Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Błażkowej szukali pana Stanisława. Mężczyzna nie żyje, zmarł w... Czechach

Jakub Hap
Jakub Hap
OSP KSRG Błażkowa / Facebook (2)
W Błażkowej pod Jasłem we wtorek poszukiwano 65-latka, który przepadł jak kamień w wodę. Jak się okazało, wyjechał na wycieczkę do stolicy Czech, gdzie zmarł.

Było po godzinie 8, gdy operator centrum powiadamiania ratunkowego odebrał informację o potrzebie interwencji w domu w Błażkowej. Mieszkającemu samotnie mężczyźnie, zdaniem zaniepokojonych sąsiadów, mogła stać się krzywda - od kilku dni nie widzieli go na posesji, a jego telefon nie odpowiadał.

We wskazane miejsce udali się policjanci z Kołaczyc oraz druhowie miejscowej OSP. Wsparci przez strażaków z jasielskiej PSP dostali się do wnętrza budynku.

- Obiekt został sprawdzony, jednak nikogo tam nie było. Strażacy przeszukali też okolicę, budynki, zakrzaczenia, ale mężczyzna nie został znaleziony - usłyszeliśmy w środę wieczorem od dyżurnego Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Jaśle.

Poszukiwania nie będą już kontynuowane. 65-latek nie żyje. Zmarł setki kilometrów od miejsca zamieszkania. W Czechach.

- Ustalono, że ten mężczyzna, nie informując nikogo, 2 maja pojechał na wycieczkę do Pragi. Rodzina wie już o jego śmierci - przekazał nam mł. asp. Daniel Lelko, p.o. oficera prasowego Komendy Powiatowej Policji w Jaśle.

Od mieszkańców Błażkowej dowiedzieliśmy się, że przyczyną nagłego zgonu 65-letniego Stanisława był, najprawdopodobniej, zawał serca. Miejsce i okoliczności jego odejścia wywołały w lokalnej społeczności powszechne zdziwienie.

- Nie wiem, co pana Staszka tak nagle wzięło, żeby jechać do Czech. On nie wyjeżdżał za granicę, rzadko w ogóle opuszczał naszą wieś. Jak gdzieś na krótko się wybierał, zawsze mówił sąsiadom, żeby mieli na oku jego dom. O tej wycieczce nikomu nie powiedział… A miał tu też kolegów, chodzili do niego, on chodził do nich. Jesteśmy wszyscy zaskoczeni tą sytuacją. I zasmuceni, bo to dobry człowiek był, nikomu nie wchodził za pazur - podkreśla mieszkaniec Błażkowej, który poprosił o anonimowość.

Z informacji, jakie uzyskaliśmy od jednego ze strażaków wynika, że 65-latek udał się w zagraniczną podróż, nie tylko nikogo o tym nie informując, ale nawet nie zabierając ze sobą telefonu.

- Komórka leżała na stole w jego domu, rozładowana. Dziwne to... - nie kryje inny z naszych rozmówców.

Pan Stanisław mieszkał nieopodal szkoły. Z Błażkową związany był od urodzenia. Ustaliliśmy, że pochodził z rodziny wielodzietnej. Kawaler. Opiekował się matką, która już nie żyje.

Przez lata pracował w kotłowni w jasielskim szpitalu, potem na budowach. W ostatnim czasie, gdy zdrowie nie pozwalało mu już na wysiłek fizyczny, miał pobierać zasiłek przedemerytalny. Ludzie go znali, lubili. Często był widywany w drodze do sklepu czy kościoła.

Data pogrzebu 65-latka została już ustalona. Z klepsydry wynika, że odbędzie się on w najbliższą sobotę, 13 maja. Po mszy świętej żałobnej w kościele parafialnym w Błażkowej zmarły pochowany zostanie na miejscowym cmentarzu.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W Błażkowej szukali pana Stanisława. Mężczyzna nie żyje, zmarł w... Czechach - Nowiny

Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto