Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szef Zakładu Gospodarowania Odpadami w Wolicy: Po kontroli nie zarzucono nam niczego istotnego

Jakub Hap
Jakub Hap
Na terenie zakładu zdarzały się pożary składowanych odpadów
Na terenie zakładu zdarzały się pożary składowanych odpadów Czytelnik
Właściciel firmy Produkcja Handel Usługi „Ekomax”, prowadzącej Zakład Gospodarowania Odpadami w Wolicy zaprzecza, że przeprowadzone tam kontrole WIOŚ wykazały rażące nieprawidłowości. A to na ich podstawie marszałek województwa wydał decyzję o cofnięciu przedsiębiorstwu pozwolenia na przetwarzanie odpadów. Jerzy Kotulak zapewnia, że wykorzysta wszystkie przysługujące mu środki odwoławcze, dzięki czemu dalsza działalność zakładu wydaje się niezagrożona na wiele miesięcy i powiatowi jasielskiemu nie grozi śmieciowy paraliż.

Jak informuje Starostwo Powiatowe w Jaśle, postępowanie prowadzone przez wojewódzkich urzędników było pokłosiem kontroli, jaką wykonał na terenie Zakładu Zagospodarowania Odpadów w Wolicy Podkarpacki Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska. Wykazała, że tamtejsza instalacja do mechaniczno-biologicznego przetwarzania odpadów komunalnych użytkowana jest w sposób niezgodny z warunkami pozwolenia, udzielonego Ekomaxowi w czerwcu 2015 r. przez starostę jasielskiego.

- 12 stycznia 2021 r. do Marszałka wpłynęły wyniki kolejnej kontroli (…) WIOŚ w zakładzie (…) w Wolicy w dniach od 23 listopada do 11 grudnia 2020 r. Także i tym razem (…) wykazała, że instalacja (…) eksploatowana była z naruszeniem warunków obowiązującego pozwolenia zintegrowanego

- czytamy na stronie starostwa w portalu samorząd.gov.pl.

Jak wynika z komunikatu, w ocenie marszałka udokumentowane przez WIOŚ naruszenia jednoznacznie wskazują, że właściciel firmy Ekomax „pomimo wezwania do usunięcia naruszeń warunków pozwolenia, nadal eksploatuje instalację do mechaniczno-biologicznego przetwarzania odpadów komunalnych w Wolicy z naruszeniem warunków określonych w pozwoleniu zintegrowanym, jak również z naruszeniem przepisów prawa”.

- W związku z powyższym Marszałek (…) w decyzji z dnia 18 marca 2021 r. (...) orzekł o cofnięciu, bez odszkodowania, pozwolenia zintegrowanego. Jednocześnie przedmiotową decyzją zobowiązał (…) Jerzego Kotulaka do usunięcia odpadów i skutków prowadzonej działalności objętej tym zezwoleniem w terminie do 3 miesięcy od dnia, gdy decyzja stanie się ostateczna

- podaje starostwo.

Śmieciowy paraliż na razie nam nie grozi

Jak zaznacza Departament Ochrony Środowiska Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie, postanowienie marszałka nie jest ostateczne i nie podlega wykonaniu. Odwołując się od niego, Ekomax cały czas może przetwarzać odpady. A zakładając, że Jerzy Kotulak wykorzysta wszystkie przysługujące mu środki odwoławcze, dalsza działalność zakładu wydaje się niezagrożona na wiele miesięcy. -

Po złożeniu odwołania sprawą zajmie się minister środowiska, potem ewentualnie sąd administracyjny

- podkreśla Andrzej Kulig, dyrektor DOŚ w Rzeszowie.
Zaznacza przy tym, że Ekomax użytkuje swoją instalację wyłącznie z uwagi na fakt, iż Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Krośnie wstrzymało, do czasu zakończenia postępowań sądowych, wykonanie własnej decyzji z dnia z 30 maja 2019 r. Decyzja ta dotyczyła uchylenia pozwolenia wydanego przez starostę.

- Dotychczas sprawę tę rozpatrzył Wojewódzki Sąd Administracyjny w Rzeszowie, oddalając skargę Ekomaxu, do chwili obecnej brak jest jednak rozstrzygnięcia przez Naczelny Sąd Administracyjny. Warto tutaj zauważyć, że w sprawie ww. decyzji orzekał już Naczelny Sąd Administracyjny, który 21.11.2018 r. uchylił wcześniejszy z 2016 r., korzystny dla Firmy EKOMAX wyrok WSA w Rzeszowie oraz uchylił poprzedzającą ją decyzję SKO w Krośnie. Pozwolenie starosty pozostaje do dnia dzisiejszego w obiegu prawnym ze względu na rygor natychmiastowej wykonalności z dnia 10.01.2019 r. wydany przez Starostę dla własnej decyzji z 2015 r. po niekorzystnym dla Firmy EKOMAX rozstrzygnięciu NSA

- wyjaśnia w swoim komunikacie DOŚ.

Przedsiębiorstwo Jerzego Kotulaka odpowiada nie tylko za przetwórstwo śmieci, ale również ich wywóz na terenie Jasła i wszystkich gmin Jasielszczyzny, z wyłączeniem gminy Tarnowiec (gmina Kołaczyce sama dostarcza odpady zmieszane do zakładu).

Jako że nic nie wskazuje na to, by w najbliższych miesiącach Ekomax przestał realizować swoje zobowiązania, lokalnym samorządom na razie nie grozi śmieciowy paraliż.

- Decyzja marszałka w sprawie instalacji w Wolicy nie wpłynie na system gospodarki odpadami w powiecie jasielskim

- uspokaja starostwo. I przypomina, że „transport odpadów może wykonywać każda firma, która jedynie dokona zgłoszenia do BDO u marszałka województwa (nie wymaga decyzji), natomiast odbiór odpadów od mieszkańców wyłącznie ta firma, z którą wójt lub burmistrz zawarł umowę”.

Szef firmy stanie przed sądem

Właściciel Ekomaxu nie zamierza wyłączać instalacji, której od lat sprzeciwia się Stowarzyszenie Nowa Wolica i spore grono mieszkańców Wolicy, twierdzących, że uprzykrza im życie i zanieczyszcza środowisko. Jerzy Kotulak zapowiada walkę o zmianę decyzji marszałka. To kolejne wyzwanie, jakiemu musi stawić czoła.

Nie mniejszym są zarzuty prokuratorskie, przedstawione mu w następstwie śledztwa wszczętego po jednym z pożarów w zakładzie. Odnoszą się do przestępstwa ujętego w art. 183 par. 1 KK:

Kto wbrew przepisom składuje, usuwa, przetwarza, zbiera, dokonuje odzysku, unieszkodliwia albo transportuje odpady lub substancje w takich warunkach lub w taki sposób, że może to zagrozić życiu lub zdrowiu człowieka lub spowodować obniżenie jakości wody, powietrza lub powierzchni ziemi lub zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Na ławie oskarżonych szef firmy miał zasiąść w styczniu. Z powodów zdrowotnych nie stawił się jednak w jasielskim sądzie i rozpoczęcie procesu odroczono na 31 marca.

Jerzy Kotulak: Po kontroli nie zarzucono nam niczego istotnego

Właściciel firmy Produkcja Handel Usługi „Ekomax”, prowadzącej Zakład Gospodarowania Odpadami w Wolicy podkreśla, że pisma o postanowieniu marszałka jeszcze nie otrzymał (do wtorku, kiedy wysłał nam swoje stanowisko - red.), więc trudno mu się do niego odnieść. Jak jednak zapewnia, wyniki kontroli, na których ma się opierać, wcale nie były dla podjasielskiego zakładu specjalnie niekorzystne.

- Zarzucano nam drobne naruszenie warunków obowiązującego pozwolenia zintegrowanego, takie jak niewłaściwe ustawienie kamer do wizyjnego monitorowania magazynowanych odpadów, błędy w prowadzonej dokumentacji ewidencji magazynowanych i przetwarzanych odpadów oraz brak hali (miał to być główny zarzut - red.), w której planowany był ręczny demontaż odpadów wielkogabarytowych. Ponieważ nie prowadzimy ręcznej rozbiórki mebli, to z tego powodu nie mamy potrzeby posiadania takiej hali. Wyjaśniliśmy to w pismach przesłanych do Marszałka i poprawiliśmy pozostałe naruszenia

- tłumaczy Jerzy Kotulak.

Precyzuje, że firma przetwarza odpady wielkogabarytowe mechanicznie, w innej hali, bo „ręczny system rozbierania odpadów wielkogabarytowych jest znacznie mniej efektywny”.

- Mieliśmy uprawnienie, możliwość przetwarzania (…) ręcznie, ale nie obowiązek (…). Tak jak np. mając prawo jazdy ma się możliwość prowadzenia pojazdów, a nie obowiązek

- podkreśla.

Zauważa przy tym, że choć stwierdzenie „instalacja eksploatowana była z naruszeniem warunków obowiązującego pozwolenia zintegrowanego” brzmi poważnie, może wynikać „z błahych powodów”.

- Np. wykonanie zestawienia przetwarzanych odpadów z błędem rachunkowym jest już naruszeniem warunków obowiązującego zezwolenia. Więc jak ktoś się pomylił, i zrobił niewłaściwie zestawienie, to WIOŚ stwierdza, że jest to naruszenie zezwolenia (…). Takie małe błędy zdarzają się we wszystkich zakładach i nie powinny stanowić podstaw do cofnięcia posiadanego pozwolenia zintegrowanego

- ocenia szef Ekomaxu.

Przyczyny pożaru nie są znane

Postanowił odnieść się również do dużego pożaru, jaki wybuchł na terenie zakładu w Wolicy w październiku 2019 r. Twierdzi, że jego przyczyny wciąż nie zostały wyjaśnione.

- Odpady, które uległy zapaleniu, były w tym dniu świeżo przywiezione z terenu gminy i spryzmowane na placu magazynowym wraz z odpadami już tam magazynowanymi. Mogły być one celowo podpalone, tak jak ocenia to rzeczoznawca, ale nie znaleziono osoby, która miałaby je podpalić. Kamery nie zarejestrowały żadnej osoby, która znajdowałaby się w pobliżu tych odpadów w czasie ich zapalenia. W tym dniu były przywożone nowe odpady i wśród nich mogły być (…) odpady, które spowodowały samozapłon, czego też rzeczoznawca nie wykluczył. Odpady, które uległy zapaleniu były magazynowane w miejscu, w którym zgodnie z posiadanym zezwoleniem tego typu odpady mogą być magazynowane. Pożar został zauważony przez pracowników po kilku minutach od jego powstania. Zarówno pracownicy firmy, jak i ja braliśmy czynny udział w akcji gaszenia tego pożaru

- pisze Kotulak. Zaznacza, że pożar przyniósł jego przedsiębiorstwu wiele strat, m.in. podnosząc koszty utylizacji nadpalonych i przelanych wodą, cięższych odpadów.

Zaprzecza, że do pożaru mogło dojść z winy firmy.

- W odpadach znajduje się wiele łatwopalnych substancji, które w określonych warunkach mogą się łatwo zapalić. Pomimo że był październik, był to suchy, ciepły, słoneczny dzień. Odpady w postaci starych mebli były suche i łatwopalne. Niewykluczone, że w odpadach mogła być jakaś substancja, która się zapaliła, o czym również wspomina rzeczoznawca, a pożar szybko się rozprzestrzenił. Nie jesteśmy w stanie skontrolować szczegółowo wszystkich odbieranych odpadów i przeanalizować, czy nie zawierają łatwo zapalających się materiałów. Wystarczyło, że w meblach, lub innych odpadach gabarytowych był stary telefon komórkowy, power bank, czy hulajnoga elektryczna, które to uległy zgnieceniu w śmieciarce, a uszkodzona bateria (obecnie w takich urządzeniach są często baterie typu litowo-jonowego) zapaliła się po jakimś czasie. Takie rzeczy się zdarzają. W zakładzie, który zatrudnia na chwilę obecną 86 osób, zbieramy i przetwarzamy odpady od ponad 150 tysięcy mieszkańców naszego regionu. Znajdujemy w nich przeróżne przedmioty. Zdarzała się również amunicja, którą już niejednokrotnie przekazywaliśmy policji

- wyjaśnia Jerzy Kotulak.

System ochrony przeciwpożarowej

Podsumowując zapewnia, że firmie zależy na bezpieczeństwie.

- Aby zapobiegać podobnym sytuacjom, już obecnie na terenie naszego zakładu realizujemy, dużym nakładem środków, nowoczesny i skuteczny system ochrony przeciwpożarowej, wyposażony w automatyczną instalację wykrywania i gaszenia pożarów. Zgodnie z prawem, które obowiązuje od niedawna, zakłady przetwarzające odpady mają być wyposażone w takie instalacje do 2026 r. My zakończenie prac instalowania takiego systemu w naszym zakładzie planujemy w najbliższych miesiącach

- kończy właściciel Ekomaxu.


**ZOBACZ TAKŻE:

**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto