Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tajemnicze zaginięcie jaślanina w Niemczech. Kolega 60-latka: "Prosił, by go nie zabijali"

Jakub Hap
Jakub Hap
Rysopis Kazimierza Hendzla: 170 cm wzrostu, piwne oczy, waga około 70 kilogramów. Uwaga: w dniu zaginięcia miał siwą brodę i wąsy. Ubrany był w jasnobrązową kurtkę, spodnie jeansowe, czapkę, nosił plecak.
Rysopis Kazimierza Hendzla: 170 cm wzrostu, piwne oczy, waga około 70 kilogramów. Uwaga: w dniu zaginięcia miał siwą brodę i wąsy. Ubrany był w jasnobrązową kurtkę, spodnie jeansowe, czapkę, nosił plecak. archiwum prywatne / Facebook
60-letni Kazimierz Hendzel z Jasła 3 listopada pojechał do pracy do Niemiec. Według mężczyzny, który miał mu towarzyszyć, na obczyźnie obydwaj zostali porwani. Historia przedstawiona bliskim jaślanina brzmi przerażająco.

60-latek mieszkał w jasielskim schronisku świętego brata Alberta, od czasu do czasu pomieszkiwał też u siostry, z którą był w stałym kontakcie. Kiedy w listopadzie przestał się odzywać, kobieta nie kryła zaniepokojenia.

- W piątek, 11 listopada, do mojego mieszkania przyszedł mężczyzna, który twierdził, że 3 listopada pojechał do pracy do Niemiec - razem z moim bratem. Ponoć zawieźli ich tam jacyś cyganie, czarnym bmw lub audi na niemieckich blachach. Z tego co pamiętam, do auta mieli wsiąść przy ZUS-ie w Jaśle. Według tego mężczyzny, na miejscu, w Oberhausen, doszło do strasznych rzeczy. Mówił, że trafili do Turków, którzy zabrali im dokumenty, kazali się rozebrać. „Ja stamtąd uciekłem, Kazek chyba nie żyje” - wyznał ten człowiek. Twierdził, że słyszał krzyki Kazka zza ściany, brat miał wołać: „nie zabijajcie mnie”

- opowiada łamiącym się głosem Małgorzata Mastej.

Kolega pana Kazimierza, po ucieczce z miejsca, gdzie - jak zapewniał - byli przetrzymywani miał zgłosić się na policję.

- Przekonywał, że wrócił tam z niemieckimi policjantami, doszło do zatrzymania trzech Turków, a w samochodzie znaleziono dwa trupy

- podkreśla M. Mastej.

W głowie naszej rozmówczyni kłębią się czarne myśli, to, co usłyszała, zwaliło ją z nóg. Nie jest jednak w stanie zweryfikować, czy dramatyczna historia ma pokrycie w rzeczywistości. Liczy, że ustali to policja z Jasła, którą zawiadomiła o sprawie.

- Wiem, że mężczyzna, z którym rozmawiałam został przesłuchany. Ponoć powiedział policjantom to samo, co mnie. Oby to wszystko okazało się nieprawdą i brat wrócił do nas cały i zdrowy

- podsumowuje siostra 60-latka.

Mieszkanka Jasła apeluje do wszystkich, którzy mają informacje mogące pomóc w wyjaśnieniu losów pana Kazimierza o kontakt z najbliższą jednostką policji (można dzwonić pod numer 112).

- Potwierdzam, że przyjęliśmy zawiadomienie od siostry zaginionego. Poszukujemy go w ramach wszczętego postępowania. Zwróciliśmy się z prośbą o informacje w tej sprawie do policji niemieckiej

- usłyszeliśmy od komisarza Piotra Wojtunika, rzecznika Komendy Powiatowej Policji w Jaśle.

Rysopis Kazimierza Hendzla: 170 cm wzrostu, piwne oczy, waga około 70 kilogramów. W dniu zaginięcia miał siwą brodę i wąsy. Ubrany był w jasnobrązową kurtkę, spodnie jeansowe, czapkę, nosił plecak.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto