Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Anna nie ma zahamowań. Boję się wychodzić z domu...”

Grzegorz
Jakub Hap
Mariusz Fulara nie będzie się czuł bezpiecznie, dopóki Anna nie dostanie sądowego zakazu zbliżania się do niego.

Krewką Annę nasz bohater poznał przed dziewięciu laty. Przypadli sobie do gustu, z czasem zaczęli się spotykać. Nic nie wskazywało na to, że ich bliska relacja kiedyś może zamienić się w koszmar. A tak się stało. Pełnia złych emocji pomiędzy 35-letnim Mariuszem a rok starszą od niego mieszkanką Polan przypadła na jesień ubiegłego roku.

- Chciałem zakończyć znajomość, ale ona nalegała na kolejne spotkania. Pisała SMS za SMS-em, non stop, czułem się nękany. Nie rozumiała, że ja już nie chcę, że nie mam ochoty. Ciężko było mi się od niej odgonić. Nie spodziewałem się jednak, że od gorzkich słów będzie w stanie przejść do rękoczynów. Nie przypuszczałem, że byłaby do tego zdolna. Niestety, myliłem się... - wzdycha Mariusz Fulara.

Pierwszy raz uderzyła 25 października. 35-latek był w szoku - zwłaszcza, że atak nastąpił w... Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej w Krempnej.

- Było to ok. godz. 8, wtedy jeszcze pracowałem w gminie. Udałem się do GOPS-u z pewną sprawą. Wcześniej widziałem już w pobliżu Annę, ale nie miałem pojęcia, że ona się na mnie czai. Gdy wyszedłem z GOPS-u, na korytarzu niespodziewanie otrzymałem cios w głowę. Biła Anna, raz, potem drugi. Zaszła mnie od tyłu... Nie wiedziałem, co to ma znaczyć, co się dzieje, jak zareagować. Z głowy lała mi się krew. Zanim doszedłem do siebie, jej już nie było, uciekła. Ale świadkowie wszystko widzieli... - wspomina pan Mariusz.

Choć miejsca uderzeń bolały, wrócił do obowiązków. Nie wytrzymał jednak długo, czuł się słabo. Poszedł do lekarza, który wypisał mu zwolnienie z pracy na siedem dni. Późniejsza obdukcja wykazała, że doznał stłuczenia głowy okolicy potylicznej, zadrapania naskórka okolicy podoczodołowej prawej oraz rany płatka małżowiny usznej lewej. Pobicie zgłosił na policję.

Incydent w budynku urzędu gminy nie ostudził w Annie żalu i agresji wobec Mariusza. O słowie „przepraszam” nie mogło być mowy. Co więcej - mężczyzna twierdzi, że odtąd jeszcze mocniej nękała go SMS-ami, nie musiał też długo czekać, aż znów zobaczy ją na swej drodze. I ponownie dostanie po głowie.

- W SMS-ach cały czas mnie kur**wała, ale to nie wszystko. Z czasem zaczęła podchodzić pod mój dom, strach było wyjść na zewnątrz. W końcu dopadła mnie w autobusie PKS, gdy wracałem z Jasła. To było 5 grudnia. Siedzieliśmy ze znajomym, ona się dosiadła. Znów zaczęły się wyrzuty, żale. Gdy kierowca podjechał na przystanek w Nowym Żmigrodzie, znienacka, bez najmniejszego powodu, rzuciła się na mnie, uderzając tak mocno, że aż walnąłem głową o szybę. Pośród innych pasażerów zapanowała konsternacja. A ona, jak gdyby nigdy nic, wybiegła na zewnątrz i tyle ją było widać. Potem doszły mnie słuchy, że cała ta sytuacja bardzo Annę bawiła, nabijała się z niej w Żmigrodzie. Mnie nie było do śmiechu. Miałem jej dość serdecznie, wstydu, który mi robi - wyznaje M. Fulara.

Ale to nie był koniec. Trzeci, i do tej pory ostatni raz Anna dopadła go na drodze w Krempnej. Wtedy już miarka się przebrała...

- Wracałem do domu z poczty. Nie zauważyłem, że idzie za mną. Nagle przystartowała i dała kopniaka. Potem strzeliła w nos. Atak znów nastąpił przy świadkach. Wtedy powiedziałem sobie, że trzeba z tym skończyć. Ona nie ma żadnych zahamowań, bije mnie w obecności innych ludzi, czuje się bezkarna. Ja nigdy jej nie oddałem, bo jak to tak bić kobietę? Przekleństwami też nie obsypywałem, choć ona może to robić w nieskończoność. Ile to razy krzyczała np. „ty padaczko” i musiałem to znosić. Ale każdy ma cierpliwość... SMS-y ustały, jednak co z tego, jak gdzie i z kim bym nie był, nie mogę czuć się bezpiecznie. Anna może zaatakować w każdej chwili, często bywa w Krempnej - mówi 35-latek.

Organy ścigania przyjrzały się sprawie pobicia i uporczywego nękania, lecz mieszkanka Polan nie poniosła kary. Dochodzenie zostało przez prokuraturę umorzone. W uzasadnieniu czytamy, że zgodnie z prawem obydwa czyny winne być ścigane z oskarżenia prywatnego i „brak jest interesu społecznego” w objęciu ich ściganiem z urzędu.

Panu Mariuszowi ciężko jest pogodzić się ze stanowiskiem śledczych. Zapewnia, że zrobi wszystko, by Anna odpokutowała swe występki. Zależy mu również na tym, by sąd orzekł względem kobiety zakaz zbliżania się do niego. - Dopiero gdy to nastąpi, poczuję się bezpiecznie - kończy mieszkaniec Krempnej.

36-letnia Anna na głowie ma nie tylko żądnego kary Mariusza. Może także ponieść konsekwencje z tytułu zakłócenia spokoju porządku publicznego w GOPS. Wniosek w tej sprawie policja przesłała do sądu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto