msza święta w ich intencji w kościele pw. św. Marcina w Szebniach (godzina 11).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto