Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Roman Gogosz już za życia stał się legendą Czarnych Jasło

Bogdan Hućko
Bogdan Hućko
Czarni Jasło najwyższe zwycięstwo w 112-letniej historii klubu odnieśli w 1960 roku. Wygrali w klasie A (wtedy wojewódzkiej) z Walterem Rzeszów 17-0. Pięć goli w rekordowym meczu strzelił Roman Gogosz. Tak przeszedł do historii, chociaż nie tylko tym wyczynem. Za życia stał się legendarną postacią jasielskiego klubu. Jeden z najlepszych snajperów w historii klubu w styczniu br. skończył 80 lat.

Czarni Jasło dla Romana Gogosza to coś więcej niż tylko klub. Gdy umawiamy się na rozmowę, pan Roman proponuje spotkanie w budynku klubowym na stadionie. Ma do tego miejsca przy Śniadeckich 15, gdzie spędził wiele lat, szczególny sentyment.

Z Zabrza na Śniadeckich

Po zakończeniu II wojny światowej, Gogoszowie z małym Romkiem i dwoma córkami, wyjechali z Jasła na Śląsk. Dokładnie do Zabrza. Powód był prozaiczny.

– Ojciec był nauczycielem. Dostał nakaz pracy i musieliśmy jechać

– wspomina pan Roman. A Śląsk, tak jak dzisiaj, wtedy piłką nożną żył na co dzień. Popularnością futbolowi nie dorówna żadna inna dyscyplina sportu. Mały Romek uganiał się za piłką z kolegami na zabrzańskich podwórkach. Dla przyjemności, po szkole szli pokopać piłkę. Wtedy nie myślał o treningach, karierze, klubie, wielkich meczach. Chodziło po prostu o dobrą zabawę.

W 1951 roku Gogoszowie wrócili do Jasła. Ich najstarszy syn stał się duszą towarzystwa dla rówieśników, którym imponował znajomością gwary śląskiej. Gdy zagadał „po ślonsku” miał wokół siebie wianuszek ciekawskich. „Ślonska godka” była na tyle oryginalna, że trudno się dziwić tak dużemu zainteresowaniu kolegów.

Miał wtedy 9 lat. Dalej kopał piłkę, tyle tylko, że już w rodzinnym mieście. Zapisał się do Czarnych, którzy w 1951 roku byli – według komunistycznego nazewnictwa – najpierw Unią, później Spójnią i Spartą. Wszyscy w Jaśle i tak dobrze wiedzieli, że to Czarni, klub założony w 1910 roku i wzorowany – za sprawą Stanisława Adamskiego – na Czarnych Lwów. Mający smykałkę do gry w piłkę, Roman Gogosz trafił do drużyny trampkarzy, której trenerem był Andrzej Dubiel. Później do juniorów, prowadzonych przez Włodzimierza Łyska. Grał także w reprezentacji juniorów województwa rzeszowskiego. W wieku 16 lat zadebiutował w dorosłej piłce w drugiej drużynie jasielskiego klubu.

– Pamiętam ten mecz jak dzisiaj. To była klasa A i graliśmy w Ropicy Dolnej

– odtwarza z pamięci tamto wydarzenie. Przeżycie i uczucie było niesamowite, a ponadto towarzyszący debiutowi stres, tak mocno zadziałał, że utrwalił wiele szczegółów na całe życie. Musiał to być udany mecz młokosa, bo dwa tygodnie później był już włączony do pierwszej drużyny.

– Grałem w Czarnych do dwudziestego drugiego roku życia

– zaznacza pan Roman, o którego upomniało się wojsko.

Dwa lata w Walterze Rzeszów

Poborowy trafił do jednostki Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Rzeszowie, a służąc w wojsku grał w Walterze Rzeszów.

– To był bardzo silny zespół

– wspomina. W barwach Waltera zagrał przeciwko Czarnym Jasło. W sezonie 1962/63 jego drużyna wygrała w Jaśle, do czego sam się walnie przysłużył. W nagrodę otrzymał dwutygodniowy urlop. Dowództwo jednostki obawiało się o jego bezpieczeństwo, czy aby fanatyczni kibice Czarnych nie będą chcieli wyrządzić mu krzywdy.

– Zostałem w Jaśle i włos mi z głowy nie spadł. Byłem nawet na festynie. Wszystko było w porządku, nikt mnie nie atakował, nie zaczepiał

– uśmiecha się Roman Gogosz.

Obawy wojskowych były zapewne w pełni uzasadnione, bo rok wcześniej po przegranym meczu Czarnych z Walterem (1-2) doszło do chuligańskich wybryków kibiców. Jak podaje Marek Dyląg w pracy magisterskiej napisanej w 1993 roku na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach, a później wydanej w formie książkowej w 2000 roku, boisko w Jaśle zostało zamknięte 20 listopada 1961 roku na 8 miesięcy, a mecze miały odbywać się w Krośnie. Wspomina o tym incydencie także Stanisław Fryc w książce „Sto lat Czarnych Jasło 1910 – 2010”.

W podwójnej roli w Maratonie Tarnowiec

Po powrocie z wojska, Roman Gogosz ponownie grał w Czarnych. W jasielskim klubie występował do 1969 roku. Następnie przeniósł się do Maratonu Tarnowiec, gdzie był zawodnikiem i trenerem.

– Długo tam grałem, dopóki sił starczyło. Z klasy B awansowaliśmy do klasy A

– przypomina sukces. Maraton na ówczesne czasy był klubem profesjonalnie zorganizowanym, sponsorowanym przez Inco Veritas. Jeździli na obozy przygotowawcze do Rabki i Rytra.

W Maratonie Tarnowiec został drugim asystentem (pierwszym był Jerzy Schindler) legendarnego Michała Matyasa, olimpijczyka z Berlina (1936), 18-krotnego reprezentanta Polski, selekcjonera reprezentacji Polski, byłego piłkarza Pogoni Lwów, Dynama Kijów i Polonii Bytom, trenera Polonii Bytom, Gwardii Kraków, Warty Poznań, Stali Mielec, Cracovii, Odry Opole, Wisły Kraków, Czarnych Jasło i Górnika Zabrze, z którym w 1970 r. zagrał w finale Pucharu Zdobywców Pucharów na wiedeńskim Praterze z Manchesterem City, przegrywając 1-2.

W 1974 r. decyzją ówczesnych władz partyjnych, połączono Maraton Tarnowiec z Czarnymi Jasło. W rundzie jesiennej w klasie A, nowy klub MZKS Jasło przejął dorobek Maratonu, a Czarni traktowani byli jako rezerwa. Obie drużyny grały w tej samej lidze.

Trener i sędzia

Gdy przestał grać w piłkę w Maratonie, trenował Podhalanina Biecz, LKS Skołyszyn, Sobniów Jasło i Strzelca Frysztak. Zrezygnował z trenowania i zajął się w 1993 roku sędziowaniem. Przez kilka lat był rozjemcą na piłkarskich boiskach na różnych szczeblach rozgrywek. Najwyższą klasą rozgrywką, w której sędziował mecze, była okręgowa.

– Na wyższą ligę nie miałem przebicia

– dodaje z przekąsem.

Powrót do Czarnych

Na Śniadeckich 15 powrócił po kilkuletniej przerwie. W sezonie 1991/92 był asystentem trenera Bronisława Niżnika, zmarłego 8 listopada 2019 roku. Czarni Jasło w tym sezonie zajęli 8. miejsce w III lidze.
Samodzielnie poprowadził drużynę Czarnych w rundzie wiosennej sezonu 1994/95 w klasie regionalnej, odpowiedniku obecnej IV ligi podkarpackiej. Przejął zespół po Marku Bukowskim. Czarnym nie wiodło się jesienią 1994 roku. Na wiosnę pod wodzą Romana Gogosza wygrali osiem meczów z rzędu i oddalili widmo spadku. Nie tylko utrzymali się w lidze, ale zajęli na koniec sezonu wysokie 4. miejsce. Był to największy sukces trenerski Romana Gogosza, którego asystentem w tym sezonie był Ryszard Skuba. W następnym sezonie 1995/96 poprowadził drużynę w czterech meczach rundy jesiennej. Przejął po nim obowiązki trenera Antoni Szpak, a w rundzie wiosennej Czarnych prowadził już Zdzisław Żmigrodzki.

Nigdy już później Roman Gogosz nie usiadł na ławce trenerskiej nie tylko w Czarnych, ale w żadnej innej drużynie.

Było ich trzech

Roman Gogosz przecierał sportowy szlak w rodzinie. Na treningi zabierał młodszych braci. W ten sposób do Czarnych trafili Jerzy (rocznik 1946, zmarł w 1997 roku) i najmłodszy Edward (rocznik 1955, zmarł w 2021 roku). Jednak żaden z nich nie dorównał umiejętnościami Romanowi. Nigdy nie udało im się zagrać razem w jednej drużynie.

– Grałem tylko z Jurkiem. Z Edkiem różnica wieku była zbyt duża, bo aż 13 lat, żebyśmy mogli razem grać

– tłumaczy.

W ślady Romana Gogosza poszło dwóch synów – Piotr (rocznik 1963) i Paweł (1965). Obaj grali w Czarnych, obaj w czasach służby wojskowej w Polnej Przemyśl, a Paweł jeszcze w Stali Nowa Dęba. W chwili obecnej rodzinne tradycje klanu Gogoszów kontynuuje syn Piotra – Konrad. Jest zawodnikiem LKS Czeluśnica.

– Chyba tylko nie grał jeszcze na bramce, a tak to już na każdej pozycji w tej drużynie występował

– mówi o wnuku Roman Gogosz. Trenerzy w Czeluśnicy mają komfort, bo w przypadku braków kadrowych, zawsze mogą liczyć na uniwersalne umiejętności Konrada, co trochę irytuje jego dziadka.

– Drugi wnuk Remigiusz też grał długo w drużynie z Zarzecza. Studiował w Krakowie i przyjeżdżał na mecze

– dodaje.

Środkowy napastnik

Senior rodu był środkowym napastnikiem. Postrachem bramkarzy. Zawsze grał w koszulce z numerem 9. W historii Czarnych jeden z najlepszych snajperów. Nie prowadził własnych statystyk i ile zdobył goli będzie bardzo trudne, a wręcz niemożliwe do odtworzenia. Ówczesna prasa też nie zawsze odnotowywała w każdym meczu strzelców bramek. Nie zachowało się zbyt wiele dokumentów. Zapisał się w historii klubu na zawsze. W 1960 roku, gdy rozgrywki po raz ostatni prowadzone były systemem wiosna-jesień, Czarni wygrali z Walterem Rzeszów 17-0. Dotąd to najwyższe zwycięstwo w oficjalnym meczu ligowym jasielskiej drużyny. Roman Gogosz zdobył wtedy 5 bramek.
W wieku juniora był bardzo szczupły, wątłej budowy, wręcz chucherko. Żeby nabrać masy mięśniowej, klub załatwił mu dożywianie w konsumach milicyjnych.

– Zapisywano w zeszycie co jadłem, a rachunki płacił klub

– wspomina z uśmiechem odległe lata.

Memoriały wspomnień

W styczniu tego roku skończył 80 lat.

– Nadal mnie ciągnie do piłki. Jeszcze bym pobiegał i pograł

– śmieje się Roman Gogosz, od ponad 20 lat na emeryturze. W czasach szkolnych grał w piłkę ręczną i koszykówkę. Z zawodu elektromechanik pracował po skończonej szkole w Zakładach Tworzyw Sztucznych Gamrat w Jaśle, potem w Inco Veritas w Tarnowcu oraz w PKP Jasło jako brygadzista.

Ze smutkiem stwierdza, że wielu przyjaciół z czasów gry w piłkę już nie żyje. Zmarli też obaj jego młodsi bracia. Z wieloma urwał się kontakt, bo wyjechali, niektórzy także za granicę. Roman Gogosz z wielopokoleniową rodziną Czarnych utrzymuje bliskie kontakty. Okazją są chociażby noworoczne spotkania oraz odbywający się od pięciu lat Memoriał Aleksandra Karamona (1934 – 2016). Wtedy wracają wspomnienia. Tych miłych jest więcej.

Na ścianie sąsiadującej ze stadionem przy Śniadeckich powstał mural upamiętniający tych co „dla Czarnych oddali swą pasje i serce, na zawsze zostanie tu dla nich miejsce”. W tym swoistym panteonie znaleźli się Marek Budnik, Jerzy Węgrzyn, Aleksander Karamon i Edward Nazgowicz. Po jednym z memoriałów, Daniel Aleksander, który zaangażował się w organizację meczów upamiętniających Aleksandra Karamona, usłyszał od Romana Gogosza, wskazującego na mural z zasłużonymi dla Czarnych: - „Gdy umrę, to mam tu być”…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto