Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żona zmarłego jasielskiego barbera chce ocalić jego biznes. „Poduczę, wyszkolę”

Jakub Hap
Jakub Hap
Kamil Mularski (w czarnej koszulce) zmarł w październiku 2022 roku
Kamil Mularski (w czarnej koszulce) zmarł w październiku 2022 roku archiwum G. Mularskiej
Dużym echem obiła się jesienią ub. roku śmierć Kamila Mularskiego, amfutbolisty, który przegrał walkę nowotworem. 29-latek na co dzień prowadził w Jaśle zakład barberski. Jego żona robi wszystko, by to miejsce przetrwało. Szuka pracowników.

Kamil pochodził z Lubli. Jeszcze będąc nastolatkiem mówił, że przyszłość wiąże z fryzjerstwem. Strzygł mamę, siostrę, kolegów. Młodzieńcze marzenie udało mu się zrealizować po latach – w 2016 r. Po odbyciu kursu w warszawskim Barberian Academy & Barber Shop, salonie, którego współwłaścicielem jest Nergal, otrzymał prace w barbershopie przy krakowskim rynku. Zajmował się tam włosami i zarostem m.in. znanych artystów, np. DJ-a oraz producenta muzycznego Roberta M. W 2017 roku życie obiecującego golibrody i fryzjera, oraz świeżo upieczonego małżonka rozsypało się jak domek z kart. Lekarze zdiagnozowali u niego złośliwy nowotwór kości.

- Byłem zdruzgotany. Przeszedłem sześć cykli chemioterapii. Zostałem bez włosów, chudy, słaby - wspominał Kamil w 2019 r.

Po operacji, podczas której lekarze usunęli mu m.in. kość strzałkową i część tkanek miękkich na nowo musiał uczyć się chodzić. Rozpoczął radioterapię, prognozy były optymistyczne. Jednak podczas wszczepiania implantu w nogę wdarło się zakażenie. Kończyny nie dało się uratować.

- Byłem przy narodzinach syna. Tydzień później pojechałem do szpitala na amputację. Pogodziłem się ze stratą nogi, bo miałem dla kogo żyć - nie ukrywał.

Syn był dla niego motywacją, by mimo ograniczeń brać z życia garściami. Zaledwie miesiąc po amputacji stawił się na zgrupowaniu reprezentacji Polski w ampfutbolu, czyli piłki nożnej dla jednonożnych. Latem 2020 r. wraz z ampfutbolistami z Husarii Kraków świętował zdobycie Pucharu Polski. Dzięki zbiórce na portalu siepomaga.pl zakupił protezę nogi i kule poszły w kąt. By być przy najbliższych, otworzył w Jaśle Bionic Barber Shop. Zakład zyskał popularność. Niestety – choroba nawróciła i tym razem okazała się nie do pokonania. 29-latek zmarł w sobotę, 1 października.

Choć dzięki determinacji Gosi Mularskiej i współpracowników Kamila, zakład przy ul. Kadyiego niezmiennie funkcjonuje, jego przyszłość stoi pod znakiem zapytania.

- Bionic Barber jest dzieckiem mojego Anioła. I nadszedł dzień, kiedy muszę o niego zawalczyć. Z początkiem wakacji pracownicy odchodzą, zaczynając kolejny etap swojej kariery. A ja zostaje bez rąk do pracy. Wiem, jak ważny był dla Kamila ten salon, obiecałam mu spróbować poprowadzić go, przynajmniej na czas zarządu sukcesyjnego. A teraz jestem w kropce. Szukam ludzi do pracy. Poduczę, wyszkolę. Z warunkami się dogadamy. Muszę dokończyć, co obiecałam - napisała na Facebooku żona zmarłego barbera.

Gosia Mularska liczy, że znajdą się zdolne osoby, którzy będą kontynuować dzieło jej męża. Dla nich będzie to szansa na realizowanie pasji do fryzjerstwa, dla niej spełnienie ostatniego pragnienia Kamila. Zainteresowani proszeni są o kontakt mailowy ([email protected]).

- W mają chciałabym zacząć szkolenia - podsumowuje właścicielka Bionic Barber Shop.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Żona zmarłego jasielskiego barbera chce ocalić jego biznes. „Poduczę, wyszkolę” - Nowiny

Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto