Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

80. urodziny prof. Karola Myśliwca w Jaśle. Wieczór wspomnień i anegdot światowej sławy archeologa

Bogdan Hućko
Bogdan Hućko
Spotkanie z prof. Karolem Myśliwcem z okazji 80. urodzin światowej sławy archeologa, odbyło się w Generatorze Nauki GEN w Jaśle
Spotkanie z prof. Karolem Myśliwcem z okazji 80. urodzin światowej sławy archeologa, odbyło się w Generatorze Nauki GEN w Jaśle Marek Dybaś
Pochodzący z Jasła prof. Karol Myśliwiec, światowej sławy archeolog, egiptolog, 80. urodziny obchodził w rodzinnym mieście. Jubilat spotkał się z przyjaciółmi, władzami miasta, naukowcami w Generatorze Nauki GEN w Jaśle. Był to poniedziałkowy (30 października) wieczór przede wszystkim wspomnień profesora, okraszony anegdotami i wieloma osobistymi wyznaniami „chłopca z Gądek”.

Pomysłodawcą zorganizowania okolicznościowego spotkania z naukowcem, zarazem znakomitym gawędziarzem, był prezes Stowarzyszenia Miłośników Jasła i Regionu Jasielskiego Wiesław Hap, który poprowadził spotkanie z prof. Karolem Myśliwcem.

- Gościmy człowieka wyjątkowego, Honorowego Obywatela Miasta Jasła, honorowego członka Stowarzyszenia Miłośników Jasła i Regionu Jasielskiego, świeżo upieczonego Kawalera Orderu Uśmiechu, bo zaledwie rok temu ten tytuł został panu profesorowi przyznany, ale też wspaniałego archeologa z wykształcenia, zawodu i pasji. Przecież ten budynek jest dla takich ludzi, którzy chcą pasje rozwijać. Tutaj, poczynając od dzieci, młodzieży, a na seniorach kończąc, każdy taką możliwość ma

– powiedział burmistrz Jasła Ryszard Pabian, witając jubilata w GEN-ie.

Wprowadzeniem do rozmowy z profesorem był 7-minutowy fragment filmu „Od Faras do…” o dokonaniach archeologicznych w Egipcie. Karol Myśliwiec to nie tylko światowej sławy archeolog, egiptolog, ale także człowiek wielu pasji, o czym zebrani w GEN-ie mieli okazje się przekonać. Wiesław Hap tak poprowadził rozmowę z naukowcem, żeby przybliżyć postać o wielu zainteresowaniach, biegunowo innych od wykonywanego zawodu.

Karol Myśliwiec urodził się w Gądkach, obecnej dzielnicy Jasła.

– Gądki nie były wtedy częścią miasta, więc mówić, że urodziłem się w Jaśle jest lekką przesadą. Jednak na ogół funkcjonuje jako jaślanin

– mówił z przymrużeniem oka jubilat i wyjaśniał skąd wzięło się w obiegu stwierdzenie, że urodził się „w gatkach”. Otóż niemiecki wydawca książki profesora w mini życiorysie na okładce napisał „geboren in Gatki”.

Przeróżne szaleństwa w dzieciństwie

Jubilat wspominał lata dziecięce w Jaśle, ocalony dom podczas II wojny światowej.

– Jeżeli chodzi o rodzinę to miałem szczęście. Mój ojciec inspirował przeróżne szaleństwa, które ja wyprawiałem. W wieku chyba pięciu kat oznajmiłem ojcu, że zakładam moją własną religię. Spędzałem dzieci z całej wioski i organizowałem procesje, których oczywiście byłem koryfeuszem. Miałem szatę rytualną. To była stara sukienka znaleziona na strychu. Sądząc po zapachu prawdopodobnie pochodziła z paczki amerykańskiej. Mieliśmy też obiekt kultu, którym był drewniany pajac, wykonany przez mojego ojca, ale wcale nie w celach rytualnych. Pajac kręcił się na drucie przymocowanym do dwóch bocznych ścian. W ten sposób obchodziliśmy dom. Pewnie by to jeszcze przetrwało kilka tygodni więcej, gdyby nie lenistwo moich współwyznawców, którzy absolutnie chcieli śpiewać te same pieśni co w kościele, a ja zmuszałem do tego, żeby tworzyć nowe dzieła muzyki sakralnej. To wszystko się rozpadło. Ojciec popierał każde moje szaleństwo, natychmiast wyłapywał moje zainteresowania. Gdy zauważył, że interesuje się muzyką, to zafundował mi naukę gry na skrzypcach. Robiłem postępy. Gdy mój prywatny nauczyciel, pan Grimm wyjechał do Izraela w 1956 roku, mogłem już grać w orkiestrze. Grałem w orkiestrze szkolnej, ale nie miałem czasu na ćwiczenie. Niestety, charakteryzuje mnie ogrom różnych zainteresowań. Wystąpiłem z orkiestrą na jakiejś akademii. Potwornie fałszowałem. Podeszła do mnie po koncercie dyrygentka pani Drankowa i powiedziała: ty się zastanów o co ci chodzi. Ja się zastanowiłem i rzuciłem skrzypce

– opowiadał profesor, nagradzany brawami. Dodał, że miłość do muzyki skrzypecznej pozostała.

– Mam mój ulubiony koncert Mendelsohna Bartholdy’ego, którego słucham przy każdej nadarzającej się okazji

– zaznaczył.

Ulubione drużyny: Brazylia i Niemcy

- Ojciec chciał też zaszczepić mi zainteresowanie piłką nożną i zaprowadził mnie kiedyś na mecz Czarnych Jasło, tej samej drużyny, której bramkarzem trochę później był Jarosław Gowin. Powiedziałem ojcu, że jest to potwornie nudne, mnie to zupełnie nie interesuje i żeby mnie więcej nie prowadził na żadne mecze. Później tego pożałowałem. Nie żebym chciał grać, ale dlatego, że od drużyny może się niesłychanie dużo nauczyć każdy z nas. A ktoś, kto jest szefem grupy ludzi, musi wiedzieć jak ważna jest umiejętność współpracy, jak trzeba zrezygnować często z gwiazdorstwa. Piłka nożna w dobrym wydaniu interesuje mnie bardzo. Mam dwie ulubione drużyny. Pierwszą są Brazylijczycy, ponieważ gdy widzę ich grających, to mam wrażenie, że oni tańczą sambę, a moim ulubionym tańcem była zawsze samba. Oni nie dbają przede wszystkim o wynik, bardzo często ta dezynwoltura prowadzi ich daleko. Druga drużyna, która jest dokładnie odwrotnością Brazylii, to są Niemcy, od których można się uczyć współpracy, porządku, wytrwałości. Niemcy najlepiej hołdują zasadzie walki do końca. Tego właśnie żądam od moich uczniów. Niestety, nie jest to polska cecha, również w odniesieniu do nauki

– podkreślał profesor.

Fascynacja tańcem i grecką muzyką

Archeolog uwielbia tańczyć, co zaszczepiły w nim dwie starsze, nie żyjące już siostry.

– Mieszkaliśmy na Gądkach, gdzie niemal co wieczór w domu ludowym odbywały się potańcówki. Ludzie byli tacy szczęśliwi, że wojna się skończyła. Moje siostry miały 15 i 16 lat i przymierzały się do funkcji narzeczonych. Mój ojciec był bardzo zaniepokojony, że one tak lubią chodzić na te zabawy, więc ja byłem wysyłany trochę w charakterze strażnika, ale nie tylko, bo ilekroć moje siostry nie miały partnera do tańca, to ja pięciolatek byłem brany. Gdy szedłem do szkoły podstawowej moją edukację choreograficzną miałem całkowicie zakończoną. W szkole ciągle występowałem w zespołach pieśni i tańca, szczególnie tych co wykonywały folklor rzeszowski. W tamtych czasach prawie każdy zakład pracy, prawie każda szkoła miała zespół pieśni i tańca, które między sobą konkurowały. Dla mnie to było fascynujące

– wspominał profesor, który w szkole średniej wygrał z Lidką Świątkówną turniej w walcu wiedeńskim.

– Gdy wykładałem ponad dwa lata na uniwersytecie w Wiedniu, moi koledzy austriaccy nie mogli absolutnie zrozumieć, skąd ja te walce Straussów znam dużo lepiej niż oni

– dodał.
Jubilat jest też zafascynowany tańcami greckimi, pieśniarzami tego kraju oraz muzyką z Półwyspu Peloponeskiego.

– To zaczęło się w Kairze, gdzie radio egipskie nadawało audycje dla obcokrajowców. Była godzina grecka, ormiańska i jeszcze kilka innych. To były najpierw wiadomości, które trwały pięć minut, a później koncert życzeń, który trwał 55 minut i wtedy wszyscy wielcy Grecy – Jorgos Dalaras, Maria Faranduri, śpiewali. Dzień dzielił się na dwie części. To miało szczególne znaczenie dla mnie, kiedy zachorowałem na tyfus w Aleksandrii i przeleżałem parę tygodni w szpitalu. Ratunkiem dla mnie było słuchanie muzyki greckiej codziennie o godzinie 14

– wspominał profesor.

Uwielbia Edith Piaf

Dla Karola Myśliwca, interesującego się folklorem, zagrali i zaśpiewali „Trzcinicoki”. Profesor nucił i śpiewał z kapelą. Pasje muzyczne profesora są bardzo zróżnicowane. Uwielbia francuską piosenkarkę Edith Piaf.

– Ile razy jestem w Paryżu, zawsze jadę na cmentarz Per Lachaise i kładę kwiatek na jej grobie, który jest teraz niemal niezauważalny, ponieważ bogaci Chińczycy przez swój snobizm, wykupili groby dookoła jej bardzo niskiego nagrobka. Została obstawiona Chińczykami, którzy chcieli mieć grób dookoła niej. Ona jest ponad wszystko. Ktoś mówi: pieśniarka francuska. Nie, to jest zjawisko epokowe. Takie zjawiska zdarzają się raz na sto lat

– zdradził swoje zauroczenie głosem Piaf. Do uwielbianych zaliczył także Jacquesa Brela, Georgesa Brassensa, Leo Ferre, Yves Montand.
Organizatorzy spotkania aby sprawić jubilatowi przyjemność odtworzyli dwa utwory Yvesa Montanda „Grands Boulevards” i Edith Piaf „Padam, padam”. Natomiast młodzi wokaliści Jasielskiego Domu Kultury Karolina Polak i Mikołaj Majda, podopieczni „łowczyni talentów” Ewy Grzebień, zaśpiewali – odpowiednio – „Kasztany” z repertuaru Nataszy Zylskiej i „Pierwszy siwy włos” Marty Mirskiej (według profesora to „najpiękniejszy alt świata”).

– „Kasztany” dla mnie to najpiękniejsza polska piosenka

– uważa profesor.

Opera i film

Nie jest obca profesorowi klasyka muzyki poważnej m.in. Luciano Pavarotti i Piotr Beczała. Zafascynował się jako uczeń szkoły podstawowej „Halką” Stanisława Moniuszki, wystawioną w Rzeszowie.

– Rozpłakałem się nad losami Halki, a szczególnie mi się podobało jako Moniuszko wkomponował tę piękną religijną pieśń „Ojcze z nieba Boże Panie” w ostatni akt „Halki”. To jest arcymistrzostwo

– wyznał Karol Myśliwiec. Ulubionym kompozytorem profesora jest Giuseppe Verdi, a ulubiona opera to „Toska” Giacomo Pucciniego, którą widział w przeróżnych wykonaniach w różnych częściach świata.
Naukowiec zafascynowany jest filmem „Zakazane piosenki” z Danutą Szaflarską oraz amerykańską komedią „Pół żartem, pół serio” z Marilyn Monroe w roli piosenkarki polskiego pochodzenia.

Poliglota

Profesor czyta bardzo różne książki, oprócz naukowych z dziedziny archeologii, przede wszystkim arcydzieła literatury, najczęściej w oryginałach, a ostatnio także biografie sławnych ludzi m.in. Piotra Beczały (wydanie w Austrii), Kaliny Jędrusik czy Barbary Kraftówny. Karol Myśliwiec jest poliglotą i zachęcał do nauki języków obcych.

– Każdy obcy język traktowałem jako podróż na inną planetę, bo nowy język to inny sposób myślenia, inne skojarzenia. Języków uczyłem się jako przyjemności. Uczenie się języków to była i jest, bo nadal się uczę, jedna z najwspanialszych przygód w moim życiu

– tłumaczył.

Największymi autorytetami profesora byli rodzice oraz nauczyciele Maria Brzezińska, nauczycielka geografii w szkole podstawowej oraz Elżbieta Rychlec, góralka z Łącka, matematyczka w szkole średniej, wychowawczyni klasy. Natomiast na studiach prof. Kazimierz Michałowski. Wśród twórców z kolei - Michał Anioł Buonarroti.

– To jest absolutne oddanie sztuce. Podziwiam

– podkreślił Karol Myśliwiec.

Zebrani owacją na stojąco nagrodzili profesora. Kapela „Trzcinicoki” zagrała, a wszyscy zaśpiewali „Sto lat”.

– Tylko dwadzieścia mi jeszcze życzycie

– żartował.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto