Według ustaleń historyków i relacji świadków, latem 1942 roku ludność żydowska została zgromadzona przez Niemców w niewielkim getcie w okolicy miejscowego targu. Hitlerowcy nakazali przetrzymywanym wykupić sobie wolność z transportu śmierci posiadanymi kosztownościami. Ojciec Salomei Korzennik, wysłał córkę w towarzystwie koleżanki Racheli Pacher po rodzinne oszczędności, które wcześniej ukrył w stodole u najbliższego sąsiada. Gdy z nimi wracały drogę zastawił im Teodor Drzyzga - kolaborant i współpracownik gestapo w Jaśle.
Dziewczynki zostały przez niego okradzione, zgwałcone i zamordowane, a ciała oprawca kazał ukryć w wykopanym dole. Pamięć o zamordowanych przetrwała wśród mieszkańców długo po wojnie. W miejscu, gdzie zginęły ustawiono tablicę z ich nazwiskami, składano kwiaty i zapalano świece.
Edmund zadbał o to, żeby te dziewczynki nie zostały zapomniane. Przez lata ludzie 1 listopada palili na grobie znicze, harcerze – przed ogrodzeniem posesji – sprzątali, porządkowali i palii znicze. Sytuacja zmieniła się ponad 15 lat temu kiedy teren prywatnej posesji, na której znajdował się grób został ogrodzony. – Właściciel informował, że jeśli kogoś przyłapie na posesji, to powiadomi policję – tłumaczy Marczyńska.
Woda mogła zabrać szczątki
W 2007 roku rozpoczęły się starania, by doprowadzić do ekshumacji dziewczynek. – Nie było łatwo, żaden urząd nie chciał podjąć w tej sprawie działań – wspomina Inga Marczyńska. W działania zaangażowali się też członkowie Komisji Rabinicznej, ale mimo wielu prób dopiero po zmianie władzy w gminie Kołaczyce sprawa nabrała tempa. Do akcji dołączył też Dariusz Popiela, który działał jak przysłowiowy taran.
- Używał swoich kontaktów, by doprowadzić sprawę do końca. Właściciel pod naciskiem Urzędu Wojewódzkiego wyraził zgodę na ekshumacje. Z kolei najtrudniejszy moment to zebranie urzędów i Komisji Rabinicznej do współpracy
– opisuje Marczyńska.
Dodaje, że w sprawę zaangażował się też Naczelny Rabin Polski. – Szukaliśmy rozwiązania jak to dobrze zrobić, bo istniało niebezpieczeństwo, że przy kolejnej powodzi szczątki mogą zostać podmyte i porwane przez wodę – nie kryje nasza rozmówczyni.
Ciężka praca archeologów
Po otrzymaniu wszelkich pozwoleń – w tym od właściciela nieruchomości, gdzie znajdował się grób – przystąpiono do ekshumacji. – Praca archeologów była niezwykle ciężka, bo dziewczynki znajdowały się na mocno zniszczonym przez potok terenie – opisuje Marczyńska. Jedna z dziewczynek była pochowana z godnością – ciało ułożono, a z powodu braku trumny na twarz położono deskę. Zgodnie z żydowskim zwyczajem symbolizuje to zachowanie godnego pochówku. Jednak druga z odnalezionych dziewczynek została wrzucona do jamy grobowej.
– Jej ciało było bardzo wygięte, niedbale ułożone. Sam pochówek dziewczynek w czasie wojny na pewno odbył się pod osłoną nocy. Historycy opisują, że pochówek – podobnie jak tablica – został opłacony przez ojca, który przeżył niemiecką zagładę
- opisuje Marczyńska.
Inaczej było przed kilkoma dniami. Najpierw odbył się pogrzeb jednej z dziewczynek, a w miniony wtorek kolejny. Zgodnie z żydowską tradycją ciała dziewczynek zostały pochowane na żydowskim kirkucie w Tarnowie. W ceremonii wziął udział Naczelny Rabin Polski.
ZOBACZ TAKŻE: Pochówek na Cmentarzu Żydowskim w Tarnowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?