Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spełnione marzenie Grzegorza Janusza. Jaślanin w sędziowskiej elicie Plus Ligi

Bogdan Hućko
Bogdan Hućko
Fot. archiwum Grzegorza Janusza
Grzegorz Janusz z Jasła znalazł się w elitarnym gronie 26 sędziów siatkarskich, którzy w sezonie 2022/23 będą rozjemcami w Plus Lidze, najwyższej klasie rozgrywkowej mężczyzn w Polsce. Zadebiutuje 1 października w Rzeszowie, razem z Mariuszem Gadziną, na inaugurację sezonu w meczu Resovii z Projektem Warszawa. – Nie ukrywam, że stres jest, ale to nowe wyzwanie dla mnie, które jest zarazem spełnieniem marzeń – zaznacza arbiter.

Nowicjusz w Plus Lidze ma już spore doświadczenie w sędziowaniu meczów na szczeblu centralnym, bo jaślanin od 2014 roku rozstrzyga mecze w najwyższej klasie rozgrywkowej kobiet w naszym kraju Tauron Lidze, wcześniej noszącej nazwę Orlen Liga. W 2021 roku minęło dwadzieścia lat jego przygody z sędziowaniem.

Doświadczenie wyniesione z meczów w lidze żeńskiej na pewno będzie bardzo pomocne w prowadzeniu pojedynków w męskiej ekstralidze, uważanej za jedną z najmocniejszych na świecie, chociaż liga pań i panów to dwa różne światy.

– Doświadczenie jakie zdobyłem powinno mi pomóc, bo siedem sezonów w Tauron Lidze, styczność z telewizją i nabranie pewności, na pewno mi pomoże. Natomiast siatkówka męska jest szybsza, presja większa, zarówno kibiców jak i zawodników. Dobrze, że przeszedłem wszystkie szczeble rozgrywkowe, bo nabrałem więcej doświadczenia. Rzucony na głęboką wodę, to różnie mogłoby być. Taką ścieżkę musi przejść każdy sędzia. Trzeba mieć też dużo szczęścia. Czasami dwoma, trzema piłkami źle pokazanymi, można zepsuć mecz. Oczywiście, w zależności jakie to są pomyłki

– zastrzega się debiutant w Plus Lidze.

Na co dzień Grzegorz Janusz jest nauczycielem wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej nr 4 w Jaśle, gdzie stara się promować sport i siatkówkę wśród najmłodszych adeptów. Jest synem znanego Jerzego Janusza (1947 – 2006), siatkarza Liwocza Jasło i trenera siatkarek MZKS Jasło, Czarnych Jasło, Wisły Kraków i MKS MOS Gamrat Jasło, szkoleniowca z największymi sukcesami w jasielskiej żeńskiej siatkówce.

Wszystko zaczęło się w „czwórce”

Sport od dzieciństwa był obecny w życiu Grzegorza Janusza, bo nie mogło być inaczej skoro ojciec Jerzy Janusz był trenerem siatkówki, pracował w Szkole Podstawowej nr 4 w Jaśle, której uczniami byli jego synowie.

– Zabierał nas na obozy, mnie i brata Arka i Tomka , który też grał w siatkówkę, był sędzią, teraz jest trenerem dziewcząt w UKS MOSiR Jasło. Siatkówka, ze względu na tatę, ciągle była obecna w moim życiu, ale bardziej ciągnęło mnie do piłki nożnej. W Jaśle wtedy była mocna IV liga w Czarnych i Nafcie. Poważna kontuzja w wieku 18 lat wykluczyła mnie z gry w piłkę nożną

– wspomina szkolne lata.

- „Czwórka” zawsze sportem stała. Szkoła znana była z piłki ręcznej, koszykówki, piłki nożnej i siatkówki. Wspaniali nauczyciele i świetna kadra wychowania fizycznego to coś, co pomogło mi w sporcie cały czas się rozwijać . Myślę, że jeżeli chodzi o sport w czwórce to nie można nie wymienić jednego nazwiska – Antoni Wanat, ikona, trener piłki ręcznej, później też piłki nożnej, pod którego okiem stawiałem pierwsze kroki w tej szkole. Wychował wiele pokoleń i co najważniejsze też reprezentantów Polski w piłce ręcznej.

Po kontuzji piłkarskiej, zastanawiał się co dalej.

– Chciałem zostać przy sporcie, ale nie wiedziałem w którą stronę iść

– przyznaje.

- Brat Tomasz próbował swoich sił jako trener, wtedy tato namówił go, żeby zrobił kurs sędziowski. Po kilku latach sędziowania Tomasz uznał, że najlepiej czuje się jako trener i do dnia dzisiejszego prowadzi zespoły na poziomie młodzieżowym i seniorskim w UKS MOSiR Jasło.

Pod okiem Piotra Dudka

Kurs sędziowski ukończył w 2005 roku pod okiem Piotra Dudka z Żołyni, arbitra międzynarodowego, który w swoim CV ma m.in. prowadzenie meczów podczas Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro (2016), mistrzostw świata (2014), ligi światowej. Był dla młodego, początkującego sędziego, mentorem.

– Pod jego okiem się rozwijałem

– podkreśla. Zaczynał, jak wszyscy, od lig młodzieżowych. Sędziował mecze w III lidze w parze między innymi z Markiem Bajorkiem, obecnie sekretarzem w UKS MOSiR Jasło, długoletnim kierownikiem drużyny kobiet.
W 2008 roku został sędzią szczebla centralnego. Ukończył kurs w Warszawie, dający uprawnienia do sędziowania drugiej ligi. Z Podkarpacia wtedy sędzią została także Anna Niedbał, która obecnie jest sędzią międzynarodową, prowadzi mecze w Tauron Lidze, a wcześniej także w Plus Lidze.

- Na ten kurs szczebla centralnego, jako kandydata, wytypował mnie Marek Bajorek

– podkreśla Grzegorz Janusz. Zaczęła się poważniejsza przygoda z sędziowaniem najpierw w II lidze kobiet i mężczyzn, następnie w I lidze męskiej i żeńskiej. Kariera sędziowska przyspieszyła. W 2014 roku był już sędzią Orlen Ligi kobiet. I to z sukcesami. Sędziował finał Orlen Ligi między Grotem Budowlanymi Łódź a Chemikiem Police, mecz o brązowy medal MKS Dąbrowa Górnicza z Volley Wrocław i półfinał Pucharu Polski.
W tym roku awans do Plus Ligi jest zwieńczeniem drogi sędziowskiej. Najwyższa klasa rozgrywkowa mężczyzn w naszym kraju jest apogeum dla Grzegorza Janusza.

– Sędzią międzynarodowym można zostać do 41 roku życia, a ja mam już 44 lata

– uśmiecha się arbiter.

Duży wkład w dojściu Grzegorza Janusza na szczyt sędziowski w piłce siatkowej miało kilku doświadczonych, znanych arbitrów. Pierwszym był wspomniany już Piotr Dudek, który razem z Robertem Dworakiem, sędzią Plus Ligi i obecnie kwalifikatorem, dobrze przygotowali go na kurs centralny w Warszawie.

– Musimy słuchać starszych, doświadczonych kolegów, którzy dobrze nam życzą i podpowiadają. Samemu byłoby ciężko. Z Piotrem Dudkiem z Robertem Dworakiem z Markiem Litwińskim Mariuszem Gadziną , i ostanie parę sezonów z Damianem Licem I Mirosławem Pałką . Dużo cennych uwag przez ten czas. Czasami trzeba było mocnych uwag wysłuchać. Do tego trzeba dużo pokory

– tłumaczy Grzegorz Janusz.

- Pokora, pokora i jeszcze raz pokora oraz praca

– podkreśla.

Odporność na stres

Co powinno cechować sędziego?

- Trzeba być bardzo odpornym na stres. Bez względu na to czy na słupku czy na dole, to nie ma różnicy. Sędzia drugi ma też mnóstwo obowiązków, musi rozstrzygać sporne sytuacje, obaj są odpowiedzialni za przebieg meczu. Odporność na stres i zachowanie spokoju, to jest coś, co sędzia musi posiadać. Także w niższych ligach, które naprawdę ciężko się sędziuje, drugą, trzecią, a nawet młodzieżowe. Jest więcej błędów zawodników. Na wyższych szczeblach rozgrywkowych błędów jest mniej. Stres, presja kibiców, zawodników podczas meczu jest duża. Sędzia nie może dać po sobie poznać, że zdenerwował się, bo zawodnicy to szybko weryfikują, nie tylko w siatkówce, ale także w każdej innej dyscyplinie sportu. To bardzo ważna cecha. Jeżeli się ją posiada, to jest się na dużym plusie, żeby radzić sobie ze stresem, który jest przed każdym meczem. Hale na meczach siatkarskich w Polsce są pełne. Każda hala ma swój klimat, w każdej jest zawsze głośno i z tym też trzeba sobie radzić. Każdy popełnia błędy, większe lub mniejsze, trzeba zapomnieć – jeżeli się błąd popełniło - o tym i sędziować dalej jak najlepiej się potrafi. Mamy challenge, który nam pomaga, ale nie możemy liczyć tylko na technologie. Challenge jest po to, żeby rozstrzygać sporne sytuacje i w wielu przypadkach nam pomaga. Ponadto mecze pokazywane są w telewizji, a kamerze nie umknie żaden szczegół. To także jest dodatkowy stres

– mówi Grzegorz Janusz.

Sędziowie muszą mieć sokoli wzrok, bo piłka leci na zagrywce często z prędkością przekraczającą 100 kilometrów na godzinę.

- Musimy widzieć gdzie spada piłka, ale dużo pomaga nam reakcja zawodników

– przyznaje arbiter z Jasła.

Bez rytuałów i przesądów

Każdy z sędziów ma własny sposób przygotowań do meczu. Grzegorz Janusz nie ma z tym związanych żadnych rytuałów. Nie jest także przesądny. Jedynie nie lubi wracać do domu, gdy coś zapomni, ale to nic szczególnego, bo tak postępuje większość z nas.

- Dzień lub dwa przed meczem już się myśli jak będzie wyglądało spotkanie . Wcześniejszych przygotowań raczej nie ma. Najważniejsza jest koncentracja. Przed meczem jesteśmy dwie godziny wcześniej w hali. Wyciszenie, spokój, rozmowa z drugim sędzią, kwalifikatorem, który mówi nam na co musimy uważać w tym meczu, czego bardziej pilnować. Zawsze staramy się reagować, żeby zamieszania było jak najmniej. Oglądamy też mecze szkoleniowo innych kolegów na powtórkach, żeby jak najlepiej mecze posędziować. I to jest jedna z form przygotowań do meczu

– opowiada Grzegorz Janusz.

- Na każdym meczu obecny jest komisarz zawodów i i przeważnie kwalifikator. Po meczu, kwalifikator omawia z nami mecz, co zrobiliśmy na plus i co na minus , to nam bardzo pomaga. Oceny wystawiają nam nie tylko kwalifikatorzy i komisarze, ale także Polsat Sport, kluby i wydział sędziowski. Po meczu jesteśmy jeszcze co najmniej godzinę w hali. W drodze powrotnej, często długiej, rozmawiamy, analizujemy, co zrobiliśmy źle jako sędziowie, co poprawić

– dodaje.

Wojaże po kraju

Sędziowanie wiąże się z dalekimi podróżami po Polsce. Z Jasła niemal wszędzie jest daleko, nie licząc klubów na Podkarpaciu czy w Małopolsce i na Śląsku.

- Gdy mecz jest stosunkowo blisko na przykład w Bielsku-Białej, to wyjeżdżam po pracy w szkole, ale do Świecia, Piły, Kalisza, Polic czy Bydgoszczy to już wyprawa całodniowa i często powrót bardzo późno lub rano. Zdarzyło mi się już kończyć mecz o 23:50 i wrócić na przykład ze Szczecina o 8:45 prosto na lekcję. Czasem jedzie się 6, 7, a nawet 8 godzin. W zależności gdzie sędziujemy. Powrót najczęściej w nocy. Jeżeli mecz jest w środku tygodnia, a wróci się o piątej nad ranem, to trzeba iść do pracy

– zaznacza Grzegorz Janusz.

Udaje mu się godzić sędziowskie hobby z pracą i życiem prywatnym. Dyrekcja szkoły nie stwarza mu żadnych problemów.

– Dziękuję byłej i obecnej dyrekcji za to, że mogę jeździć na mecze. Myślę, że dla szkoły to także plus, wizerunek związany ze szkołą czy miastem. Dostaję mnóstwo smsów po meczu. Dzieci oglądają mecze i mówią mi: wczoraj widzieliśmy pana w telewizji, a dzisiaj jest już pan rano na wychowaniu fizycznym

– śmieje się Grzegorz Janusz i dodaje, że to bardzo sympatyczne z ich strony. Zachęca ich do oglądania meczów w telewizji, do sportu, a tym samym – jak zaznacza – promuje siatkówkę wśród najmłodszych.

Ma też pełne zrozumienie w rodzinie, bo bez tego byłoby ciężko pogodzić wszystkie obowiązki.

– Dziękuję całej mojej rodzinie żonie Annie, mojej mamie, teściowej. Mam dwójkę dzieci – syna Piotra, ucznia czwartej klasy, który gra w AP Czarni oraz córkę Emilię w ósmej. Od 21 lat jestem sędzią. Trochę, niestety, kosztem rodziny. Nie ma mnie czasami i dwa trzy dni w domu. Jazda w nocy, często z różnymi przygodami, bywa męcząca, a po meczu też jesteśmy zmęczeni. Każdy sędziowany mecz wymaga od nas nie tyle wysiłku fizycznego, co psychicznego. Po powrocie do domu człowiek jest padnięty. Małżonka jest na tyle wyrozumiała, i za to jej dziękuję, że przejmuje obowiązki

- podkreśla.

Nowe wyzwanie

Grzegorz Janusz do elity sędziowskiej w Plus Lidze awansował z drugiego miejsca. Zdaje sobie sprawę, że czeka go nowe wyzwanie, ale cieszy się, bo spełnił swoje marzenia.

– Tak jak w życiu, stawiamy sobie cele, tak ja też postawiłem sobie za cel awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Bardzo cieszę się z awansu. Cel osiągnięty

– uśmiecha się nauczyciel z jasielskiej „czwórki”.

W Plus Lidze będzie występować wiele gwiazd z ostatnich mistrzostw świata.

- Jest komu sędziować i jest przede wszystkim kogo oglądać. Cieszymy się, że mamy tak mocną ligę, w tym sezonie także z udziałem zespołu Barkom-Każany Lwów, który będzie grał w Krakowie

– nie kryje satysfakcji, że przyjdzie mu rozstrzygać mecze z udziałem topowych drużyn, naszpikowanych wielkimi nazwiskami.

Sędzia z Jasła wyznaje bardzo prostą dewizę.

- Pokorę musi mieć każdy sędzia. Pokora, tak jak w życiu, jest ważna. Można czuć, że jest się bardzo dobrym, ale boisko wszystko zweryfikuje. Można przecież także spaść z ligi. Czeka mnie ciągła praca, słuchanie starszych, doświadczonych kolegów. Piotr Dudek jest w naszym wydziale sędziowskim PZPS szefem komisji kwalifikacji. Robert Dworak jest kwalifikatorem. Mariusz Gadzina , Marek Litwiński i wielu innych, których spotkałem na swojej drodze dali mi wiele cennych uwag przed i po meczu. A stres taki pozytywny jest przed każdym meczem. Mniejszy, czasami większy, ale pozytywny. Trzeba sobie z nim radzić. Myślę, że sobie poradzę

– uważa Grzegorz Janusz.

Po latach przypomina sobie, jak z bratem, byli sędziami liniowymi na meczach drużyn prowadzonych przez tatę.

– W domu było sporo uwag. Bardziej zabawowo, tata pośmiał się z nas. Doczekał mojego awansu na szczebel centralny. Myślę, że teraz gdzieś tam z góry patrzy i cieszy się z mojego sukcesu.

Czego życzy się sędziom siatkarskim?

– Tylko samych trafnych decyzji. Chociaż mówią, że połknięcia gwizdka

– śmieje się Grzegorz Janusz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto