Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niespełnione marzenia Anatola Nowosielskiego. Trzy razy wprowadzał Czarnych do III ligi [ZDJĘCIA]

Bogdan Hućko
Bogdan Hućko
Przepowiadano mu wielką karierę, ale zdołał tylko otrzeć się o wielką piłkę w latach 60. minionego wieku. Seria nieszczęśliwych zdarzeń, na które nie miał wpływu, oraz splot niekorzystnych okoliczności, rozwiały młodzieńcze marzenia. 14 kwietnia Anatol Nowosielski skończył 80 lat.

Piłka była jedyną rozrywką dla chłopaków w latach 50. minionego wieku. Ze szkoły nie wracali zbyt szybko do domów. Szli na łąkę nad Jasiołkę. Za bramki służyły tornistry. Grali tak długo, na ile starczało sił i żeby w miarę o przyzwoitej porze wrócić do domu. Nie było szkółek piłkarskich, akademii, orlików, zadaszonych boisk, hal, presji i ambicji rodziców. Uganiali się za piłką, która sprawiała im przyjemność. Jedni poprzestali na formie zabawy, inni trafili do klubów na pierwsze w miarę profesjonalne treningi.

Anatol Nowosielski pamięta jak budowano stadion koło rafinerii, po drugiej stronie ulicy, potem użytkowany przez Naftę Jasło, a obecnie Wisłokę Niegłowice.

– Konnymi wozami wywożono ziemię. Pracowali przy tym wozacy aż z Janowa Lubelskiego. Nie było nic. Przy rafinerii, stoi do dzisiaj, był taki budynek socjalny, w którym znajdowała się siedziba klubu. Szatnie mieliśmy w piwnicy

– wspomina pionierskie czasy.

Zaczynał grać w piłkę w Górniku Jasło, istniejącym przy rafinerii. Trafił do klubu z kolegami z osiedla. Pamięta, że w tej grupie byli Stanisław Goleń, Suszczyński. Czas zaciera szczegóły i pamięć też już zawodzi.

– Mietek Wiśniowski studiował w Krakowie, przyjeżdżał na mecze i grał z nami. Trenerem był Chmura z Krakowa

– przypomina sobie Anatol Nowosielski i mile wspomina beztroskie młodzieńcze lata. Po szkole podstawowej trafił do Technikum Łączności w Krakowie, ale z piłką nie zerwał. Grał w drużynie juniorów Krakusa Nowa Huta, który miał tylko zespoły młodzieżowe. W niedzielę przyjeżdżał do rodziców i grał w Górniku Jasło, występującym wtedy w klasie B.

W Krakowie długo nie zagrzał miejsca. Tylko rok. Talent Anatola Nowosielskiego został szybko dostrzeżony. Młodego napastnika zapragnął mieć Górnik Gorlice. Nastolatek został uczniem Technikum Ekonomicznego w Gorlicach i zawodnikiem III-ligowej drużyny.

– Grali w gorlickim klubie tak znani wtedy piłkarze jak Komurkiewicz, Skiba, Krzysztofik. Na mecze jeździliśmy samochodem ciężarowym z plandeką. Kurzyło się niemiłosiernie, a trasy były dalekie, chociażby do Przemyśla na mecze z Polonią, wtedy bardzo mocną drużyną

– uśmiecha się na samo wspomnienie meczowych peregrynacji.

W Górniku Gorlice grał 1,5 roku. Przeniósł się do II-ligowej Legii Krosno. Wchodził do drużyny, która miała wielkie ambicje i wyzwania, razem z Andrzejem Matelowskim. Trenerem był Michał Pyłypyszyn. W krośnieńskiej Legii był cztery lata.

– Byliśmy w jednym sezonie na drugim miejscu, z szansami na awans do I ligi. Klubu nie było jednak stać na ekstraklasę. Decydujący mecz przegraliśmy z Arkonią Szczecin

– wspomina Anatol Nowosielski. W Krośnie uczył się w Technikum Włókienniczym, które było dla niego trzecią szkołą średnią.

Grał najczęściej na skrzydle, częściej dogrywał, ale też strzelał sporo bramek. Jednej nie zapomni do końca życia. W barwach Legii Krosno w meczu z Wawelem Kraków, Andrzej Matelowski zagrał mu piłkę w narożniku „szesnastki”.

– Kopnąłem piłkę lewą nogą w przeciwny róg bramki i wpadła w samo okienko

– wspomina. Nigdy nie liczył strzelonych goli. W archiwach zachował się zapis, że w sezonie 1963/64 zdobył 4 gole w barwach krośnieńskiej drużyny.

Prezes Legii Tadeusz Malarski, główny księgowy w Krosnolnie, polecił napastnika Legii Włókniarzowi Pabianice, który w 1966 roku awansował do II ligi. Trenerem był Stanisław Baran. W Włókniarzu grał dwa lata razem z Józefem Nowakiem, ojcem Piotra Nowaka, reprezentanta Polski i obecnego trenera Jagiellonii Białystok. Miał przenosić się do ŁKS Łódź, z którym trenował, ale podczas badań przed wyjazdem na tournée do USA, wszczepiono mu żółtaczkę. Choroba na 1,5 roku przerwała dobrze zapowiadającą się karierę. Pech go jednak nie opuszczał. Gdy wrócił do piłki i treningów nabawił się kontuzji podczas treningu strzeleckiego. Koło biodra powstał krwiak. W tamtych czasach w klubach zbytnio nie przejmowano się zdrowiem piłkarzy. W ŁKS Łódź, w którym występowali znani zawodnicy jak bramkarz Marian Wilczyński, Jerzy Sadek (18-krotny reprezentant Polski), Henryk Sass czy Piotr Suski (19. razy w reprezentacji Polski), zagrał tylko półtora meczu po spadku z I ligi w 1968 r. Uraz pozbawił go złudzeń na zrobienie kariery. Do tego doszły problemy rodzinne.

– Tata zachorował, mamusia w rozpaczy, prosiła, żebym wrócił. W 1968 roku przyjechałem do Jasła. Tata zmarł w następnym roku

– przywołuje w pamięci smutne wydarzenia.

Po powrocie z Łodzi grał jeszcze trochę w Czarnych Jasło, trenowanych wtedy przez Aleksandra Karamona. Miał dopiero 26 lat, ale kontuzja przekreślała wszelkie marzenia o wyczynowym uprawianiu sportu. Zaczął trenować w jasielskim klubie juniorów, z którymi zdobył dwukrotnie mistrzostwo województwa rzeszowskiego. W sezonie 1969/70 byli rewelacją rozgrywek. W finale pokonali Stal Mielec 5-0 i 3-1. Dotarli do półfinału mistrzostw Polski w Radomiu, gdzie przegrali z Polonią Bytom, późniejszym mistrzem kraju. Sukces w województwie powtórzyli w sezonie 1970/71. Grali w tamtej drużynie Adam Kozak, Marian Hołowicki, Ryszard Szpak, Józef Goleń, Leszek Garbacik, Ryszard Przetacznik, Krzysztof Pięta, Antoni Styczyński, Jan Zając, Franciszek Wietecha, Józef Pawlik, Jerzy Buchelt, Julian Jachym, Stanisław Wlezień, Antoni Koś, Andrzej Rączka.

Doskonalił warsztat trenerski na kursach. Najpierw był pomocnikiem instruktora, potem instruktorem, wreszcie trenerem II klasy po studiach na AWF w Katowicach. Miał też od kogo się uczyć w Jaśle, bo był asystentem legendarnego Michała Matyasa.

Na długie lata związał się z Czarnymi Jasło, z którymi przeżył awanse i spadki. Klub istniejący od 1910 roku w swoim DNA jest jakby skazany na permanentne kryzysy i kłopoty, z którymi boryka się do dzisiaj. W minionych latach było podobnie.

– Grosza nie było nawet na wyjazdy. Aleksander Karamon pożyczał pieniądze. Składaliśmy się na diety zawodników

– podkreśla. Do Czarnych jednak ciągle wracał jako trener i – jak mówi – ten klub był i pozostanie zawsze ważny w jego życiu. Gdy zaczynał samodzielnie prowadzić drużynę, grali w niej zawodnicy starsi od niego – Franciszek Krzeszowski czy Tadeusz Frączek.

– Zawsze miałem dobry kontakt z zawodnikami, dlatego też wracałem do Czarnych bez uprzedzeń, jakiś urazów, nie rozpamiętywałem co było wcześniej

– zaznacza długoletni trener jasielskiego klubu.

W sezonie 1971/72 prowadził Czarnych w klasie okręgowej. Zajęli 12. miejsce na 14 drużyn, a grały wtedy na tym poziomie takie zespoły jak Siarka Tarnobrzeg, rezerwy Stali Mielec, Czuwaj Przemyśl, Polonia Przemyśl czy Stal Sanok.

– Pamiętam mecz z drugą drużyną Stali Mielec. Grzegorz Lato dopiero walczył o miejsce w pierwszym składzie. Grał wtedy w rezerwach przeciwko nam i Andrzej Bernacki tak go przypilnował, że sobie piłki nie kopnął

– śmieje się Anatol Nowosielski. W następnym sezonie Czarni po 10 latach gry w klasie okręgowej spadli do klasy A. W sezonie 1973/74 prowadził drużynę z Michałem Matyasem w klasie A (11 miejsce). W roli pierwszego trenera udany był dla niego sezon 1975/76. Czarni zajęli 3. miejsce w klasie okręgowej, co w wyniku reorganizacji rozgrywek zapewniło im awans od klasy międzywojewódzkiej. Występowali wtedy pod nazwą MZKS Jasło i w sezonie 1976/77 zajęli z młodym trenerem 5. miejsce.

Po rocznej przerwie Anatol Nowosielski znów był trenerem na Śniadeckich. Powrót przypieczętował kolejnym sukcesem. Drużyna w sezonie 1978/79 zajęła 2. miejsce w klasie międzyokręgowej i awansowała do klasy międzywojewódzkiej, gdzie grały m.in. Stal Rzeszów, Garbarnia Kraków, Sandecja Nowy Sącz, Wisłoka Dębica czy Karpaty Krosno. Nie udało się jednak utrzymać i po jednym sezonie 1979/80 (zajęli 14. miejsce na 15 drużyn) spadli.
Rozbrat Anatola Nowosielskiego z Czarnymi trwał 3 lata. W sezonie 1983/84 prowadzona przez niego drużyna zajęła 1. miejsce w klasie międzyokręgowej i awansowała do III ligi. Znów nie udało się utrzymać. Zajęli przedostatnie, 13. miejsce w sezonie 1984/85 i po roku spadli do klasy międzywojewódzkiej.

Po kolejnych 3 latach Anatol Nowosielski znów podjął się misji wydźwignięcia drużyny z kryzysu. W sezonie 1988/89 wygrali rywalizację w klasie międzywojewódzkiej krośnieńsko – przemyskiej, wyprzedzając Czuwaj Przemyśl i Polną Przemyśl, ale nie awansowali, bo przegrali baraże. W I rundzie okazali się lepsi od Unii Nowa Sarzyna (3-0 i 1-1), w II – uporali się z Budowlanymi Lublin (0-0, 5-0), ale w decydujących meczach musieli uznać wyższość Gwardii Białystok (1-1, 1-2). To był sezon szczególny dla Anatola Nowosielskiego, bo był trenerem dwóch zespołów – Czarnych (z asystentem Stanisławem Matysikiem) i Igloopolu Sobniów. Z tą drugą A-klasową drużyną w sezonie 1987/88 doszedł do finału Pucharu Polski na szczeblu okręgu, przegrywając z Karpatami Krosno 1-5 (0-1). Mecz odbył się 15 czerwca 1988 r. na stadionie Nafty w Jaśle. Karpaty tydzień później zapewniły sobie awans do II ligi.

Niepowodzenie z Czarnymi w barażach o III ligę powetował sobie w sezonie następnym1989/90, gdy jasielski zespół zajął 2. miejsce w klasie regionalnej (Krosno – Przemyśl – Rzeszów) i awansował do III ligi. Jego asystentem był wtedy Ryszard Konopka. Tym razem przygoda Czarnych z III ligą nie trwała tylko jeden sezon. W rozgrywkach 1990/91 zajęli 10. miejsce, rywalizując m.in. z Wisłoką Dębica, Sandecją Nowy Sącz, Cracovią, Unią Tarnów, Garbarnią Kraków czy Karpatami Krosno.

Z czwartego i ostatniego zarazem powrotu na Śniadeckich w roli strażaka, wywiązał się bez zarzutu. W sezonie 1997/98 Czarni grali w klasie regionalnej (Krosno – Przemyśl – Rzeszów). Drużynę najpierw prowadził Zdzisław Żmigrodzki, potem Jerzy Schindler. Anatol Nowosielski przejął zespół od XXI kolejki (XXX w sezonie) i zdołali się utrzymać. Zajęli 10. miejsce. Następny sezon 1998/99 nie był już tak udany. Piętnasta lokata oznaczała spadek po 5 sezonach gry w klasie R do V ligi krośnieńsko – przemyskiej. Anatol Nowosielski został w klubie. W sezonie 1999/2000 prowadził jeszcze zespół w rundzie jesiennej. W przerwie zimowej zastąpił go Zdzisław Żmigrodzki i to z nim Czarni cieszyli się z awansu do IV ligi podkarpackiej.

W Czarnych z drużynami seniorskimi pracował w 14 sezonach, ale sukcesy odnosił także – oprócz wspomnianego Igloopolu Sobniów – z Naftą Jasło, z którą w sezonie 1992/93 awansował do klasy regionalnej (Krosno – Przemyśl – Rzeszów) i prowadził przez cztery sezony w odpowiedniku obecnej IV ligi podkarpackiej.

W obecnym wieku dał się namówić Wojciechowi Hejnarowi i w sezonie 2004/05 w siedmiu meczach rundy jesiennej poprowadził Krośniankę Krosno, która była na kolejnym zakręcie dziejowym. Przed sezonem z trenowania zrezygnował Jan Urbanek, w 10 meczach prowadził Arkadiusz Westwalewicz, a po nim przejął rozchwianą Krośniankę właśnie Anatol Nowosielski. Wytrwał do końca rundy jesiennej. W tym sezonie Krośnianka, której na wiosnę dodano dawną nazwę Karpaty, spadła z IV ligi.

Z piłką nie rozstał się w zasadzie nigdy. Prowadził w klasie okręgowej LKS Skołyszyn przez 2,5 roku. Przejął drużynę przed rundą wiosenną 2001 po rezygnacji Roberta Podkulskiego i trenował w sezonach 2001/02 i 2002/03. Grał wtedy w Skołyszynie jego syn – Marek Nowosielski, który był również zawodnikiem Czarnych Jasło, Nafty Jasło, Ostoi Kołaczyce i Krośnianki (drugi syn Jacek był sędzią piłkarskim). Po nim miejsce na ławce trenerskiej Skołyszyna zajął Ryszard Skuba.

W sezonie 2006/07 został szkoleniowcem beniaminka klasy A Gaudium Łężyny i prowadził ten zespół jeszcze w sezonie 2007/08. Ostatnim klubem, w którym prowadził treningi była Dębowczanka Dębowiec. Objął ten zespół 27 maja 2008 r. i zakończył pracę w klubie 4 listopada 2016 r. W sumie 8,5 roku! Jak wyliczył kronikarz Dębowczanki Piotr Pierzowicz, prowadził drużynę seniorów w 223 meczach ligowych. W sezonie 2009/10 wprowadził drużynę do klasy A.

Gdy zdrowie pozwala i obostrzenia pandemiczne zostały zluzowane, zagląda na mecze Czarnych. Przybiła go gra drużyny w meczu ze Startem Rymanów. Wierzy, że Czarni się odrodzą, bo tak podpowiada mu serce kibica, ale kiedy to nastąpi…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto