Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na Podkarpaciu świętom Bożego Narodzenia od wieków towarzyszyły wierzenia, wróżby i kolędnicy

Bogdan Hućko
Adrianna Napiórkowska - Bek prezentuje turonia, wykonanego w 2011 roku przez Jerzego Mlecza z Grudnej Kępskiej.
Adrianna Napiórkowska - Bek prezentuje turonia, wykonanego w 2011 roku przez Jerzego Mlecza z Grudnej Kępskiej. fot. Bogdan Hućko
Zwyczaje i obyczaje bożonarodzeniowe przybliża Adrianna Napiórkowska - Bek, etnograf z Muzeum Regionalnego w Jaśle, absolwentka etnologii i antropologii kultury Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Zwyczaje bożonarodzeniowe wywodzą się jeszcze z rytuałów pogańskich. Chrześcijaństwo od początku swego istnienia nadało im nowe znaczenie, wytworzyło też swoje obrzędy. We współczesnej, zeświecczonej kulturze często zapomina się o chrześcijańskich źródłach święta. W Polsce i na Podkarpaciu celebracja świąt Bożego Narodzenia miała od wieków bardzo bogatą oprawę z wierzeniami, wróżbami, kolędnikami.

Data świąt nie jest przypadkowa. Przed chrześcijaństwem, zimowe przesilenie słońca, w świecie antycznym, na ziemiach prasłowian, ale też w całej Europie, Azji Mniejszej, to był 23 - 25 grudnia, okres rozpoczynający astronomiczną zimę. Wtedy uroczyście obchodzono święta wszelkich bóstw, zwłaszcza solarnych.
Wigilia również otwiera rok słoneczny, a zarazem wegetacyjny i tradycyjny, ludowy rok obrzędowy. Oczywiście Wigilia asymilowała się z tymi archaicznymi obrzędami i właściwie ojcowie kościoła celowo wytyczyli dzień 25 grudnia, żeby to była przeciwwaga dla pogańskich wierzeń, ale jednocześnie, żeby pięknie się to wszystko dopasowało, zgrało ze sobą, ponieważ w wierzeniach ludu Jezus to światłość.

Wigilia wyjątkowa tylko w Polsce

Wigilia jest uroczystością chrześcijańską i została wprowadzona do kalendarza liturgicznego w VI wieku, czyli 200 lat po święcie Bożego Narodzenia. W Polsce ma zupełnie inny, niesamowity charakter, bardziej uroczysty niż w innych krajach Europy.
Przed Wigilią zapraszano dusze zmarłych. Wierzono, że dusze przodków mieszkają w zwierzętach. Zapraszano też zwierzęta, które wyrządzały najwięcej szkód w gospodarstwie, żeby zakląć nowy czas, żeby nie było szkód, żeby wilki nie napadały na owce, lisy na kury, niedźwiedź nie pustoszył pasiek.
Wątków zaduszkowych było bardzo wiele. Na przykład przed zasiadaniem do stołu wigilijnego trzeba było powiedzieć: przesuń się duszyczko. Talerz, który zostawiano pusty, niektórzy interpretują, że dla żywego wędrowca, ale też wielu antropologów uważa, że to ma związek z duszami zmarłymi, że talerz zostawiany był dla antenata duszy zmarłego z rodziny. Według tradycji w takich dniach świątecznych jak Wigilia, dusze gościły w domostwach, więc starano się ich nie obrazić w żaden sposób. Po wieczerzy wigilijnej nie sprzątano, zostawiano wszystko na stołach. Nie krojono w tym dniu nożami, nie używano igieł, kołowrotków, żeby nic złego się nie stało. Wierzono, że Wigilia to cudowny, magiczny czas: kwiaty rozkwitają pod śniegiem, wyrasta kwiat paproci, woda ma cudowną moc, a zabrana ze studni lub strumienia leczy. Takie same właściwości lecznicze miał mieć opłatek. Wierzono, że ziemia otwierała największe swoje skarby, że kamienie się przemieszczają, że woda potrafi zamienić się w miód, wino, a nawet złoto czy srebro.

W tym jedynym dniu w roku zwierzęta miały przemawiać ludzkim głosem, a po ich zachowaniu można było przewidzieć przyszłość. Nawet potrafiono wywróżyć śmierć w rodzinie, po tym jak dane zwierzę zachowywało się w Wigilię.
Najważniejsze było przysłowie - jaka Wigilia, taki cały rok. Trzeba było się zachowywać stosownie, starać się być optymistycznie nastawionym, uśmiechać się, życzyć dobrze każdemu, starać się dobrze postępować. Dzieci przestrzegano, żeby były grzeczne, bo jak dostaną w tym dniu lanie, to już będą dostawać przez cały rok.
W domu musiało być pięknie, schludnie i uroczyście. Stół wyścielało się sianem i przykrywało płachtą płócienną, na którą kładziono najlepszy w domu obrus. Na nakryty stół oraz podłogę sypano groch i ziarna zbóż. Cała izba była wyścielona grubą warstwą słomy, żeby dusze zmarłych mogły spocząć po wieczerzy. W kątach stały cztery snopki najważniejszych zbóż - pszenicy, żyta, owsa i jęczmienia, żeby urodzaj był w przyszłym roku.

W Wigilię były bardzo znane wróżby matrymonialne. Spod obrusu kawalerowie i panny wyciągali źdźbło słomy lub trawy. Gdy wyciągnęło się słomkę zieloną, to znaczyło rychłe wyjście za mąż, ale gdy słomka była słaba, blada, to oznaczało oczekiwanie, a gdy już była czarna i na domiar krucha, to przewidywano staropanieństwo. Ze słomy robiono różne gwiazdy, krzyżyki, tzw. dziady - figurki, które przypominały postać ludzką. Zawieszano je na ścianach.

Opłatek i postne potrawy

W Wigilię czekano na pierwszą gwiazdkę, łamano się opłatkiem, który początkowo nazywany był mgiełką. W średniowieczu w Europie wypiekaniem opłatków zajmowali się mnisi w klasztorach, ale do nas tradycja przyszła stosunkowo późno. Opłatek, jako symbol pokoju, dobra, braterstwa, przyjaźni i miłości, pojawił się wśród szlachty w XVIII w. Wcześniej znano łamanie się chlebem.

Przygotowywano dwanaście postnych potraw. Według najpopularniejszych wierzeń, dlatego, że 12 miesięcy i 12 apostołów. Honorowe miejsce podczas wieczerzy wigilijnej zajmował bochenek chleba, kładziony na środku stołu. Wszystko co na polu, w ogrodzie, w lesie i w wodzie musiało być na stole, stąd ryby były bardzo popularne, chociaż w naszym regionie pojawiły się późno. Bardziej popularne były grzyby, kasze, zboża, czy kisiel owsiany. Był też tak zwany siemieniuch z siemienia lnianego. Jadano go z chlebem jak masło. Nie mogło zabraknąć podstawowych produktów rolnych - kartofli, kapusty, rzepy, fasoli, maku. Do tego wspomniane już grzyby, kasze, placki, pierogi, suszki, kompoty z suszonych jabłek, śliwek, gruszek, zupa grzybowa, barszcz, śledzie. Wcale nie był to tak popularny dzisiaj karp, a sandacz, węgorz i szczupak. Bardzo znana była zupa migdałowa, ale tylko w bogatych domach.
Nie mogło zabraknąć słodkości. Były to zawijane strucle makowe, kołacz pszenny, przełożony makiem i najlepiej, żeby był posypany popularnym ziołem - czarnuszką, mającą cierpki posmak. Podstawą była strucla makowa, później piernik miodowy, ciasto pierne, bo z pieprzem i imbirem, cynamonem, goździkiem i kardamonem. Znane były lukrowane pierniczki. Bardzo popularny był deser z maku utartego z miodem i z dodatkiem bakalii. Do tego można było pokruszyć ciasto. Oczywiście orzechy, bakalie, bób. Wszystkiego trzeba było spróbować. Pominięcie czegokolwiek nie było mile widziane. Wierzono, że wtedy coś nas ominie w nowym roku, że coś nam się nie powiedzie. Od stołu nie można było odchodzić, żeby nikogo w przyszłym roku nie zabrakło. Po Wigilii ze słomy pleciono powrósła i owijano drzewka w sadach. Przy stole wymawiano w momencie jedzenia danej potrawy formuły: składaj się kapusto, żeby dobrze rosła, albo wiąż się groszku, rodźcie się ziemniaczki, mnóż się zboże.
W naszej tradycji ludowej, w czasie Wigilii, gdy ktoś rzucał wyraźny mocny cień, to wierzono, że będzie cieszył się zdrowiem cały rok. Natomiast jeśli cień był słabszy, to wierzono, że może chorować, bo coś z tą jego duszą jest nie tak.

Wychodząc po Wigilii przed dom patrzono w niebo. Jeżeli niebo było rozświetlone, to wróżyło piękny, urodzajny rok, dobre plony. Jeżeli było mgliste, to się martwiono, że będą szkodniki, nieurodzaj, brzydka pogoda. Jak była dobrze widoczna droga mleczna, to wierzono, że krowy będą dawały dużo mleka, będzie dużo sera, nabiału.
Z Wigilią związane były także wróżby matrymonialne - dziewczyna wychodziła przed dom i na przykład wołała: hop, hop z której strony przyjdzie mój chłop. I tam gdzie jej echo odpowiadało lub tylko pies zaszczekał, to z tamtej strony miał przyjść przyszły mąż.

Przed choinką była podłaźniczka

Choinka za sprawą ewangelików, Niemców, w drugiej połowie XIX w., zawitała do Polski. Na Podkarpaciu, ale też w innych regionach naszego kraju, choinkę zastępowały gałązki wiecznie żywych drzew, dlatego, że ludzie przypisywali świerkom, jodłom, sosnom życiodajną moc. Wszystkie inne drzewa zrzucały jesienią liście, także igły gubił modrzew, a świerki, jodły i sosny - mimo mrozu - zachowywały zieleń, symbol życia, płodności, siły. Gałązkami z iglaków ozdabiano obrazy święte, stoły, futryny okien, wieszano nad drzwiami. Miało to zapobiegać przed złymi duchami, czarownicami.
W bogatych domach na choince wieszano pierniki, migdały, daktyle. Zupełnie inaczej to wyglądało pod zwykłą chłopską strzechą. Zazwyczaj były to jabłka i orzechy.

W naszym regionie była zawieszana nad wigilijnym stołem podłaźniczka, nazywana także połaźnikiem. Był to sam czubek drzewka, a później przedmiot w kształcie koła np. obręcz po starym sicie, pięknie wypleciony gałązkami z drzew iglastych. Na Podkarpaciu bardzo często były zawieszone światy, co jest bardzo oryginalną ozdobą świąteczną, charakterystyczną tylko dla tego regionu Polski. Światy to były ozdoby robione z opłatka, czasami też kolorowanego, wyglądające jak bombka. Wycinane były z opłatka krążki i składane tak, że tworzyły kulę.
Na drzewku wieszano różne ozdoby: pajączki, pawie oczka, wykonane z papieru, ażurowe koszyczki, w których były orzechy, pierniki. Czym chata bogata. Podłaźnik symbolizował powodzenie w przyszłym roku. Wyschniętego po świętach nie wolno było wyrzucić. To był rodzaj sacrum, talizman. Tak samo jak sianko ze stołu. Dawano zwierzętom, dodawano do paszy, albo zakopywano w polu, tam gdzie na przykład miały być ziemniaki, żeby dobrze rosły.
Dzień św. Szczepana gospodarz rozpoczynał od obejścia gospodarstwa i dzielił się ze zwierzętami. Konie, krowy, kozy, owce, także pieska obdarowywał kolorowym opłatkiem. Było to uszanowanie zwierząt i wiązało się z troską o inwentarz.

Kolędy i pastorałki

Najstarsze polskie kolędy pochodzą z XV w. z przekładu czeskiego i łacińskiego. Najstarsza to „Anioł pasterzom mówił” z 1424 r. W XVII i XVIII w. rozwinęła się oryginalna twórczość kolędnicza. Z tego okresu pochodzą takie kolędy jak: „W żłobie leży” Piotra Skargi, „Śliczna panna”, „Jezus malusieńki”, „Ach ubogi żłobie”, „Gdy się Chrystus rodzi” i oczywiście symbol świąt, zaczynająca każdą pasterkę - „Bóg się rodzi” Franciszka Karpińskiego z 1792 r. „Mizerna cicha, stajenka licha” Teofila Lenartowicza to już wiek XIX. Motywy kołysanki „Lulaj, że Jezuniu” zaadaptował Fryderyk Chopin w swoim utworze.
W XVII w. pojawiły się motywy z folkloru, czyli pastorałki. Ksiądz Michał Marcin Mioduszewski spisał je po raz pierwszy i wydał w 1838 r. „Wielki śpiewnik kościelny”. Nawiązywały do gwary, czego przykładem jest „Oj, maluśki, maluśki”.

Boże Narodzenie

Święto Bożego Narodzenia w kościele ustanowione zostało w IV w. W rzymskim kalendarzu liturgicznym jest to 354 r. Data 25 grudnia nieprzypadkowa. Ojcowie Kościoła chcieli zrównoważyć wyznawców Mitry. W czasie przesilenia ziemia jest najbliżej słońca, tego światła jest najwięcej, a tym światłem dla chrześcijan jest Jezus, który tego dnia miał się narodzić.
Święta nazywamy godnymi, bo po pierwsze godnie trzeba je obchodzić, z szacunkiem, powagą. Ale gody w staropolskim to też wesele.
W Polsce dzień Bożego Narodzenia był spokojny, bez przyjmowania gości. Raczej nie na miejscu byłoby wybranie się do kogoś. Świętowano w gronie rodzinnym. Wykonywano tylko konieczne prace jak nakarmienie bydła. Inne czynności były zawieszone. Okres ten nazywano godami, ale także kolatką, dniami szczodrymi, dlatego, że kolędników obdarowywano szczodrakami i placuszkami.

Kolędowanie

Po Bożym Narodzeniu chodzono z kolędą i to byli tzw. podłaźnicy. W kościele 26 grudnia święci się owies, którym obsypywano księdza i kościelnego. Chłopcy obsypywali owsem upatrzone dziewczyny, dla których to była też wskazówka, że budzą zainteresowanie i wręcz miało to symbolizować powodzenie.
W dzień św. Szczepana zaczęto chodzić na tzw. podłaz. Bardzo często się mówiło: aleś mnie sąsiedzie dobrze podlazł, czyli dobrze i szczerze życzył. Zaczynało się od kilku osób, ale w każdej chałupie, gdzie poszło się dobrze życzyć, brało się kolejną osobę i szło się dalej. Grupa rosła. Przychodzili z kolędą, śpiewali kolędy i dostawali kolędę, czyli szczodraki, dary. U zamożnych gospodarzy kawałek mięsa, chleba, kołacza. Kolędnicy chodzili od 26 grudnia aż do 2 lutego. To były najczęściej dzieci, zazwyczaj z biedniejszych rodzin. To był dla nich szczęśliwy czas, bo mogły zaznać tego, czego nie miały przez cały rok.

Chodzenie z kobyłką i turoniem

Pierwsze wzmianki o kolędnikach w Polsce pochodzą z XVI w. W dzień św. Szczepana, patrona koni, chodziło się z kobyłką, coś na wzór lajkonika krakowskiego. Jeździec był ubrany w mundur ułański, albo miał insygnia królewskie. Chodzono też z żywym koniem, który wchodził do izby, a także z barankiem, gąską na sznurku.
W naszych regionach najważniejszy był turoń, czyli rogate zwierzątko, ni to koza, ni to owca, ni to krowa, z otwierającą paszczą, zrobione z dwóch klocków drewna i z mechanizmem. Gdy pociągało się za sznurek, to te klocki w paszczy, z zębami zrobionymi z gwoździ, kłapały. Chodziło o to, żeby turoń budził przerażenie. Rogi były prawdziwe - kozy, krowy, najczęściej barana. Do brody turonia przybijano skórkę jeża i kolcami kłuto panienki. Kolędnik nakryty był kapą, trzymał turonia na kiju. Była wielka radość, ale też trwoga. W grupie z turoniem chodził Żyd, zachwalający domownikom, że ma turonia i chce go sprzedać, a także Cygan, który imitował jakąś kradzież, żeby potem odkupywali od niego gospodarze. Była też Cyganka, diabeł, anioł, dziad i muzykant. Śmiechu przy tym było sporo, bo ten turoń skakał, wygłupiał się, albo udawał, że po prostu kona. Gdy dostał gorzałkę od domowników i miał wlewaną w paszczę, to natychmiast ozdrowiał. Chodziło o to, żeby jak najwięcej wyciągnąć od gospodarzy, którzy też chcieli obdarowywać kolędników, bo wierzono, że im więcej dadzą, tym więcej wróci do nich. Najsilniejszy mężczyzna w grupie niósł kręcącą się, kolorową, migocącą gwiazdę, bardzo często ze świeczką z tyłu, później żarówką i baterią. Kolędnicy robili dużo zamieszania, ale byli oczekiwani jako zapowiedź dobrego roku.
Niewyobrażalne było, żeby kolędnicy pominęli jakieś domostwo. Bardzo popularny był Cygan, prowadzący cyrkowego niedźwiedzia, którym był przebrany kolędnik, ubrany w odwrócony kożuch. Czynił różne figle, skoki, tańce.

Jasełka i herody

Jasełka, które rozpowszechnili franciszkanie, nawiązywały do samych narodzin Jezusa. Legenda mówi, że Franciszek z Asyżu postawił pierwszą szopkę na leśnej polance w 1223 r. i poprowadził stamtąd uroczystą procesję do kościoła. Do Polski przywędrowały z królową Boną, za pośrednictwem franciszkanów i bernardynów. W jasełkach występowały postacie biblijne - Święta Rodzina, Matka z Dzieciątkiem Jezus, aniołowie, trzej królowie, pastuszkowie, Herod i kolędnicy, a także rybacy, młynarz, szklarz, kowal, druciarz, handlarze. Oczywiście musiał być Żyd, Cygan, Moskal, Niemiec. Pastuszkowie to najczęściej Kuba, Bartosz, Wojciech, Maciej, Szymon i Jaś. Po kolędzie chodzono z szopkami, które były mini scenką z ruchomymi kukiełki.

Po domach chodzili też kolędnicy i odgrywali widowiska herodowe, nawiązujące do emocji związanych z rzezią niewiniątek. Herody to przede wszystkim żołnierze, a także dziad, rabin, diabeł, śmierć, grabarz i anioł. Marszałek takiego orszaku zapowiadał, że idzie Herod i prosił o tron dla króla. W domu wystawiano na środek izby krzesło, na którym siadał Herod. Wchodzili trzej królowie z dobrą nowiną. Herod był wściekły, śmierć zabierała mu insygnia władzy - berło i koronę, diabeł zabierał jego duszę do piekła, grabarz cieszył się, kopał grób i mówił, że śmierć nie minie żadnego bogatego czy biednego, wszystkich dotknie.

Bale były rzadkością

Bale sylwestrowe pojawiły się w drugiej połowie XIX w. tylko w wielkich miastach. Nie były popularne, a u nas były rzadkością absolutną. Na wsiach to była powtórka z Wigilii, tylko zmieniał się jadłospis. Na stół trafiały potrawy mięsne. W Polsce witano nowy rok na balach dopiero na przełomie XIX i XX wieku.
To święto ma jednak tysiącletnią tradycję. Jak głosi legenda, według proroctwa Sybilli w 1000 r. miał nastąpić koniec świata, za sprawą latającego potwora, ognistego smoka Lewiatana. Legenda głosiła, że potwór ten, śpiący w lochach Watykanu, uwięziony tam przez papieża Sylwestra I, którego pontyfikat przypadł na IV w., zakneblowany papieską pieczęcią, zbudzi się w nocy z 999/1000 r., skruszy Pieczęć Rybaka, zerwie łańcuchy i ziejąc ogniem i siarką spali niebo i ziemię. Kiedy więc nastał rok 999, a kolejny papież przybrał imię Sylwestra II, w Rzymie i całej chrześcijańskiej Europie zapanowało wielkie przerażenie. Ludzie czekali na koniec świata i nieuchronną śmierć w płomieniach. Kiedy jednak nastała północ, a Lewiatan nie ukazał się na moście św. Anioła, Watykan, Rzym i inne miasta pozostały nienaruszone, rozpacz i przerażenie przemieniły się w szaleńczą radość. Tłumy Rzymian wyległy na ulice i place, tańcząc w blasku rozpalonych pochodni i ognisk, śmiejąc się, ściskając się i pijąc wino. Papież Sylwester II udzielił błogosławieństwa - urbi et orbi (miastu i światu) na nowy rok, rozpoczynający się nowy wiek i na nowe tysiąclecie.

Słomiane draby

Tylko na Podkarpaciu jest jeszcze jeden znany obyczaj zwany najczęściej drabami. Zachowały się nazwy: draby, droby i dropy. Młodzi mężczyźni przebierali się w słomiane stroje, od butów po sam czubek głowy. W Nowy Rok nie omijali żadnego domu, zwłaszcza takiego, gdzie były młode dziewczyny, które okładali słomianymi powrozami. Psocili, biegali po domu, przewracali sprzęty, kradli jedzenie. Wszystko uchodziło im bezkarnie. Często przesadzali i przekraczali granice dobrego smaku i zabawy. A mimo takiego zachowania też ich oczekiwano. Dziewczęta były bardzo zawiedzione, jeśli nie przyszli do ich domów. Oni zapowiadali też zamążpójście, pomyślność dla domu. Byli hojnie obdarowywani, czym chata bogata. Najczęściej chlebem, bułkami, wódeczką, dlatego byli coraz weselsi w kolejnym domu. Pieczywo, które otrzymywali nazywano szczodrakami.
Karnawał, nazywany zapustami, trwał aż do Środy Popielcowej. Były to biesiady, pijatyki, kuligi, obżarstwo, pijaństwo oraz bale w dużych miastach, na dworach i bogatych domach.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto