Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Wróbel. Mistrz jasielskich „dęciaków”

Jakub Hap
Jakub Hap
archiwum Tadeusza Wróbla (4), Łukasz Rak (2)
Wizytówką Jasła są nie tylko artyści z pierwszych stron gazet. Na takie miano zasłużyli także adepci muzyki klasycznej, grający na instrumentach dętych blaszanych - od lat doceniani na ogólnopolskich przeglądach i festiwalach. Ojcem ich sukcesów jest Tadeusz Wróbel. 69-latek pracuje z młodymi muzykami już od czterech dekad. To nauczyciel na medal.

Jasło nie było jego miastem od zawsze. Pochodzi z Kleczanowa, miejscowości nieopodal Sandomierza. To właśnie tam, jako młody chłopak, uczeń podstawówki, po raz pierwszy sięgnął po instrument.

- W mojej rodzinie interesowano się muzyką. Ojciec grał na bębnie, stryj na puzonie w orkiestrze wojskowej. Obaj byli samoukami. Ja zacząłem od akordeonu. Podstaw warsztatu nauczył mnie miejscowy nauczyciel. Szybko złapałem bakcyla

- wspomina Tadeusz Wróbel.

Popularna „harmonia”, choć w tamtym czasie modna i praktyczna, bo grający na niej mogli dorobić sobie na weselach, „chałturach”, nie była mu jednak pisana. Gdy dostał się do szkoły muzycznej I stopnia w Kielcach, przydzielono go do klasy trąbki, którą kilka lat później zamienił na puzon. Tajniki gry na tym instrumencie zgłębiał w szkole muzycznej II stopnia w Radomiu, gdzie był też członkiem orkiestry wojskowej. Wtedy już przeczuwał, że hobby oraz praca zawodowa w jego przypadku będą szły ze sobą w parze. Nie miał planu B.

Dwa lata nad Sekwaną

Po odbyciu służby wojskowej pracował jako puzonista w Radomskiej Orkiestrze Symfonicznej, zespole pieśni i tańca oraz radomskim big-bandzie. W mieście położonym nad rzeką Mleczną był również instruktorem nauki gry na instrumentach dętych blaszanych w Młodzieżowej Orkiestrze Dętej „Grandioso”. Ciekawym, i bez wątpienia cennym doświadczeniem był dla młodego, ambitnego muzyka dwuletni pobyt we Francji.

- W kraju nad Sekwaną - gdzie mieszkała moja siostra - dalej rozwijałem się muzycznie. Zostałem przyjęty do konserwatorium w Lille, grałem, ale i uczyłem innych. Mógłbym tam zostać na stałe, miałbym zatrudnienie, interesował się mną zawodowy, trzynastoosobowy big-band. Jednak z powodów rodzinnych musiałem wrócić do ojczyzny. Zmarł mi ojciec, mama chorowała. Nie było wyjścia

- opowiada pan Tadeusz.

Gdy zdecydował, że podejmie pracę instrumentalisty i nauczyciela w kraju, mógł przebierać w ofertach. Odrzucił propozycje m.in. z Kalisza oraz Radomia - nie było szans, by w tych miastach otrzymał mieszkanie. Zdecydował się na Jasło i zasilenie kadry miejscowej państwowej szkoły muzycznej I stopnia. Z miastem nad Wisłoką, Ropą oraz Jasiołką związał się w 1980 roku. Zajęcia z uczniami od początku łączył z pracą w Jasielskiej Orkiestrze Symfonicznej, działającej przy Jasielskim Domu Kultury (gdzie wówczas miała swoją siedzibę szkoła muzyczna - red.)

- W tamtym czasie, w przedostatniej dekadzie minionego stulecia w Jaśle było spore zainteresowanie kulturą. Melomanów tu nie brakowało. Przyciągaliśmy liczną publiczność copiątkowymi koncertami naszej orkiestry. Gdy po latach została rozwiązana, co było pokłosiem redukowania etatów przez ówczesną minister kultury, na jej bazie powstał mniejszy skład „Sonore”. Pod tą nazwą z powodzeniem działaliśmy od 1991 do 1998 roku, regularnie grając w Jaśle i regionie, ale zdarzały się i występy wyjazdowe - np. na Ukrainie. Repertuar był szeroki, pod batutą nieżyjącego już Jana Szczeciny braliśmy na warsztat utwory od Johanna Straussa do Steviego Wondera. Nagrywaliśmy w studio, również ze śpiewaczką operową Urszulą Rojek. Co ciekawe, w tej orkiestrze, siedziałem... za perkusją, jako że był to mój instrument poboczny podczas mojej edukacji w Kielcach

- wyjaśnia Tadeusz Wróbel.

Człowiek-orkiestra

Jako instrumentalista i pedagog, z każdym kolejnym rokiem coraz mocniej zżyty z Jasłem i lokalnym środowiskiem muzycznym, przez cztery dekady łączył rozmaite aktywności. Oprócz zarażania muzyczną pasją uczniów szkół muzycznych - państwowej, a od 1990 roku również prywatnej (funkcjonującej w tym samym budynku - red.) - prowadził ognisko muzyczne. Przez osiem lat, aż do 2008 roku godził nauczanie w Jaśle z zajęciami w Zespole Szkół Muzycznych im. Ignacego Jana Paderewskiego w Krośnie. Z sukcesami kierował rozmaitymi orkiestrami - orkiestrą działającą przy rafinerii w Jedliczu, orkiestrą Ochotniczej Straży Pożarnej w Żurowej (gmina Szerzyny; śpiewała z nią m.in. jaślanka Aleksandra Tocka, znana z telewizyjnego talent show The Voice of Poland - red.) czy tą, która przeszło sto lat temu została założona w Gliniku Mariampolskim koło Gorlic.

Biorąc pod lupę całą „orkiestrową” działalność Tadeusza Wróbla, nie można pominąć jego projektu autorskiego - Młodzieżowej Orkiestry Dętej. Założył ją przy jasielskiej państwowej szkole muzycznej jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku.

- Gdy rozpocząłem pracę w tej placówce, miała dwóch, może trzech puzonistów grających w orkiestrach symfonicznych. Nie było klas tuby, puzonu ani sakshornu. Po tym, jak przy wsparciu ówczesnego dyrektora szkoły Ryszarda Czerwonki, stworzyliśmy orkiestrę młodzieżową, w okolicy wzrosło zainteresowanie nauką gry na instrumentach dętych. Młodzi chcieli z nami grać, występować, również dlatego, że wykonywaliśmy muzykę filmową i repertuar rozrywkowy. Od1995 roku orkiestrę zasilają uczniowie szkoły prywatnej. Tę orkiestrę prowadziłem do 2019 roku, w tym czasie wykonaliśmy dziesiątki koncertów, uczestniczyliśmy w przeglądach i festiwalach, uzyskując wysokie lokaty. Od 2019 roku orkiestrę z powodzeniem prowadzi nauczyciel jasielskich szkół muzycznych Piotr Duda, wcześniej uczeń naszej szkoły państwowej i członek orkiestry

- tłumaczy Tadeusz Wróbel.

Poniżej można zapoznać się z archiwalnym nagraniem ukazującym występ młodzieżowej orkiestry Tadeusza Wróbla.

">

Uczniowie jego dumą

Sukcesy 69-letniego dziś muzyka, zwłaszcza te związane z osiągnięciami podopiecznych ciężko zliczyć - tyle ich było. Przez czterdzieści lat pracy w Jaśle spod jego ręki wyszło całe mnóstwo laureatów prestiżowych, ogólnopolskich konkursów i przesłuchań. Wielu z nich kończyło później akademie muzyczne i zajmują się muzyką zawodowo, grają w uznanych orkiestrach. Pozostają w kontakcie ze swoim pierwszym nauczycielem, a on śledzi ich poczynania, nie kryjąc dumy.

Choć od piętnastu lat pan Tadeusz mógłby odpoczywać na zasłużonej emeryturze, wciąż nie brakuje mu zapału do pracy z kolejnym pokoleniem adeptów instrumentów dętych. Nie pracuje już tyle co kiedyś, ale nadal współtworzy grono pedagogiczne jasielskich szkół muzycznych przy ul. Kołłątaja. Pytany o najzdolniejszych wychowanków z ostatnich lat, jednym tchem wymienia szereg nazwisk. Kilku uczniów wciąż rozwija się muzycznie na akademiach w Katowicach, Wrocławiu czy Łodzi, ci młodsi chcą iść ich śladem - jak np. osiemnastoletni Szymon Biały i sześć lat młodszy Tomasz Krupa, którzy przed kilkoma tygodniami zostali laureatami XIII Międzynarodowego Konkursu „Instrumenty Dęte” w Jastrzębiu Zdroju, stając do rywalizacji z najlepszymi uczniami szkół muzycznych z całej Polski i z zagranicy.

Świetne wyniki „dęciaków” z niewielkiego Jasła w cyklicznych konkursach regionalnych i makroregionalnych, jak i podczas przesłuchań organizowanych przez Centrum Edukacji Artystycznej - będących najważniejszym sprawdzianem poziomu nauczania w szkołach muzycznych - nikogo nie dziwią. Choć Tadeusz Wróbel podkreśla, że zabierając uczniów na takie wydarzenia nie nakłada na nich presji.

- Zawsze staramy się jak najlepiej przygotować, ale nigdy nie dodaję im stresu, nie wymagam zwycięstw. Tłumaczę, że te występy służą obyciu ze sceną, oswojeniu się z graniem przed jurorami i publicznością i porównaniu poziomu gry z innymi uczestnikami. Jak uda się coś wywalczyć, to będzie się z czego cieszyć, a jak nie pójdzie, to powolutku będziemy naprawiać błędy, żeby następnym razem było lepiej

- podkreśla Tadeusz Wróbel.

Zobaczcie występ ucznia pana Tadeusza, Szymona Białego, zarejestrowany w 2020 roku.

">

A poniżej dwa utwory w wykonaniu Tomasza Krupy - z 2020 roku.

">

">

Potrafi stworzyć klimat do rozwoju

Przyjazny klimat, jaki tworzy podczas lekcji zawsze wyróżniał go jako pedagoga i sprawiał, że zajęcia w szkole muzycznej nigdy nie były czasem straconym - ani dla niego, ani dla młodzieży.

- Niektórzy do teraz dziwią się, dlaczego w mojej sali przebywa zawsze trzech, nieraz nawet czterech uczniów, choć teoretycznie lekcje powinny być indywidualne. Dawno temu zauważyłem, że taka forma nauki jest o wiele bardziej owocna, uczniowie słuchają gry kolegów, uczą się od siebie wzajemnie, wspólnie wyłapujemy błędy i pracujemy nad tym, by je wyeliminować

- wyjaśnia nasz rozmówca.

- Uczymy się grać, ale atmosfera musi być fajna, życzliwa, a moje podejście trochę ojcowskie. Wychodzę z założenia, że zadaniem nauczyciela jest nie tylko szlifowanie warsztatu, ale przede wszystkim zarażanie tych, z którymi się pracuje miłością do instrumentu, zadbanie, by walcząc o realizację marzeń nie poddawali się i wierzyli w siebie. To jest chyba moja recepta na sukces

- podsumowuje.

Zauważa, że talent nie zawsze objawia się od razu.

- Miałem wychowanka, któremu kiepsko szła gra na fortepianie. Nie było widać potencjału. Zachęciłem go, żeby między zajęciami, na spokojnie, zaznajamiał się z puzonem. Poświęciłem mu dużo swojego czasu, motywując do pracy. Zmienił instrument i II stopień skończył na puzonie. Na początku szło opornie, ale dziś ten uczeń jest studentem w klasie puzonu na akademii muzycznej

- uśmiecha się 69-latek.

Podczas obchodów jubileuszu 50-lecia jasielskiej państwowej szkoły muzycznej, który świętowany był w 2021 roku pan Tadeusz ponownie stanął na scenie z Młodzieżową Orkiestrą Dętą. Po występie został uhonorowany za prężną, wieloletnią pracę.

">

Muzyczna rodzina

Tadeusz Wróbel od lat ma oparcie w małżonce.

- Myślę, że nie byłoby tych wszystkich laurów, gdyby nie olbrzymie zaangażowanie męża w to, co robi. Ile to razy spotykał się z uczniami po godzinach, w weekendy, poświęcał prywatny czas przygotowując ich do różnych konkursów. Praca z młodzieżą to całe jego życie

- zauważa Leokadia Wróbel.

Żona pana Tadeusza od siedmiu lat jest również jego... szefową. W 2015 roku, jako emerytowana już nauczycielka historii, zdecydowała się objąć pieczę nad prywatną szkołą muzyczną I i II stopnia, której groziło zamknięcie. Funkcję dyrektora pełni w tej placówce do dziś.

- Nasze dorosłe już dzieci, których mamy trójkę, odziedziczyły muzyczne geny. Syn Seweryn jest zawodowym trębaczem - absolwentem Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Występuje w profesjonalnych orkiestrach i jest nauczycielem w szkole muzycznej. Jego pierwszym nauczycielem był oczywiście tata. Córki Ola i Marta ukończyły szkołę muzyczną I stopnia w klasie skrzypiec, jednak wybrały inną ścieżkę zawodową. Obydwie mieszkają oraz pracują we Francji. Założyły tam rodziny

- opowiada pani Leokadia.

W 2008 roku, po latach życia w Jaśle, w bloku przy ul. Szkolnej Wróblowie przenieśli się na ziemię dębowiecką - do Kopanin. Ale lubią wracać do stolicy Jasielszczyzny.

- Szkoła muzyczna to nasz drugi dom

- kwituje z uśmiechem Tadeusz Wróbel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto