W domach zostawiły ojców, braci i mężów i z dziećmi na rękach wyruszyły w podróż do Polski. Przejścia graniczne z Ukrainą przeżywają prawdziwe oblężenie. Czas oczekiwania na przekroczenie granicy wynosi nawet ponad 20 godzin. Natalia i Mariana dotarły do Jasła ze swoimi dziećmi i tutaj znalazły schronienie.
Wielkie emocje
Kolejka samochodów, którymi po swoich bliskich przyjechali Ukraińcy mieszkający w Polsce sięga kilometra. Większość od kilkudziesięciu godzin oczekuje, aż ich bliscy przekroczą granicę. A ci, którzy czekają po drugiej stronie granicy na przejście do Polski muszą się uzbroić w cierpliwość. Kiedy już przekroczą granicę i wejdą na teren Rzeczpospolitej, nie kryją emocji. Zmęczona i wycieńczona ponad 70-letnia Ukrainka nie kryła łez. Wraz z wnuczkami po kilkukilometrowym marszu i godzinach oczekiwania przedostała się na terytorium, gdzie jest bezpieczna. Radość i napływające łzy odbierały jej mowę. Takich reakcji jest mnóstwo. Ci, którzy oczekują po polskiej stronie wpatrzeni są w telefony: sprawdzają aktualną sytuację na froncie i czekają na informację od bliskich.
Pomocy nie brakuje
Ukraińskie kobiety są zahartowane. Wiele z nich pamięta doskonale czasy pomarańczowej rewolucji i walk na Donbasie, ale żadna nie wyobrażała sobie, że w cywilizowanym kraju codziennie rano rozbrzmiewać będzie alarm bombowy. Długo nie czekając, spakowały najpotrzebniejsze rzeczy i wyruszyły w bezpieczne miejsce. Część porusza się samochodami, inne pieszo. Pogranicznicy robią co mogą, by usprawnić przekroczenie granicy. Tuż po odprawie i przekroczeniu granicznego szlabanu na uciekających przed wojną oczekują bliscy lub wolontariusze, którzy kierują je do punktu recepcyjnego w Łodynie (gmina Ustrzyki Dolne).
- Uciekamy przed wojną z Drohobycza - mówi jedna z kobiet. Wszyscy są zmarznięci, niewyspani i pełni obaw. Po polskiej stronie od razu dostają opiekę i pomoc. Jest mnóstwo łez, ale też ulga - w końcu są już bezpieczni.
Jasielszczyzna pomaga
Mieszkańcy powiatu jasielskiego organizują pomoc. Najpotrzebniejsze rzeczy szybko trafiają do miejsc, gdzie odbywają się zbiórki. Słów wdzięczności nie kryją też uchodźcy, którzy osiedlili w Jaśle. Siostry Natalia i Mariana znalazły schronienie w mieszkaniu Andrzeja Polaka. Mieszkaniec Jasła wielokrotnie wyjeżdżał na Ukrainę, zna język, ma tam znajomych, przyjaciół. – Jak tylko dowiedziałem się, że jest potrzebna pomoc, to zaczęliśmy organizować transport po ludzi, którzy przekraczali granicę – opowiada. Siostry, które przygarnął na mieszkanie trafiły do niego całkiem przypadkiem. Młode Ukrainki wraz z dziećmi dotarły busem do Tarnowa, potem przesiadły się na autobus do Jasła i nie mając się gdzie podziać spacerowały po ogródku jordanowskim. Ich podróż trwała około 12 godzin. Kto wyjechał dzień później musiał już stać na granicy w kilkukilometrowych korkach.
Przypadkowa kobieta zwróciła na nie uwagę i zaalarmowała Andrzeja Polaka, który doskonale zna język ukraiński. Ten długo się nie zastanawiając, przekazał młodym Ukrainkom klucze do mieszkania. Kobiety szybko też zostały objęte pomocą i dostały tyle darów, że prawie 3 worki oddały innym potrzebującym. W czasie podróży dziecko Natalii zachorowało, ale bez problemu znalazło pomoc w jasielskim szpitalu.
Chcą wrócić do siebie
Młode kobiety są pełne nadziei, że niebawem wrócą do swoich domów. Trauma związana z wojną i zagrożeniem życia oraz troską o najbliższych paraliżuje, ale dobroć, którą otrzymują pozwala przetrwać koszmar wojny. – Mąż został walczyć. Jeśli ktoś był już na wojnie, to kierują go do obrony dużych miast, jeśli nie był, to będzie bronił swojej miejscowości – opowiada Mariana. Nie ukrywa emocji, kiedy opowiada o tym, jak się jej poszczęściło, że tak szybko znalazła dach nad głową. – U nas w Iwano-Frankiwsku życie toczy się od jednego alarmu bombowego do drugiego. Jak tylko zawyją syreny, to wszyscy uciekają do piwnicy – opowiada. Siostry za pomocą internetu mają kontakt z rodziną. – Jak tylko się wojna skończy to chcemy wracać – podsumowuje Mariana.
Fala uchodźców z Ukrainy rośnie z każdym dniem. Na teren jasielszczyzny napływają kolejne kobiety z dziećmi. Wszyscy mają kontakt z rodziną, ze swoimi mężami. Otrzymują informacje z frontu, zdjęcia, filmy i czekają na pokój. Inni, jak przyjaciele Andrzeja Polaka przebywają w Charkowie i tak związani są z miastem, że ani myślą się ewakuować. Wszyscy obawiają się o życie i wyczekują końca konfliktu.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?