Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Walczący z dzikami. Zwierzyna łowna masowo niszczy uprawy rolne w gminie Kołaczyce

Grzegorz Michalski
Grzegorz Michalski
Ponad stu rolników z gminy Kołaczyce walczy ze zwierzyną leśną. Dziki niszczą uprawy, wyjadają nasiona, a masowo zwiększająca się populacja - zdaniem rolników - może doprowadzić do upadku gospodarstw rolniczych. - Nie ma dnia, żeby nie wchodziły w zboża. Ani siatka, ani prąd nie pozwalają na to, żeby nasze plony były bezpieczne – tłumaczy Paweł Sztaba, rolnik z gminy Kołaczyce. Gospodarze nie szczędzą słów krytyki w kierunku członków Koła Łowieckiego „Jedność”. – Robimy co w naszej mocy – tłumaczy Franciszek Bosak, myśliwy i prezes kołaczyckiego koła.

Pola rolników pustoszy zwierzyna łowna, w tym głównie dziki, nie brakuje też jeleni czy saren. - Mam 4,5 hektara i wszystko jest zniszczone w 100 procentach. Dziki do tego stopnia nie boją się ludzi, że podchodzą pod same domy – nie ukrywa Michał Składanowski, rolnik. Inny dodaje, że w lutym obok domu ludowego w Bieździedzy ludzie zauważyli 15 dzików o godzinie 8.30. - Co by się stało, gdyby dzika zwierzyna zaatakowała dzieci, które o tej porze szły do szkoły? – zastanawia się Paweł Sztaba. Inny z rolników opowiada, że jak jechał kiedyś do kolegi to przy ulicy szło 11 dzików. – Dzwoniłem do Polskiego Związku Łowieckiego w Krośnie, pan obiecał, że przyjedzie, ale nic z tego nie wyszło. Do dzisiaj nikt do nas nie przyjechał – nie kryje rozczarowania kolejny rolnik Michał Baran.

Lawinowo rośnie populacja dzika

Rolnicy podkreślają, że codziennie widać dziki, już nie tylko w polach, ale blisko domów. Zwierzyna rozpoczyna niszczenie upraw już samą wiosną. Atakuje pola, także te ogrodzone. Piotr, który w Kołaczycach zasadził 25 rzędów ziemniaków i całość ogrodził wysoką (180 centymetrów) siatką leśną, niedługo po sadzeniu wszystko miał zniszczone. Straty zostały wycenione na… 300 zł. Inny z rolników tłumaczy, że jak widzi dziki to jedzie przez pole ciągnikiem by je wystraszyć, ale zwierzyna nic z sobie z tego nie robi.

– Dzików jest bardzo dużo. Niech się każda locha oprosi dwa razy do roku i za każdym razem ma 10 sztuk, to przyrost stada jest bardzo duży – tłumaczy Michał Baran. Dominik Marek dodaje, że „podawanie w inwentaryzacji zwierzyny, że na terenie całego koła jest 20 sztuk, to jest niedorzeczne”.

– W ubiegłym roku miałem ponad hektar owsa i zwierzyna wszystko zniszczyła. Koło łowieckie za straty oferowało mi 800 złotych, a sam koszt poniesiony na zasianie i nawożenie tego zboża to ponad 2000 złotych – wspomina Paweł Włodarczyk z Nawsia Kołaczyckiego. Bulwersuje się, że myśliwi, którzy szacują straty przychodzą w pola i nawet nie mają metra, by wymierzyć dokładnie zniszczoną powierzchnię areału.

„Będzie tylko gorzej”

Rolnicy stworzyli w mediach społecznościowych grupę, która ma na celu pokazanie problemu związanego ze stratami powodowanymi zbyt dużą liczebnością zwierzyny dzikiej na terenie obwodu łowieckiego dzierżawionego przez Koło Łowieckie „Jedność” Kołaczyce. Koło obejmuje zasięgiem gminę Kołaczyce oraz część gmin: Brzostek, Frysztak, Jasło i Wojaszówka. Łączna powierzchnia obwodu wynosi 12 529 hektarów.

- Nieoficjalnie jest koło, które jest w stanie pomóc, ale pan prezes twierdzi, że nie da sobie odebrać obwodu. Podkreśla, że całe życie pracował na to, żeby było tu jak jest – mówi Dominik Marek.

Tłumaczy, że jest spore grono myśliwych, którzy by chcieli polować, ale nie mają pozwolenia od zarządu koła. – Jeśli tak dalej będzie, to będzie tylko gorzej – nie ukrywa Dominik Marek.

Michał Baran zaznacza, że ciężko będzie cokolwiek w tym roku zebrać. – Niech pan zobaczy na pole obok domu, z tego zboża została już tylko słoma. Raz naliczyłem tutaj 30 dzików. Nie tylko są dziki, ale też sarny i jelenie – mówi Michał Baran.

Petycja do starosty

Rolnicy wystosowali petycję do jasielskiego starosty, w którym proszą o zwiększenie odstrzału dzików. Pod dokumentem podpisało się 261 rolników z regionu. – Występujące szkody są tak duże, że wykonujemy siew i uprawę, a zbierać nie ma czego ze względu na zrycia przez dziki i wygryzienia zielonych pędów przez sarny i jelenie, a lisy zjadają nam drób – czytamy w piśmie sygnowanym przez rolników. Podkreślają, że „nasilające się zjawisko szkód przez dziką zwierzynę pozbawia ich dochodu i środków do życia.” Rolnicy nie kryją też, że oburza ich „lekceważący sposób szacowania szkód przez koło łowieckie „Jedność” z Kołaczyc.”

Krytyka myśliwych

- Musimy coś zmienić, bo tak być nie może. Chcemy się dogadać, ale nie ma z kim. Trudno z kimś rozmawiać, jak ten ktoś nie umie odebrać telefonu. My nie chcemy ich odszkodowań, chcemy tylko zbierać to, co zasadzimy. Może wystarczyłoby odświeżyć zarząd koła łowieckiego – zastanawia się Dominik Marek.

Wtóruje mu Paweł Włodarzyk: Nie ma się kim dogadać. Jak to nie pójdzie z góry żeby im nakazać, to kolejny rok nic nie zbierzemy – uważa rolnik.

Łowczy odpiera zarzuty

- Oni by chcieli, żeby wszystko na raz wystrzelać. Tak się nie da – ucina myśliwy Franciszek Bosak. Mieszkaniec Kołaczyc jest prezesem Koła Łowieckiego „Jedność”. Tłumaczy, że żywa zwierzyna jest własnością skarbu państwa, a dopiero ta odstrzelona jest własnością koła łowieckiego. Franciszek Bosak wyjaśnia, że po odstrzeleniu zwierzyny, kiedy jest potrzeba zwiększonej redukcji populacji to występują o zgodę do miejscowego nadleśnictwa i zazwyczaj taką otrzymują. – W ciągu roku są takie okresy, gdzie bardzo ciężko ustrzelić zwierzynę. Teraz zboża są wysokie i trudno wypatrzeć zwierzę. Musimy strzelać w sposób bezpieczny, musimy wiedzieć dokąd doleci kula i być pewnym, że tam nie ma żadnego człowieka – tłumaczy Franciszek Bosak. Wylicza, że w ciągu roku członkowie koła łowieckiego odstrzeliwują nawet 200 dzików. – Odbywa się to na polowaniach zbiorowych, które odbywają się od jesieni do lutego włącznie. W obecnym okresie możemy polować tylko indywidualnie. Jest nas 54 członków, a codziennie nawet do 30 myśliwych działa w terenie, często też w nocy z noktowizorami – opisuje myśliwy z Kołaczyc.

Franciszek Bosak: robimy wszystko co możliwe

Franciszek Bosak twierdzi, że dzika zwierzyna dociera do gminy Kołaczyce od wschodu. – Dochodzą do bardzo ruchliwej drogi krajowej 73 i boją się przechodzić, uciekają do zakrzaczeń śródpolnych i wychodzą na żerowiska. Robimy wszystko co możliwe. Współczuję rolnikom – nie ukrywa szef Koła Łowieckiego „Jedność”. Ubolewa, że organy centralne przerzuciły na koła łowieckie odpowiedzialność za szkody na terenach miejskich, a tam nie ma możliwości polowań. – Jest coraz gorzej, wcale się nie zdziwię, jak zaraz koła łowieckie zaczną upadać. Przeniesiono odpowiedzialność za szkody na koła łowieckie, ale my tego dłużej nie uniesiemy – zaznacza Franciszek Bosak. I podsumowuje, że rolnicy przerzucają na myśliwych „często nieuzasadnione winy”. – Często jak jest trudna sytuacja, to siedzimy godzinami przy plantacjach i polujemy. Robimy co możemy – zakończył rozmowę myśliwy Franciszek Bosak.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto