Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sylwia nie widzi na prawe oko. Na razie nie ma winnych tej tragedii. Sprawę prowadzi policja

Grzegorz Michalski
Sylwia wspólnie z rodziną wybrała się na szczyt Liwocza, by w sylwestrową noc podziwiać pokaz sztucznych ogni. W pewnym momencie - jak relacjonowała nam jej matka - fajerwerk odbił się od ramienia krzyża, upadł i w momencie eksplodował.

Siostra Sylwii dostała w udo, natomiast 27-latka w oko. Rozpoczęła się walka o jej wzrok. Po 10-dniowym pobycie na oddziale okulistycznym w Krośnie tamtejsi lekarze skierowali młodą kobietę do specjalistów w Lublinie i Katowicach. W kilka dni po wyjściu ze szpitala Sylwia odbyła konsultacje, z których nie miała dobrych wiadomości. Prawe oko nie nadaje się do operacji. Jakby tego było mało, Sylwia po raz kolejny trafiła do szpitala. Lekarze zdiagnozowali podwyższone ciśnienie w uszkodzonym oku.

Kolejne dni, to walka o poprawę wzroku. Lucyna Czapla, matka 27-latki, nie kryje, że liczy na sprawne działanie organów ścigania. - Przecież ktoś za takie wydarzenie powinien odpowiadać. Po tym co się stało Sylwii, nie odpuścimy - podkreśla. Sprawą od początku stycznia zajmują się funkcjonariusze z posterunku w Kołaczycach. Rodzina wynajęła też prawnika, który będzie czuwał nad prawidłowością przebiegu postępowania. Winnych trzeba ustalić. Będziemy monitorować postępy w prowadzonym dochodzeniu.

Nie powinno się strzelać

Postanowiliśmy sprawdzić jak pod względem formalnym wygląda organizacja wydarzenia przy okazji którego, w środku rezerwatu, wystrzeliwuje się sztuczne ognie. Jak przekazała nam Anna Malinowska, rzecznik prasowy Lasów Państwowych, w rezerwatach przyrody nie powinno się używać fajerwerków. Malinowska tłumaczy, że mówią o tym przepisy ustawy o ochronie przyrody.

W ustawie czytamy, że „w parkach narodowych oraz w rezerwatach przyrody zabrania się: palenia ognisk i wyrobów tytoniowych oraz używania źródeł światła o otwartym płomieniu, z wyjątkiem miejsc wyznaczonych przez dyrektora parku narodowego, a w rezerwacie przyrody - przez regionalnego dyrektora ochrony środowiska.

Sprawa dla policji

Tymczasem Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska nic nie wiedziała pokazie sztucznych ogni na Liwoczu.
- Jeżeli rzeczywiście miało to miejsce w rezerwacie, jest to sprawa dla policji. Czy naoczny świadek zgłosił takowe zdarzenie niezwłocznie organom ścigania? - przekazał nam Łukasz Lis z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie. Świadków było wielu, bo sylwester na Liwoczu przyciągnął dziesiątki mieszkańców, jak co roku.

Rygorystyczne przepisy

Działka, na której odbył się feralny sylwester, należy do parafii w Błażkowej. Została kupiona w 2004 r. przez ówczesnego proboszcza. Od tego czasu niespełna 10-arowym terenem zawiadują duchowni. Jak przekazała nam Anna Malinowska z Lasów Państwowych, instytucja zawiadująca lasami nie sprzedaje swoich gruntów. - Wręcz przeciwnie, staramy się jeszcze skupować (prawo pierwokupu lasu). Przypadki, gdy Lasy Państwowe cokolwiek sprzedają są incydentalne i odbywa się to na podstawie poniższych przepisów: Art. 38. ustawy o lasach - wyjaśnia Malinowska. Każdorazowa sprzedaż nieruchomości przez Lasy Państwowe jest zatwierdzana w dyrekcji generalnej LP. - Sprzedaż działki w środku rezerwatu przyrody nie jest możliwa i nie słyszałam o takim przypadku - podsumowuje rzeczniczka prasowa Lasów Państwowych. Do tematu wrócimy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto